Ostatnie posty

Zasady rodziców nie podlegają negocjacjom

Kilka miesięcy po tym, jak urodziła się moja wnuczka Wiktoria, siedziałyśmy – ja i moja córka – pewnego dnia patrząc na nią i marząc o tym, jaka będzie, gdy dorośnie, jakie wyzwania nas czekają, jak sobie z nimi poradzimy (każda ze swojej perspektywy, jedna jako mama, druga jako babcia), moja córka, która dobrze mnie zna, że jestem trochę surowa, że jestem bardzo przywiązana do zasad i ich przestrzegania, że mam zasady, których nie złamię choćbyś wjechał we mnie walcem parowym, przypomniała sobie coś, co usłyszała od mojej mamy, gdy była dzieckiem: „Nieważne, co zrobi moje dziecko, nie wolno ci go uderzyć. Powiedz mi, co zrobiła…”.

„Știi – powiedziała do mnie moja córka, lekko zawstydzona i przestraszona – tak jak powiedziałaś babci, mówię: nie wolno ci uderzyć Wiktorii, cokolwiek ona zrobi”. To była pierwsza granica, którą wyznaczyła – i wciąż wczesna – i w głębi duszy cieszyłem się, że miała tę odwagę, że nie czuła się w jakiś sposób zobowiązana do zaakceptowania wszystkiego, do „zamknięcia się i przełknięcia” w zamian.

„Nigdy nie dawaj jej pieniędzy!”

Rok później wymyślił kolejną, na którą ja bym nie wpadł. Zasada na dość odległą przyszłość. Chociaż biorąc pod uwagę, jak szybko płynie czas i jak szybko dorastają dzieci, nie chcę już nawet mówić „odległa”.

Poinformowała mnie, że kiedy Victoria dorośnie i przyjdzie mnie odwiedzić, nigdy nie dam jej żadnych pieniędzy. Nigdy! „Chcę, żeby przychodziła do ciebie ze szczerą radością, bo cię kocha, a nie dlatego, że dajesz jej pieniądze. Ostatecznie, jeśli wiesz lub ona mówi ci, że czegoś chce, i oczywiście ta rzecz nie jest arogancją, jeśli tego chcesz, możesz jej to kupić. Ale NIE dawaj jej pieniędzy”. Nie spodziewałem się tej zasady, bo nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Nie wiem z jakich doświadczeń i przeżyć pochodzi i nie pytałem. Zgodziłem się i to wszystko. I mam nadzieję, że kiedy nadejdzie ten czas, pragnienie nie będzie tak wielkie, że nie będę mógł się mu oprzeć i wyjść poza słowo ojca.

Od córki/syna do matki

Myślę, że rodzice mają wiele granic, które chcieliby wyznaczyć, ale nie mają odwagi. Ponieważ obawiają się zdenerwowania, tworzenia napięć, a nawet zerwania relacji. Granice są tym trudniejsze do zwerbalizowania, gdy pojawia się pytanie, czy rodzice poinformują o nich teściów. Ale wierzę też, że sposób, w jaki się o tym mówi, ma znaczenie. Ma ogromne znaczenie. Ważna jest też stała komunikacja. Niezależnie od tego, jakie są granice, być może lepiej będzie, jeśli syn/córka poinformuje o nich swoich rodziców. Wydaje się, że w ten sposób łatwiej je zaakceptować, niż gdy pochodzą od synowej/zięcia.

Od dobrych intencji do natręctwa

Rodzice powinni zrozumieć, że dziadkowie nie są złośliwi. A przynajmniej mam taką nadzieję, że nie ma czegoś takiego jak złośliwy dziadek, który przekracza słowo rodziców ze szkodą dla wnuków. Może po prostu trzeba im spokojnie wytłumaczyć, dlaczego zabraniają pewnych rzeczy, żeby nie wyglądało na to, że wydają na siebie wyrok i tyle. Rodzice i dziadkowie są partnerami w wychowaniu i edukacji dziecka, a nie przeciwnikami.

Tak, my dziadkowie mamy atut w postaci doświadczenia i tak, to ma znaczenie. Nie musimy się przez to narzucać, ponieważ w razie potrzeby bez wątpienia zostaniemy poproszeni o radę. Czy czujemy potrzebę oferowania jej bez pytania? OK! Ale robimy to tylko raz. Nie nalegamy, nie stajemy się natrętni. Czy jesteśmy proszeni o robienie rzeczy w określony sposób, tak jak rodzice uważają za stosowne? Wyrażamy swoją opinię raz, na wypadek gdyby różniła się od opinii rodziców, ale postępujemy tak, jak nas o to poproszono. Jeśli coś pójdzie nie tak, wiemy, że przynajmniej próbowaliśmy zasygnalizować, ostrzegliśmy. A nasze dzieci, które teraz same są rodzicami, wyciągną wnioski. Bo jak mówi mądre powiedzenie: „Dopóki żyjesz, dopóty się uczysz”.

