Ostatnie posty

Robert Fico radzi sobie jak Viktor Orbán, tylko gorzej. Przeanalizowaliśmy orbanizację Słowacji

(Ten artykuł jest częścią projektu grantowego finansowanego przez Międzynarodowy Instytut Prasowy – IPI).

Kiedy Viktor Orbán ponownie został premierem Węgier w 2010 r., zapoczątkował zmiany w całym systemie politycznym. Zaczął od mediów, dlatego termin „orbanizacja” był używany jako synonim politycznej kontroli nad mediami. Jednak od tego czasu minęło 14 lat, a węgierski rząd nadal „orbanizuje” nie tylko media, ale całe społeczeństwo: prawo, edukację, służbę cywilną i całą gospodarkę. Węgierscy dziennikarze z niezależnego portalu Telex sformułowali kryteria tego, czym w rzeczywistości jest orbanizacja społeczeństwa, a Aktuality.sk sprawdziło, czy i które kryteria mają również zastosowanie na Słowacji.

Narodowy socjalizm czy nacjonalizm lemoniady

Robert Fico i Viktor Orbán są teraz politycznymi sojusznikami. Na kongresie partii Smer 17 listopada wiceprzewodniczący partii Robert Kaliňák oświadczył, że mamy najlepsze stosunki z Węgrami w ciągu ostatniego tysiąca lat. Jest to nieco zaskakujące. Zarówno Robert Fico, jak i Viktor Orbán rozpoczęli swoją karierę polityczną na zupełnie przeciwnych biegunach politycznego spektrum. Ale obaj dokonali ideologicznego zwrotu na przestrzeni lat. Podczas gdy Fico zaczynał jako komunista, który przekształcił się w socjaldemokratę po aksamitnej rewolucji, Orbán był bojownikiem o demokrację, przeciwnikiem komunizmu i liberalnym prawicowcem.

Dopiero w drugiej dekadzie XXI wieku obaj zmienili się tak, że ich ideologie polityczne zaczęły łączyć nacjonalistyczny konserwatyzm z tendencjami autorytarnymi.

Viktor Orbán postanowił pokonać swoich autorytarno-prawicowych rywali w postaci skrajnie prawicowego Jobbiku, wyprzedzając ich zarówno pod względem prawicowości, jak i radykalizmu. Robert Fico wybrał później tę samą taktykę, przejmując program, retorykę i część elektoratu od skrajnie prawicowych partii, takich jak ĽSNS i Republika.

Jednak forma nacjonalizmu zmieniła się w obu krajach. Kiedyś bycie nacjonalistą na Słowacji oznaczało bycie przeciwko Węgrom i odwrotnie, interesy węgierskich nacjonalistów były całkowicie sprzeczne z interesami Republiki Słowackiej (w tym roszczenia terytorialne). Dziś wszystko jest inaczej.

Nacjonaliści po obu stronach Dunaju znaleźli wspólne interesy – na przykład walkę z UE, liberalizm czy wspólne działania Zachodu. Według Zsolta Sarkadiego, węgierskiego dziennikarza z portalu Telex, są to bardziej interesy partyjne niż państwowe. Fidesz wybiera sojusze z krajami w zależności od tego, kto jest aktualnie u władzy. Zsolt Sarkadi nazywa to lemoniadowym nacjonalizmem, który całkowicie odszedł od pierwotnych nacjonalistycznych narracji.

Jest to najbardziej widoczne w przypadku koalicyjnego SNS. Podczas gdy anty-węgierskie nastroje były niegdyś główną polityką partii, dzisiejszy lider nacjonalistów Andrej Danko jest bezkrytycznym wielbicielem Viktora Orbána.

Inne wspólne cechy to retoryczny antyelitaryzm i plebejska polityka. Oznaką tego jest uleganie konspiracyjnym koncepcjom, zgodnie z którymi pewne (najczęściej liberalne) „elity” rządzą światem i globalną polityką. Zarówno Robert Fico, jak i Viktor Orbán pasują do roli wybawców narodu, tradycji i suwerenności narodowej od tych elit, które często są nawet personifikowane, na przykład w osobie liberalnego węgiersko-amerykańskiego biznesmena żydowskiego pochodzenia, George’a Sorosa.

Zarówno słowackie, jak i węgierskie partie rządowe zabiegają o wyborców na wsi i w regionach, podczas gdy stolica głosuje w przeważającej większości na opozycję. Zsolt Sarkadi opisuje politykę Orbána jako opartą na ludziach, którzy uważają, że przez ostatnie 20-30 lat byli po przegranej stronie. „Czują, że zmiany zachodzą dla nich zbyt szybko, że postępowcy zapominają o ich potrzebach i że są postrzegani jako źli” – dodaje Sarkadi.

