Tracąc ojca († 76), osaczony komik Szatmary wylewa swoje serce: „Wiedziałem, że przyszedłem się pożegnać
Popularny komik stand-upowy Michał Szatmary Potrzebował tygodnia, aby poradzić sobie z bólem. W zeszły czwartek (18 lipca) stracił swojego ojca, Karola Szatmary’ego. „Miał 76 lat i był niesamowicie inteligentnym, kochającym i zabawnym facetem. Żebyś wiedział,„, napisał na swoim profilu na Facebooku.
Podstępna choroba okazała się dla niego śmiertelna. Komik poświęcił ukochanemu ojcu długi wpis, który wywołał łzy w jego oczach.
„Powiedziałem mu, że koniec nastąpi dopiero wtedy, gdy naprawdę się skończy. Że wciąż mamy wiele wspólnych chwil, że nie byliśmy razem na meczu Premier League, że nie próbowaliśmy jeszcze wielu restauracji w Tel Awiwie. Powiedziałem mu to wszystko i życzyłem, żeby walczył i się nie poddawał„, zaczął, dodając, że jego ojciec walczył jak tygrys do końca dla ich dobra.
„Heroicznie, w końcu zdecydował się przerwać leczenie i pogodzony ze swoim nieodwracalnym losem, odszedł z godnością, jak mężczyzna. Rak go nie pokonał. Umarł razem z nim, więc w najlepszym razie jest remis” – wyznał dalej Szatmary.
Długo wahał się, czy publicznie ogłosić śmierć ojca. „Rozpaczałem samotnie i najbardziej samotnie. Ponieważ nie był człowiekiem, którego znało wielu ludzi. Był trochę introwertykiem, który nie wymagał uwagi” – wyjaśnił.
W końcu zdecydował się napisać o bolesnej stracie ojca, ponieważ na to zasługuje. „Chcę, żebyście też go poznali i zobaczyli, że był człowiekiem fasa i ojcem, któremu wiele zawdzięczam, mimo że mieszkał w Izraelu, a ja w Bratysławie. Karol czy później Aba (ojciec) był niesamowicie zabawny. Nabijał się ze wszystkiego, potrafił każdego w sekundę ironicznie, z sarkazmem zdołować. Nikt się nawet nie obrażał, bo często nie łapał jego trzylinijkowców. Zawsze był w nim niesamowity spokój, nawet gdy w ’86 załadował trójkę małych dzieci do Dacii i wyemigrował do Izraela przez Jugosławię”. wspomina.
Ojciec komika uwielbiał sport, zwłaszcza piłkę nożną. „Był niesamowicie konkurencyjny i nienawidził przegrywać. Niezależnie od tego, czy była to gra w szachy, czy w tenisa. Pamiętam jeden mecz, w którym graliśmy przeciwko sobie. On prowadził. Poślizgnąłem się i upadłem na głowę pod koniec drugiego seta. Musieliśmy dokończyć mecz, zanim zabrał mnie do szpitala z diagnozą poważnego wstrząśnienia mózgu”. zaskoczony historią.
Mimo wojny pospiesznie poleciał do Izraela, by spędzić ostatnie chwile z ojcem. „Wiedziałem, że przyszedłem się pożegnać, że polecę z Tel Awiwu do Bratysławy bez ojca. Pomimo ogromnego bólu i leków uspokajających, rozpoznał mnie, otworzył te swoje bladoniebieskie oczy i mrugnął do mnie. Rozmawialiśmy. Niedługo i nic poważnego. Ciągle żartował i pomimo niewiarygodnie smutnej sytuacji, humor nigdy go nie opuszczał. Ostatnie dwa dni tylko spał, ale wszyscy byliśmy z nim do końca”. napisał słowa, które ścisnęły mu gardło.
„Charles był dumny ze wszystkich swoich dzieci, był wspaniałym dziadkiem i zawsze pamiętał, aby przypomnieć mi, kto w rodzinie ma urodziny, abym nie zapomniał wysłać wiadomości do solenizanta. Osobiście wiele mu zawdzięczam: lubię humor, piłkę nożną, Izrael, dobre jedzenie, duże miasta i nienawidzę komunistów,” – dodał Szatmary na końcu swojego statusu.