Wywiad z Polar – idziemy do bakterii z łopatą
Ekolog polarny Jiří Bárta złamie pomysł samotnego wilka polarnego z odmrożeniami palcami. On będzie badał latem, dzieląc sypialnię z ośmioma osobami, a kiedy idzie na boisko, nosi próbki wiecznej zmarzliny do badań, nosi Pickaxe, łopatę i naładowaną pistolet.
Czy kiedykolwiek spałeś w igloo?
Próbowaliśmy go zbudować, moi koledzy spali w nim, ale przyznaję, że wtedy nie wszedłem. Ale spaliśmy na boisku.
Jak to jest na Spitsbergen?
To jest niesamowite. Istnieje silna społeczność ludzi, zarówno Czechosłowacji, jak i międzynarodowej współpracy naukowej. Wszyscy są świadomi trudnych warunków, więc bardzo pomagają sobie nawzajem. Również w badaniach. Kiedy przedstawiamy wyniki i wymyślamy nowe projekty, myślimy o tym, kto może nam pomóc, a my znów. A fakt, że mamy okazję być tam i uczestniczyć w badaniach międzynarodowych, jest, powiedziałbym, naszą dumą.
Czy w jakiś sposób przedstawiłeś obszary, które odkrywasz? Jak kopiści złota?
Polaki mają pewne obszary na Spitsbergen, ale nie chodzi o to, że wszyscy gdzieś chodzą. Raczej ostatnio staraliśmy się zoptymalizować lokalizację stacji monitorowania. Tak więc te same parametry urządzeń polskich i czeskich nie mierzyły niepotrzebnie na jednym lodowcu.
University of South Bohemia ma tam swoją własną stację polarną?
Nawet dwa, w zeszłym roku świętowaliśmy dziesiąty rok po jego fundacji. Jeden znajduje się w stolicy Longyearbyen, co oznacza długie miasto. Ponieważ kiedy jesteś tam latem, to naprawdę tylko dzień. A potem mamy stacji terenu Nostoc nazwanego na cześć jednej znanej sinicy. Tam wykonujemy prace terenowe, zabieramy próbki z lodowców i badamy, jak się wycofują.
Ile czasu tam spędzasz rok?
Jest inaczej. W zeszłym roku byliśmy tam przez miesiąc ze studentami, właściwie lipiec. W styczniu byłem tam przez tydzień na konferencji i idziemy tak, jak jest to potrzebne. Ale głównie latem, kiedy można pobrać próbki wiecznej zmarzliny.
Jak wygląda dzień na stacji polarnej?
Jest podobny do wyobrażenia sobie dnia na obozie zwiadowczym. Mamy usługi. Rano usługa dla wszystkich przygotowuje śniadanie, a następnie idziemy na boisko i przygotowujemy cały obiad wieczorem. I oczywiście istnieją mniejsze zespoły, które zgadzają się, jak organizują dzień. Jest to naprawdę bardzo obozowy sposób życia, w którym zespoły muszą ze sobą współpracować, nie jest wiele dla indywidualistów. Ale zaletą jest to, że nie musisz spieszyć się na obiad, ponieważ nie pasuje.
Jak duża jest ta stacja off -road?
Niewiele. Składa się z czterech pojemników wykonanych przez krawiec. Dziewięć osób może zmieścić się w jednym z łóżek piętrowych, a cała stacja ma czternaście osób. W jednym pojemniku znajduje się kuchnia z jadalnią, a jedna służy jako tymczasowe laboratorium terenowe. Środowisko jest nieco ciasne i trzeba przyzwyczaić się do dzielenia się przestrzenią z innymi. Jest to jeden z powodów, dla których ważne jest, aby mieć dobry zespół ludzi w tych obszarach, którzy łączą się.
Jakie są twoje badania?
Można go podzielić na dwie części. Na pierwszym planie lodowców lub z wiecznej zmarzliny pobieramy próbki gleby, a następnie izolujemy je w laboratorium bakterii. Metody genetyczne określają szereg specjalnych grup mikroorganizmów w wiecznej zmarzlinie lub po prostu topnieniu lodowców. Sekwencjonujemy kody genetyczne i dowiadujemy się, ile mikroorganizmów znamy, a które mogą nie być.
