Ostatnie posty

WYWIAD Kim jest rumuński artysta, który wystąpił w 2024 roku na Glastonbury, jednym z największych festiwali muzycznych na świecie, po spędzeniu 9 miesięcy w lesie, aby napisać swoją muzykę?

W 2024 roku, po raz pierwszy w historii, dwie piosenki w języku rumuńskim zabrzmiały na scenie festiwalu Glastonbury w Wielkiej Brytanii, gdzie w każdym z pięciu dni uczestniczyło ponad 200 tysięcy osób.

  • „W pewnym momencie usłyszałem od publiczności, że ktoś wykrzykuje nazwę piosenki „Mă ucide ea””, mówi Mihail w wywiadzie dla HotNews.ro.

Mihail (pełne imię i nazwisko Mihail Sandu, 34) został w tym roku pierwszym rumuńskim artystą, który wystąpił na słynnym . Jest to największy festiwal w Wielkiej Brytanii, z 53-letnią historią, przyciągający widzów z całego świata.

Wśród wielkich nazwisk w tegorocznym line-upie Glastonbury (26-30 czerwca) znaleźli się tacy artyści jak Coldplay, Dua Lipa, SZA, Avril Lavigne i Camila Cabello, a na przestrzeni lat festiwalowa scena gościła największe nazwiska we wszystkich gatunkach muzycznych, od The Rolling Stones, Eltona Johna i Metalliki po Beyoncé, Jay-Z, Oasis, Radiohead i Arctic Monkeys.

Z ponad 180 milionami streamów/odsłuchów, Mihail może być uważany za jednego z niewielu rumuńskich artystów eksperymentalnych, którym udało się odnieść sukces w mainstreamie.

Jego eklektyczne brzmienie, łączące wpływy popu i funku z alternatywą i elektroniką, podbiło lokalną scenę hitami „Mă ucide ea” i „Who You Are”, a następnie przekroczyło granicę Włoch, Hiszpanii i Polski.

Wylądował na prestiżowym koncercie bożonarodzeniowym w Watykanie, otrzymał nagrodę Top of the Top na Sopot Festival (PL), zdobył platynę i odniósł największy międzynarodowy sukces we Włoszech, a wszystko to przed przejściem na emeryturę do domku w lesie (w Tarnița) na dziewięć miesięcy, aby pracować nad swoim debiutanckim albumem „To Whom We Return”, wydanym na początku 2023 roku.

Najprawdopodobniej jego udział w Glastonbury utoruje drogę innym rumuńskim artystom i zespołom. HotNews.ro spotkał się z Mihailem, aby dowiedzieć się więcej o tym, jak to jest występować na jednym z największych festiwali na świecie.

„Ostatnie kilka lat było jak emocjonalna kolejka górska”

Opowiedz nam trochę o tym, jak skończyłeś grając na Glastonbury, jednym z najbardziej prestiżowych festiwali na świecie.

Dzięki szczęściu i ludziom wierzącym w ten projekt. Wszystko zaczęło się, gdy zagrałam na showcase. Anca Lupeș, założycielka MMB, była jedną z kluczowych osób dla naszego udziału w festiwalu, wraz z naszą agencją bookingową – Raw Talent Agency. Również dzięki udziałowi w MMB mogliśmy zagrać na Eurosonic, największym festiwalu showcase’owym w Europie.

Jesteś pierwszym rumuńskim artystą, który znalazł się w line-upie Glastonbury. Co to dla Ciebie oznacza?

To był moment uznania, którego wyraźnie potrzebowałem. Ostatnie kilka lat było jak emocjonalna kolejka górska, z kilkoma bardzo satysfakcjonującymi momentami, ale także kilkoma błądzącymi, trudnymi chwilami, z których zdecydowanie wiele się nauczyłem. A takie potwierdzenie daje ogromną odwagę, by iść naprzód w swojej podróży.

Jak wyglądało twoje doświadczenie na scenie? Jak publiczność zareagowała na twoją muzykę? Czy na widowni byli Rumuni?

Szczerze mówiąc, ciężko to wyrazić słowami, ale na pewno ten festiwal przytłoczył nas tym, jak jest duży. Zarówno scena, jak i doświadczenie festiwalowe są niesamowite. Wyczułem tak wielu zaciekawionych ludzi na widowni, którzy powitali nas z takim ciepłem i entuzjazmem, a niektórzy z nich nawet napisali do mnie, że są bardzo szczęśliwi, że mnie tam odkryli. I tak, słyszałam nawet „She’s killing me” wykrzyczane z widowni. Jeśli chodzi o emocje, przeżyłam wystarczająco dużo „wielkich” momentów w mojej karierze, by wiedzieć, jak się nimi cieszyć, a to pomogło mi poczuć się jak w domu.

Michael na scenie w Glastonbury, 2024. FOTO: archiwum osobiste

Czy miałeś okazję spotkać innych artystów lub osobowości, które podziwiasz na festiwalu? Czy był jakiś koncert, na który naprawdę chciałeś się wybrać?

Naszym celem było również nauczenie się jak największej liczby rzeczy, abyśmy mogli wrócić na jeszcze większą scenę w kolejnych latach. Dlatego poszliśmy zobaczyć artystów, którzy występowali zarówno na dużych scenach, jak i na małych, ukrytych scenach. I mogę powiedzieć, że byłem pod większym wrażeniem małych scen, z artystami, których nigdy nie słyszałem, ale którzy przekazali tak wiele, że szczerze zdałem sobie sprawę, że nie jestem tak odważny, jak myślałem.

