„Wagner informuje, gdzie obecnie walczą, a gdzie nie.

Jak dotąd najemnicy Wagnera są aktywni tylko w Afryce i na Białorusi, ale nie ma ich w Gwardii Narodowej, w szeregach jednostek rosyjskiego Ministerstwa Obrony ani nigdzie indziej, głosi oświadczenie Wagnera.

Podkreślono również, że nie ma najemników w Ukrainie, ale dalsze informacje zostaną podane, jeśli sytuacja ulegnie zmianie.

Oświadczenie prywatnej grupy wojskowej pojawiło się po tym, jak ukraińskie MSZ oskarżyło Białoruś o gromadzenie wojsk, broni i sprzętu w pobliżu granicy pod pretekstem ćwiczeń i zażądało wycofania swoich sił.

Według Departamentu, liczba personelu wojskowego w obwodzie homelskim na Białorusi dramatycznie wzrosła. Między innymi, bojownicy z Sił Operacji Specjalnych i Wagnera, z których część stacjonuje tam od zeszłego roku po buncie założyciela Jewgienija Prigożyna, są podobno przenoszeni na granicę.

Ukraińskie ministerstwo spraw zagranicznych stwierdziło, że ćwiczenia na tym obszarze, w tym obecność elektrowni jądrowej w Czarnobylu 16 kilometrów od granicy, stanowią zagrożenie.

Kijów i Mińsk rozmieściły wojska na wspólnej granicy 2,5 roku temu. Według białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenki, Ukraina rozmieściła tam ponad 120 000 żołnierzy.

Według niego, na przełomie czerwca i lipca, w ramach przygotowań do parady z okazji Dnia Niepodległości w Mińsku, która doprowadziła do przesunięcia samolotów i wojsk lądowych, w tym z Rosji, ukraińskie siły zbrojne rozpoczęły mobilizację wzdłuż granicy. W ślad za tym Białoruś wysłała na granicę dodatkowe oddziały.

Mińsk skontaktował się później z Kijowem i wyjaśnił, że Białoruś i Rosja nie mają zamiaru atakować Ukrainy od strony Homla.

Następnie Kijów wycofał dodatkowe siły, wyjaśnił Łukaszenko. Niemniej jednak siły, które zostały rozmieszczone na granicy na początku konfliktu w Ukrainie, pozostały po obu stronach.

Jak wyjaśnił Łukaszenko, całkowite wycofanie nie jest możliwe, gdy trwa wojna.