Wszystkie partie w obecnej koalicji rządzącej na Słowacji celują w wiejskich wyborców i prześcigają się w obronie wiejskiej kultury. Często nawet przedstawiają ją jako jedyną tradycyjną i poprawną. Przejawia się to w częstym pozowaniu w kostiumach, wspieraniu wiejskiego folkloru, a nawet stwierdzeniach takich jak to Petera Pellegriniego, że „w Bratysławie nie ma prawdziwego życia”. Takie stwierdzenia wpisują się również w antyelitarystyczną politykę, która stara się przedstawić mieszkańców stolicy jako elitę oderwaną od rzeczywistości regionów.

Silne państwo i centralizacja władzy

Autorytaryzm przejawia się również w dążeniu do silnego państwa. To ostatnie było nawet jednym z haseł wyborczych Roberta Fico. Na Węgrzech silne i centralnie kontrolowane państwo jest jedną z głównych cech orbanizacji. Podczas gdy Smer określa je jako państwo opiekuńcze, jego polityka jest znacznie bardziej odległa od socjaldemokracji w stylu północnoeuropejskim niż od autorytarnej polityki Viktora Orbána.

Jednak Smerowi daleko do siły Fideszu, ponieważ nie ma większości konstytucyjnej, a zatem nie ma możliwości przejęcia całej władzy przez jedną partię, co ma miejsce na Węgrzech. U naszych południowych sąsiadów budowanie pozycji partii państwowej rozpoczęło się już w 2014 r.; Robert Fico nie zrobił tego w latach 2012-2016, kiedy Smer rządził samodzielnie, a system wyborczy nie był jeszcze chroniony przez konstytucję.

Obu liderów łączy również to, że interesuje ich tylko opinia większości, a nie mniejszości. „Często oznacza to podżeganie przeciwko grupom społecznym znajdującym się w niekorzystnej sytuacji, które nie mają rzeczywistej reprezentacji” – oceniają dziennikarze węgierskiego Telexu.

Przypomina to od dawna nierozwiązaną sytuację mniejszości romskiej, ale także zerowy postęp w zakresie praw mniejszości seksualnych pod wszystkimi rządami, w tym pod rządami Roberta Fico. Słowacki premier wielokrotnie odnosił się do mniejszości romskiej obraźliwym terminem „Cyganie”, a także groził „trzema toaletami”, nawiązując do mniejszości LGBTI.

Smer kieruje się badaniami opinii publicznej, które pokazują, że jest to opinia większości. Dostosowywanie się do opinii większości zamiast jej kształtowania jest definicją polityki populistycznej. Pasuje to również do skrajnie prawicowego zwrotu premierów obu krajów. Żaden z nich nie dąży do zjednoczenia większości z mniejszością, ale wręcz przeciwnie – wykorzystują różnice do polaryzacji społeczeństwa, a następnie mobilizują większość.

Suwerenność narodu ponad wszystko

W odniesieniu do Brukseli, ale także do innych organizacji ponadnarodowych (np. WHO), słowacka koalicja rządowa podkreśla „suwerenność”, którą sztucznie przeciwstawia jakiejkolwiek prozachodniej polityce.

Robert Fico zewnętrznie kopiuje politykę Orbána wobec Ukrainy, na przykład odmówił wysłania broni ze słowackich magazynów wojskowych do Ukrainy. Promuje tak zwaną politykę czterech światów, która w jego retoryce nadaje równą wagę Wschodowi, jak i Zachodowi, niezależnie od traktatów sojuszniczych. Z pozoru dla słowackiego wyborcy wygląda to dokładnie tak, jak węgierska polityka zagraniczna – krytyka Unii Europejskiej, wyjazdy robocze i współpraca gospodarcza z Chinami oraz kontakty z Rosją. Słowacki rząd wykorzystuje również temat wojny do uniwersalnego apelu o niesprecyzowany „pokój” – bez określania ceny, za jaką ma on zostać osiągnięty.

Jednak w przeciwieństwie do Viktora Orbána, Robert Fico jest dwulicowy w polityce zagranicznej i pragmatycznie manewruje między publicznością krajową a swoimi interesami w Brukseli. Pomimo swojej retoryki, nie zablokował pomocy wojskowej dla Ukrainy ani jej przyszłości w NATO, nie zablokował transportu pomocy wojskowej przez Słowację ani naprawy ukraińskiego sprzętu wojskowego lub produkcji amunicji.

Niemniej jednak, Słowacja nie odnosi podobnych sukcesów w Europie jak Viktor Orbán i bardzo podobnie boryka się z okazjonalnymi opóźnieniami w transzach europejskich pieniędzy, a nawet możliwym całkowitym wstrzymaniem przepływu funduszy UE na Słowację. Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen ma podjąć decyzję o wszczęciu tej procedury przeciwko Słowacji w 2025 roku. Różnica do tej pory polega na tym, że podczas gdy Viktor Orbán stanął w obliczu tej procedury za naruszenie praworządności, Słowacja miała do tej pory problem z KE głównie z powodu zagrożenia interesów finansowych UE – ale także z powodu zmian w praworządności, a mianowicie zniesienia Urzędu Prokuratury Specjalnej.