Dużo się nauczyłem, przyznaję. Widziałem aktora Russella Crowe’a występującego ze swoim zespołem, widziałem Jungle, Black Pumas i kilku DJ-ów. Ale moim ulubionym momentem był mniej znany zespół ze Słowacji o nazwie Tolstoys.

Na swój debiutancki album spędziłeś 9 miesięcy w lesie. Dlaczego czuliście taką potrzebę i jak przebiegał tam proces twórczy, odizolowany od miejskiego środowiska?

Takie odosobnienie na łonie natury polecam każdemu, w każdej chwili, nawet jeśli w środku nie ma żadnego artystycznego celu. Dla mnie była to mieszanka wszystkiego, szukałem spokoju i odpoczynku, ale także muzycznego odkrycia po długim czasie spędzonym z dala od domu, zarówno w Rumunii, jak i w innych krajach.

W tamtym czasie niedawno zakończyłem trasę koncertową we Włoszech i pojawiła się presja, by kontynuować jedną z już rozpoczętych podróży. Izolacja pomogła mi uświadomić sobie, co tak naprawdę chcę robić.

„Din Dor był pierwszą piosenką w języku rumuńskim, którą można było usłyszeć na Glastonbury”.

Wracając do Glastonbury, jak przygotowałeś swoją setlistę na koncert? Jakie utwory wybrałeś na tę okazję?

To była najłatwiejsza część przygotowań do festiwalu. Wiedzieliśmy już, na jakie utwory ludzie reagowali na koncertach w ciągu ostatnich kilku lat i mamy przygotowane różne setlisty, w zależności od publiczności, którą mamy przed sobą. I chociaż byliśmy na festiwalu w Wielkiej Brytanii, zagraliśmy również dwie piosenki po rumuńsku. Przy tej okazji „Din Dor” był chyba pierwszym utworem po rumuńsku, który zabrzmiał na Glastonbury. Na zakończenie zagraliśmy również utwór w języku rumuńskim, „Defect” – który wciąż jest oficjalnie „niewydany”.

Jaki był twój najbardziej pamiętny moment na festiwalu?

Publiczność na Glastonbury była dość wyedukowana muzycznie, czuło się, że nie można oszukiwać, czułem, że ludzie chcą czegoś autentycznego i prawdziwego, więc jedną z rzeczy, które utkwiły mi w pamięci było to, że większość ludzi siedziała na trawie przez kilka pierwszych piosenek. Potem poczułem, jak nabrali zaufania do naszego występu, wstali i tańczyli do końca koncertu. To było dla nas jak zwycięstwo.

Co było największym wyzwaniem podczas udziału w Glastonbury?

Było wiele wyzwań, które pojawiły się od momentu potwierdzenia koncertu. Wiele niewiadomych, które wymagały wsparcia organizacyjnego i specjalistycznej wiedzy. Mieliśmy szczęście być otoczeni przez wspaniałych ludzi, którzy bardzo wierzą w ten projekt, takich jak Guido Janssens i Laura Coroianu, którzy poprzez stowarzyszenie Culturaft wspierali nas zbyt mocno i za których jesteśmy niesamowicie wdzięczni.

„Otrzymaliśmy zaproszenia od domów produkcyjnych i studiów w Londynie i Berlinie”

Jak to wydarzenie wpłynie na twoją karierę muzyczną w przyszłości?

Nauczyłem się tak wiele, to zdecydowanie posłużyło jako źródło inspiracji w tym momencie. Mam odwagę, jest miejsce na dużo więcej, daj nam tylko trochę czasu i zacznijmy koncertować. I tak, otrzymaliśmy kilka zaproszeń do współpracy od domów produkcyjnych i studiów w Londynie i Berlinie.

Jak opisałbyś atmosferę na Glastonbury w porównaniu do innych festiwali, w których uczestniczyłeś?

Przez prosty fakt, że jest wielkości dużego miasta. Przejeżdżaliśmy na rowerze około 15 km dziennie. Skala festiwalu jest ogromna, nie sądzę, żebym kiedykolwiek widział coś podobnego i mogę powiedzieć, że w pierwszych godzinach czuliśmy się onieśmieleni, zgubiliśmy się, było intensywnie.

Ruch setek tysięcy ludzi dziennie i na każdym kroku były sceny, teatry, kina, cyrk, wszelkiego rodzaju skateparki. Rozrywka była tak różnorodna, że wydaje mi się, że zajęłoby mi dwa tygodnie, żeby to wszystko ogarnąć. To była przygoda.

Jak myślisz, jaki wpływ będzie miał Twój udział w tym wydarzeniu na postrzeganie rumuńskiej muzyki na świecie?

Na początku nie sądzę, abym mógł obiektywnie ocenić ten wpływ, ale z pewnością z czasem zdamy sobie z tego sprawę, krok po kroku. Ale jasne jest, że mamy coraz więcej „premier” dla rumuńskich artystów, więc jesteśmy na dobrej drodze.

Leave a Response

Bogdan

Bogdan

Bogdan
Cześć, nazywam się Luca i jestem autorem tej strony z przydatnymi poradami kulinarnymi. Zawsze fascynowało mnie gotowanie i kulinarne eksperymenty. Dzięki wieloletniej praktyce i nauce różnych technik gotowania zdobyłem duże doświadczenie w gotowaniu różnych potraw.