Wyznanie Miro Jaroša, rak jego matki († 69) był trudny do zniesienia: Nie spałem, ciągle o niej myślałem
W 2020 r. u pani Stephanie († 69) zdiagnozowano rzadką i agresywną postać raka skóry zwaną rakiem z komórek Merkla. Z usunięto wówczas trzy złośliwe guzy i wszyscy mieli nadzieję, że podstępna choroba nie powróci. Jednak w zeszłym roku zgłosiła się ponownie. Kilka dni przed śmiercią Miro w podcaście zwierzył się, jak ciężko było znieść chorobę ukochanej matki.
Wiedział, że lekarze nie mogą jej już pomóc. „Byłem bardzo wrażliwy. Nie spałem po nocach, myślałem o tym, co jeszcze mógłbym dla niej zrobić. Jak mógłbym być lepszym synem i tak dalej. Odkryłem, że moje emocjonalne przywiązanie do mamy utrudniało mi normalne funkcjonowanie. Nie chciałem iść do pracy. Ciągle byłam pogrążona w myślach, więc poszukałam profesjonalnej pomocy. Poszedłem do psychologa,” podzielił się piosenkarz, dodając, że dzięki niemu udało mu się jakoś poradzić sobie z sytuacją.
Mama piosenkarki ostatnie dni spędziła w otoczeniu najbliższych. Opiekowała się nią córka i jej rodzina.
„Moja mama ma to szczęście, że wszyscy jesteśmy z nią rodziną. Nie jest w żadnym domu, jest z rodziną, z bliskimi. Jest z moją siostrą, która robi wszystko, by być przy niej. Przestała nawet chodzić do pracy. Zrezygnowała z rzeczy, które kocha, i to nie tylko ona, ale cała jej rodzina„, zwierzył się z tego, co działo się wówczas za zamkniętymi drzwiami.
„Jestem im za to bardzo wdzięczny. Ja też staram się jak mogę, ale nigdy nie wkładam tyle, ile wkłada osoba, która spędza 24 godziny z chorym. Jestem bardzo szczęśliwy, że moja siostra jest taka, jaka jest”, pochwalił swoją bezinteresowną siostrę w wywiadzie. Stephanie w końcu odetchnęła w czwartek (18 lipca) wieczorem.