Visvaldas Matijošaitis: „Biada umysłowi, gdy wszystko, co próbujesz zrobić, to krytykować
Dzieło zostało podarowane miastu przez mecenasa kultury dr Pranasa Kiznisa. W ceremonii wzięło udział kilkuset mieszkańców Kowna, a także przedstawiciele kościoła, osoby publiczne, politycy, członkowie Sejmu i ludzie ze świata sportu.
Wszyscy byli zachwyceni, że miejska galeria na świeżym powietrzu wzbogaciła się o kolejny zabytek o znaczeniu narodowym.
Jednak, niczym konopie indyjskie, lider opozycji w Radzie Miasta Kowna, Paulius Lukševičius, postanowił publicznie zademonstrować swoją „erudycję”. W wywiadzie dla komercyjnego kanału telewizyjnego na temat rzeźby A. Jogailaitisa, mówił o misz-maszu, lustrzanym byku i innych przyszłych dziełach sztuki.
Chciałbym zapytać pana Lukševičiusa, kto i kiedy nałożył mu koronę i uczynił go znawcą sztuki i światowym sędzią, aby mógł otwarcie kpić z dzieł artystów i inicjatyw mecenasów.
Osoba ta, która przez rok była wiceministrem w Ministerstwie Rolnictwa, stwierdziła, że przez ten czas zrobiła tam „WSZYSTKO”, mimo że prezes określa to ministerstwo jako najsłabsze. Do dziś powinno się to zmienić.
Z tego co wiem, samo ministerstwo odetchnęło z ulgą po pozbyciu się swojego wielkiego krytyka. Bardzo chciałbym zobaczyć raport z tego co zrobił, bo widzę korzyści z jego pracy w Radzie Miasta i mogę powiedzieć z całą pewnością: zero zero zero.
Takie nieodpowiedzialne i lekceważące wypowiedzi tylko zrażają ludzi ze świata sztuki, których twórczość mogłaby wypływać na obrzeża miasta – z korzyścią dla wszystkich, artystów i mieszkańców Kowna. Klasyczne dzieło literackie „Biada umysłowi” idealnie pasowałoby do twarzy pana Lukševičiusa.
Po uruchomieniu programu „Kowieńskie akcenty” ekspozycja w kowieńskich przestrzeniach została już uzupełniona o około 150 dzieł sztuki. Opinie są różne, ale sztuka ma generować debatę: nie żyjemy w Korei Północnej, aby mieć 100% poparcia.
Cieszymy się, że taki program istnieje w mieście i daje pracę artystom. Mamy kowieński wydział Wileńskiej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie studiują i uczą kreatywne osobowości. Chcemy, aby dzięki nim miasto stało się jeszcze piękniejsze.
Kiedy zostałem merem, stałem się niewygodny dla opozycji. Próbują krytykować i umniejszać naszą pracę w każdy możliwy sposób, mimo że sami nic nie zrobili i nie robią nic poza kłapaniem jęzorami.
Z taką filozofią daleko się nie zajedzie!
Niezależnie od tego, czy jest to „Żołnierz Wolności”, obelisk poświęcony policji, rzeźba najbardziej litewskiej litery „Ė”, czy symbol miasta – Tauras – stojący obok wejścia do Kowna.
Zawsze znajdą powody, by ich obrażać, umniejszać i poniżać. Większość mieszkańców Kowna lubi te i inne dzieła sztuki, ale nie robią z tego powodu zamieszania. Tymczasem ci, którzy krzyczą najgłośniej, są najbardziej widoczni w przestrzeni publicznej.
Typy takie jak Lukševičius mogą tylko „szczekać” i paplać. W odsłonięciu pomnika A. Jogailaitisa wzięli udział konserwatyści i inni członkowie Sejmu, którzy mają na tyle rozumu i szacunku do siebie, by nie wygadywać bzdur. Valdas Rakutis, Antanas Matulas, Jurgis Razma i Viktoras Pranckietis to tylko niektórzy z nich.
Jak wszędzie, w szeregach konserwatystów są przyzwoici ludzie i tacy, z którymi nigdy nie poszłoby się na wywiad. Pamiętam konserwatystę w zielonych okularach, który protestował pod oknami urzędu miasta, a teraz jest sądzony za pedofilię.
Rodzinne machinacje innego młodego konserwatysty, który lubi rysować i pokazywać mi różnego rodzaju rysunki podczas posiedzeń rady, Ralfa Romeiki, również niedawno wyszły na jaw. Obszar prowadzonego przez nich garażu został arbitralnie powiększony o teren publiczny.
Kowno zawsze było i pozostanie sercem litewskości. Miejscem, w którym symbole historyczne są cenione i mile widziane.
Każdy naród musi znać i szanować swoją historię. Pomniki pamięci muszą być wznoszone nie tylko w stolicy, ale na całej Litwie.
Nie krytykujcie Aleksandra Jogailaitisa, inicjatyw mecenasa dr Pranasa Kiznisa lub dzieł stworzonych przez innych artystów, aby po prostu mnie skrytykować.
Stanowisko autora opinii nie musi pokrywać się ze stanowiskiem redakcji. Autor ponosi odpowiedzialność za swoją opinię.