W pierwszych godzinach śmiercionośnego pożaru Pacific Palisades
Tuż po północy w Nowy Rok Francine Sohn została wyrwana z łóżka przez telefon od sąsiadki, która brzmiał histerycznie. „Na wzgórzu wybuchł pożar” – powiedziała jej sąsiadka.
Sohn (72 l.) wyjrzała na zewnątrz i zobaczyła niewielki pożar krzaków niebezpiecznie blisko swojej dzielnicy Pacific Palisades w zachodnim Los Angeles. Patrzyła, jak strażacy gaszą płomienie, czekając, czy powinna uciekać. Ale nie było takiej potrzeby: wiał wiatr, a ogień udało się opanować przed świtem, żadne domy nie zostały uszkodzone i nikt nie odniósł obrażeń.
Tydzień później wydarzyło się to samo: w tym samym obszarze zauważono kolejny mały pożar. Ale ten zmienił się w potwora.
Ta, obecnie jedna z najbardziej niszczycielskich klęsk żywiołowych w historii Los Angeles, rozpoczęła się na podwórku Palisades Highlands, odosobnionej i zamożnej społeczności z widokiem na wybrzeże pomiędzy Malibu i Santa Monica. Mieszkańcy i turyści najpierw postrzegali to jako niewielki pożar krzaków w spalonych zaroślach.
Jednak smagane przez wiatr płomienie szybko przetoczyły się nad zboczem góry i szalały w dzielnicach, osiągając ponad 20 000 akrów i pochłaniając ponad 5000 budynków. Jest to obecnie jedna z takich akcji w hrabstwie Los Angeles, która zmusiła 180 000 ludzi do opuszczenia domów, a co najmniej 11 zginęło.
NBC News rozmawiało z prawie tuzinem osób, które rankiem 7 stycznia były świadkami wczesnych etapów pożaru Palisades i obserwowały, jak rośnie i porusza się szybciej niż cokolwiek, co kiedykolwiek widziały, pozostawiając ścieżkę ruiny, o której nie myśleli, że jest możliwa – nawet w miejsce, gdzie pożary są częścią życia.
Sohn był już w zdenerwowaniu tego ranka, gdy zobaczył ostrzeżenia władz, że w dotkniętym suszą Los Angeles prognozowane są suche zimowe wiatry, zwiększające ryzyko pożarów.
Następnie, gdy wychodziła ze swojego domu przy Piedra Morada Drive na zajęcia plastyczne o godzinie 10:30 w lokalnym ośrodku rekreacyjnym, sąsiad krzyknął na nią z drugiej strony ulicy. Spojrzała za jego dom i zobaczyła ogień w zaroślach niecałą milę dalej. Rodzina sąsiada zadzwoniła już pod numer 911.
Sohn nie czekała, aż ktoś powie jej, żeby się ewakuowała.
„Pobiegłam do domu, obudziłam przyjaciółkę, wrzuciłam psa do samochodu wraz z tyle albumów ze zdjęciami, ile tylko mogłam unieść” – powiedziała – „i stamtąd uciekłam”.
Mniej więcej w tym samym czasie Beni Oren biegała z przyjaciółmi w zaroślach w pobliżu Skały Czaszki, lokalnego punktu orientacyjnego, gdy poczuli dym. Odwrócili się i stanęli twarzą w twarz z płomieniami około 30 metrów dalej – powiedział 24-letni Oren.
Biegli w panice, zmieniając kierunek, gdy zdali sobie sprawę, że wiatr niesie ogień w ich stronę. Gdy dotarli w bezpieczne miejsce, nad kanionem uniosła się poszerzająca się chmura dymu. „To było dziwaczne doświadczenie, gdy uświadomiłam sobie, k…, czy to wszystko zaraz się zapali?” – powiedział Oren.
Strażacy wkrótce wbiegli do akcji, włączając syreny. Przez radio opisali to jako pożar krzaków o powierzchni 10 akrów na grani i planowali rozmieścić samoloty, aby złagodzić rosnące płomienie. Było tuż po 10:30. Niebezpieczeństwo było już jasne.