Czy konieczne jest poruszanie się w terenie w specjalny sposób? Czy używasz psów?
W Longyearbyen mają w niewielkiej odległości od miasta psa, a miejscowi je używają. Jeśli nie uruchomisz samochodu, po prostu pożyczasz sanki dla psów. Ale nie używamy ich, ponieważ latem wszystko jest stopione i dostajemy wszędzie w butach. Czasami oczywiście musisz przedzierać się przez rzekę, która wypływa z lodowca, i idziemy boso lub w skarpetkach. I bezpośrednio na lodowca idziemy po linie jako wspinacze. Mamy koty i nie sądzą i idziemy ze studentami w długim wąż, który stopniowo unosi się na lodowiec.
Wspominaliśmy już kilka razy próbki. Jak leci?
Podczas pierwszej wyprawy śmiałem się całkiem dobrze. Pomyślałem sobie: czy studiowałem uczelnię, aby kopnąć łopatę na Syberii? Ponieważ w rzeczywistości potrzebujemy małej łyżki, używamy niewielkiej ilości. Ale tam mieliśmy łopaty i pickaxes i kopnęliśmy dołu o szerokości pięciu metrów i metr długości. Nie było to tylko z powodu nas, oczywiście byli koledzy, którzy mogli odkrywać horyzont gleby dzięki profilowi tych dołów. Szukali kieszeni, w których, dzięki zwanej krioturbacji, materii organicznej, która jest naturalnie bogata w węgiel. Na przykład stwierdziliśmy, że te kieszenie mogą ostatecznie wpływać na gazy cieplarniane bardziej niż temperatura.
Ale kiedy gleba jest zamrożona, prawdopodobnie nie możesz jej po prostu zdobyć.
To zależy od głębokości, którą chcemy wziąć. Ale już nauczyłem się szwedzkiego sposobu, kiedy mieliśmy sondę, która wygląda trochę jak ostra rurka rusztowań i waliła ją młotem, aż byliśmy wystarczająco głęboko. Nadal musieliśmy ją obracać, aby nie zamrozić. Oczywiście możesz mieć specjalne ćwiczenie samochodowe, ale jest ono znacznie trudniejsze i bardzo trudno jest dostać go do odległego obszaru. Następnie pociągniesz tę rurkę – a raczej stopniowo zaorasz łopatą – a następnie możesz wziąć i podążać za poszczególnymi warstwami gleby. To trochę improwizacji, musisz być w stanie sobie poradzić.
Co nadal nosisz na pole?
Sprzęt ochronny, rękawiczki, etanol lub inny środki dezynfekujące. Niektóre sterylne torby lub rurki, abyśmy mogli natychmiast zamrozić próbki na stacji. W tym celu mamy specjalne worki do zamrażarki, które mogą obsłużyć te minuty dwudziestu lub dwudziestu pięciu stopni. I musimy mieć broń w Spitsbergen.
Dlaczego broń?
Na Spitbergen jest wielu rdzennych ludzi, znacznie więcej niż ludzie. Są to niedźwiedzie polarne, które regularnie odwiedzają naszą stację, ponieważ oczywiście jest to dla nich interesujące miejsce. Każdego roku nie mówimy, czy, ale kiedy przychodzą. A widzenie niedźwiedzia jest zawsze doświadczeniem.
A jeśli spotkasz na zewnątrz?
Na szczęście arktyczna tundra jest zwykle widoczna na duże odległości, a także dobra widoczność. Dlatego często widzisz to przez kilka kilometrów i możesz go dostosować lub zwrócić. Nie chodzi o to, że gonił cię w celu. Ale może mogą się zrelaksować na grzbiecie i tym podobne, a zatem należy zachować ostrożność. Również dlatego, że mamy przy sobie studentów. A noszenie broni dziś w terenie, w przeciwieństwie do Alaski, jest obowiązkowe.
Czy masz egzaminy ratownicze?
Oczywiście koledzy mają logistykę i oczywiście staramy się zapobiegać jako sposób zapobiegawczy. Mamy garnitury ochronne, nawet do wody, ponieważ czasami jedziemy gdzieś na łodziach, aw nich transportujemy również na stacji polowej. Na przykład zeszłego lata poszliśmy ze studentami do największego bliskiego lodowca, nordyckiej tarczy. Po drodze znajdowała się powierzchnia jak lustro, a za kilka godzin w drodze powrotnej tak ogromne fale, że chętnie wróciliśmy bez łopat. Trochę przejazdu akcji, ale znowu uczniowie mieli doświadczenie.