Spiski między dziadkami a wnukami nie są zdrowe

Słyszałam jakiś czas temu, jak babcia czwórki wnucząt mówiła, że zasłużyła sobie na prawo do ich rozpieszczania. Myślę, że generalnie rozpieszczanie dziadków to gwóźdź do trumny Pepelea i źródło większości konfliktów. A rodzice często mają rację, gdy mówią, że nawet rozpieszczanie musi być wyważone. I że musi być bardzo wyraźnie oddzielone od rozpieszczania, które kończy się krzywdą dziecka. Tak, kochamy i chcemy pomóc naszym zapracowanym i zestresowanym dzieciom, opiekując się wnukami. I jest to godne podziwu, jeśli faktycznie to robimy, a nie tylko deklarujemy. Musimy tylko zaakceptować i egzekwować ustalone przez nie zasady. Nawet wtedy, gdy nie ma ich z nami i nas nie widzą.

Spiski między dziadkami a wnukami uważam za absolutnie, pozytywnie niezdrowe. „Słuchaj, kupię ci kolejne lody/czekoladę, ale to nasza tajemnica, nie mów mi”. „Dobrze, nie śpij po swoim koledze, pozwolę ci oglądać więcej kreskówek, tylko upewnij się, że mnie nie wydasz”. Jest to głęboko błędne. Jeśli rodzice ustalili zasady dla dziecka, jeśli wolno mu jeść lody tylko dwa razy w tygodniu i oglądać tylko pół godziny kreskówek dziennie, jeśli „prawem” jest spanie po obiedzie, nic nie daje dziadkom prawa do zniesienia ustalonych przez nich zasad i rutyn.

Dziecko jest rzeczywiście zadowolone i szczęśliwe, że wyłamuje się z formy, ale w gruncie rzeczy krzywdzimy je. Denerwujemy je i destabilizujemy jego sytuację. Sprawiamy, że wierzą, że mama i tata są złoczyńcami w tej historii, a dziadkowie są schronieniem, w którym zawsze dostaną to, czego chcą, nawet rzeczy obciążone surowymi zasadami. Albo, co gorsza, nawet to, co zakazane. Musimy myśleć za każdym razem, gdy kusi nas złamanie zasad ustalonych przez naszych rodziców, że w rzeczywistości podważamy autorytet naszych własnych dzieci przed ich dziećmi. Zasady są po to, by ich przestrzegać i nie ma od nich odstępstwa dla nikogo.

Dziadkowie nie są ponad zasadami

Moja córka i zięć już w czasie ciąży zawarli umowę dotyczącą władzy rodzicielskiej. Ustalili jako złotą zasadę, że kiedy dziecko jest karcone przez jedno z nich, drugie nie może interweniować, zaprzeczać ani uchylać ich decyzji. Ustalono, że później mogą się ze sobą kłócić i popierać swój punkt widzenia (dosłownie było to coś w stylu „pozabijamy się”), ale nie w obecności dziecka. Jakiś czas temu, gdy czegoś jej odmówiono, Victoria wpadła w złość i wykonała gest uderzenia mamy w twarz. Matka w odwecie skarciła ją i wysłała do pokoju. Dziewczynka wyszła zapłakana, a w pokoju jej płacz stał się jeszcze głośniejszy, łamiąc mi serce.

Ruszyłem w stronę jej sypialni, ale zatrzymałem się w drzwiach i odwróciłem. Serce nalegało, bym poszedł i wziął ją w ramiona, otarł jej łzy i pocieszył, stanął w jej obronie i powiedział jej mamie, że jej gest nie miał takiego znaczenia, jakie miałby, gdyby była starsza, że nie była świadoma tego, co zrobiła. Boże, poszłabym! Jej płacz naprawdę rozdzierał moją duszę. Mogłem powiedzieć, że wziąłem pod uwagę zasadę, że nie wolno mi jej uderzyć, a nie, że nie wolno mi jej zastrzelić.

Ale doszedłem do wniosku, że jeśli istnieje zasada dla nich, rodziców, nie mogę być ponad rodzicami lub zasadą, aby ją złamać. Wcale nie było mi łatwo poskromić mój niemal nieodparty popęd. I pewnie będą różne inne sytuacje, w których trudno mi będzie przestrzegać narzuconych limitów. I nie mogę obiecać 100 procent za każdym razem. Ale muszę, czuję się zobowiązany do kontrolowania siebie i staram się ich przestrzegać. Nawet tych, z którymi się nie zgadzam. Tobie życzę tego samego.

Jeśli to wyznanie na temat relacji matka-córka-siostrzenica wydało Ci się interesujące, polecamy przeczytać także:

Polecamy również obejrzeć ten film

Leave a Response

Bogdan

Bogdan

Bogdan
Cześć, nazywam się Luca i jestem autorem tej strony z przydatnymi poradami kulinarnymi. Zawsze fascynowało mnie gotowanie i kulinarne eksperymenty. Dzięki wieloletniej praktyce i nauce różnych technik gotowania zdobyłem duże doświadczenie w gotowaniu różnych potraw.