„Jest w 100% zgodny z wiatrem. W ciągu następnych 20 minut może obsadzić ponad 200 akrów” – relacjonuje jedna z osób przez radio straży pożarnej hrabstwa Los Angeles, zgodnie z nagraniem. „W ciągu najbliższych 20 minut istnieje ryzyko, że konstrukcje będą zagrożone”.
Ktoś odpowiedział: „Napiera bezpośrednio na Palisades”. Kilka sekund później dodał: „Ta rzecz będzie dobrze działać”.
Do tego samego wniosku doszli zaniepokojeni mieszkańcy Palisades Highlands, obserwując narastający pożar ze swoich podwórek i tarasów.
Stephanie Libonati była w domu z matką i bratem na Piedra Morada Drive, kiedy zobaczyła płomienie i dym w odległości około trzech czwartych mili i krzyknęła: „Pożar!” Jej matka zadzwoniła pod numer 911, po czym Libonati i jej brat wybiegli na zewnątrz, aby zaalarmować sąsiadów. Zaczęli pakować zdjęcia, paszporty i inne kosztowności i obmyślili plan: wyjechać trzema oddzielnymi samochodami, spotkać się za miastem, a następnie udać się na ranczo jej dziadka w Santa Clarita.
Zanim wyruszyli, ogień wyglądał na dwa razy większy – powiedział 26-letni Libonati. Przybyli także strażacy i kazali jej bratu, aby przestał zamoczyć tylny taras i się stamtąd wydostał.
„Brzmiało jak palenisko” – powiedziała. „Słychać było trzaskanie ognia i wszystko się paliło. A smród był okropny, popiół wiał nam w twarz. To było po prostu takie szybkie. Widziałeś, jak to się rozprzestrzeniało i rozprzestrzeniało.
Gdy zaczęli jechać, rodzina natychmiast się rozdzieliła, a ich ścieżki przerwały płomienie, ruch uliczny i panika. Jadąc przez Palisades Village, dzielnicę handlową u podnóża wzgórza, Libonati zobaczyła ludzi na poboczu drogi filmujących piekło powyżej. „Nikt nie spodziewałby się, że ogień dotrze do wioski” – powiedziała. „Nigdy tak nie było.”
W końcu się spotkali, uściskali i udali się dalej na ranczo.
Exodus trwał nadal, zmieniając się ze strużki w szalony pośpiech. Palisades Drive, jedyna główna droga prowadząca bezpośrednio ze wzgórza do Sunset Boulevard, była zakorkowana samochodami. Niektórzy próbowali skorzystać z drogi Fire Road, alternatywnej drogi ewakuacyjnej w sytuacjach awaryjnych, ale wkrótce przejście to otoczyły płomienie – twierdzą mieszkańcy. Zachód słońca zwolnił i zatrzymał się.
Wielu spanikowanych kierowców porzuciło samochody na drodze i ruszyło pieszo, co zmusiło ekipy ratunkowe do rozsunięcia pojazdów na bok, aby umożliwić przejazd wozom strażackim. Strażacy powiedzieli mieszkańcom niektórych części okolicy, aby tymczasowo pozostali na miejscu, ponieważ początkowo nie istniało bezpośrednie zagrożenie i nie było łatwego wyjścia.
Wiatr wzmógł się, wzmagając płomienie i wypychając żar w powietrze i dalej w dół, gdzie spowodowały zapalenie nowych gorących punktów. Ogień strawił zbocze góry i przetoczył się przez Highlands, wioskę i resztę Palisades na Pacyfiku, a następnie wzdłuż wybrzeża na zachód do Malibu.
Colin Fields i Vanita Borwankar, którzy mieszkają przy Palisades Drive, wyruszyli samochodem po otrzymaniu SMS-a z powiadomieniem o potencjalnej ewakuacji. Zanim opuścili mieszkanie o godzinie 11:00, ogień zaczął już schodzić w dół, ale zator zmusił ich do zawrócenia. Wrócili pod górę do domu rodziców Fieldsa na skraju kanionu, gdzie Fields i jego brat spryskali węże w obliczu nadciągającego płomienia i sygnalizowali strażakom zaostrzenia.