Czy doświadczyłeś już nocy polarnej?
Po raz pierwszy w styczniu. I to dziwne uczucie. Idziesz do łóżka, jest ciemno, budzisz się, wciąż jest ciemno. Na zewnątrz zawsze nosisz refleksyjną kamizelkę, aby ktoś nie uderzył cię w skuter. I znowu musisz uważać na niedźwiedzie, ponieważ idą nawet podczas długiej nocy. Taka osobliwość Arktyki polega na tym, że nie blokuje się. Samochody, domy. Jeśli zdarzy ci się spotkać niedźwiedzia, nie musisz szukać kluczy przez długi czas.
Jak stał się ekologiem polarnym?
Podobało mi się już studiowanie na uniwersytecie, co mogą zrobić mikroorganizmy. Jak mogą rozprzestrzeniać szkodliwe substancje, a tym samym czystą wodę lub glebę. Dotarłem do badań polarnych dzięki ówczesnej szefowi wydziału, profesor Hana Šantůčková, który w 2009 roku wygrał prestiżowy dotacja międzynarodowa, w której było około pięciu lub sześciu krajów, i zwrócił się do mnie. Zacząłem świeżo na University of South Bohemia i założyłem laboratorium, w którym przeprowadzamy analizy genetyczne. Dzięki niej po raz pierwszy widziałem Syberię.
University of South Bohemia ma bazy na biegunie północnym, Masarykova na południu, jako naukowcy, których jesteś uznawany w badaniach międzynarodowych. Jak to jest, że mały kraj ze strefy niewielkiej odniesie sukces w tej dziedzinie?
Jeśli spojrzymy na to historycznie, jednym z dwóch przywódców wyprawy, który zbadał Spitsbergen i odkrył ziemię Františka Josepha, był Julius Payer, pochodzącym z Teplice. Nasi misjonarze udali się na Grenlandię, gdzie są nazywani miasta. František Běhounek i wielu innych naukowców uczestniczyło w kluczowych wyprawach do Arktyki i Antarktydy. Być może mamy to w naturze, że jako mały naród staramy się przekazać na świat.
Czy musisz sprowadzić wszystkie próbki z powrotem do Czech?
Na szczęście nie. UNIX, który jest wspólnym ośrodkiem uniwersyteckim kilku norweskich uniwersytetów i norweskiego instytutu polarnego, a my również staramy się skorzystać z ich pochodzenia. Nasi studenci mogą ubiegać się o kursy, niektórzy koledzy wykładają tam. Staramy się również rozwijać współpracę międzynarodową, która działa całkiem dobrze w naszej dziedzinie.
Czy na stacji polowej częściej polegasz na sobie czy nie?
Mamy zabawną polską stację i zabawę mówimy, że strumień jest granicą. Idziesz myć zęby, a jeśli potkniesz się, skończysz z słupami. Wygląda nawet jak jedna duża stacja z daleka. I mamy z nimi naprawdę świetne relacje. Zeszłego lata, kiedy były igrzyska olimpijskie, razem zorganizowaliśmy pentathlon. Rzuciliśmy młotek. Mamy miejsce przeciwko piosence przeciwko Trudnomnatiosti.
Czy w Arktyce jest coś, czego tęsknisz?
Przez większość czasu zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo się tam wyjeżdżasz, aby zrelaksować się ze wszystkich e-maili, z Internetu i podobnych rzeczy. Ponieważ nie mamy Internetu na stacji off -road. Koledzy z Polski już go wprowadzili, ale nie. Właśnie dlatego przegapię kontakt z rodziną, ale można to przetrwać i fajnie jest, jeśli nie musisz cały czas sprawdzać telefonu. To naprawdę tak, jak w obozie, w którym dzieci przekazują telefony, nikt nie może zadzwonić do domu. Jest kilka, gramy na gitarze wieczorem i jest to naprawdę taka przygoda w Arktyce. Zakaża się wirusa arktycznego, a następnie nie chce się wracać.
Nie tylko wywiad z Jiří Bárta można znaleźć jako podcast na platformach podcastów.