Komunikacja polityczna

Ani Viktor Orbán, ani Robert Fico zazwyczaj nie udzielają wywiadów krytycznym dziennikarzom i mediom. Obaj przedstawiają niezależne i krytyczne media jako swoich przeciwników politycznych, a tym samym zmniejszają swoją wiarygodność w oczach własnych wyborców. Dzieje się tak, ponieważ zdali sobie sprawę z potęgi mediów społecznościowych, w których polityk może powiedzieć wszystko w filmie wideo – bez krytycznego przeciwnika, bez wskakiwania, bez wskazywania kłamstw, wprowadzania w błąd lub propagandy.

„Viktor Orbán szybko zdał sobie sprawę, że media społecznościowe polaryzują wyborców i gra tą kartą długo i świadomie”, pisze Telex Hungary. Swoją agresywną retoryką w mediach społecznościowych Robert Fico robi to samo: polaryzuje, polaryzuje, polaryzuje. Wyzywa przeciwników i dziennikarzy, szerzy negatywne emocje.

W polityce medialnej rząd Roberta Fico chciałby naśladować model Orbána. Dowodem na to jest próba kontrolowania nadawców publicznych poprzez przekształcenie stosunkowo niezależnego RTVS w kontrolowany przez rząd STVR. Na Węgrzech większość prywatnych mediów jest również kontrolowana przez oligarchów powiązanych z rządem. Na Słowacji można zaobserwować próbę Roberta Fico spacyfikowania krytycznej telewizji Markiza poprzez groźby wobec jej właścicieli, a także podobny model oligarchicznej własności prasy poprzez grupę Penta, która ma swoje główne interesy biznesowe w sektorach regulowanych przez państwo. W przeciwieństwie do Węgier, słowackiemu rządowi jak dotąd nie udało się w pełni kontrolować większości rynku medialnego za pomocą tych form, a jedynie jego część.

Obaj przywódcy postrzegają i prezentują się tak, jakby byli genialnymi i niemal nieomylnymi strategami. Istnieje jednak różnica w ich podejściu. Orbán buduje wokół siebie aurę myśliciela, zapraszając zagranicznych pisarzy i dziennikarzy, by udowodnili jego przenikliwość. „Stara się przedstawić siebie jako przemyślanego prawicowego stratega, który prawie nigdy się nie myli” – mówi weteran węgierskiego dziennikarstwa Sarkadi.

Przewodniczący Fideszu odniósł sukces w budowaniu swojego wizerunku i inspirowaniu innych populistycznych, konserwatywnych i skrajnie prawicowych przywódców. Przyszły prezydent USA Donald Trump wymienił go jako jedynego inspirującego polityka.

Robert Fico nie otacza się intelektualistami, ani nie ma tak wielkiego nazwiska za granicą. Ma jednak pewną aurę polityka, który jest bardziej zdolny niż jego konkurenci, ponieważ udało mu się wielokrotnie wygrać wybory. Jest stosunkowo niewiele wypowiedzi, w których próbuje przedstawić siebie jako politycznego geniusza. W przeszłości określał siebie i Smer jako „mistrzów populizmu”, a znacznie później nazwał lidera opozycji, Michala Šimečkę, „swoim Salierim”. (Salieri był rywalem Mozarta, który nie dorównywał mu geniuszem muzycznym). Fico nie rozwinął jednak tego pomysłu, dlatego nie można wykluczyć innej interpretacji niż ta, że lider Smeru uważa się za geniusza podobnego do Mozarta.

Ogólnie jednak Robert Fico nie aspiruje do miana ideologicznego przywódcy. Wręcz przeciwnie, jest bardziej pragmatykiem niż ideologiem. Na przykład, Smer nie dołączył do żadnej frakcji w Parlamencie Europejskim, nawet po utworzeniu frakcji Patrioci dla Europy z jej naturalnymi sojusznikami Orbánem i Babišem.

Dziel i zwyciężaj

Komunikacja polityczna obu liderów obejmuje wspomnianą polaryzację – podział społeczeństwa, które jest albo radykalnie za Orbánem/Fico, albo przeciwko nim. Obaj politycy robią to podobnymi metodami i w tych samych kwestiach. Z reguły są to tematy, w których strach może być wykorzystywany jako podstawowa emocja mobilizująca – w szczególności migracja i wojna, ale także teorie spiskowe, na przykład o rzekomym zagrożeniu „ideologią gender” lub „propagandą LGBTI”.

Na Węgrzech pod rządami Orbána nastąpił również spadek kultury politycznej i smaku. Według Zsolta Sarkadiego, na Węgrzech chodzi o sprawowanie władzy bez skrupułów: „Normy etyczne i tematy tabu, które kiedyś ograniczały debatę polityczną, nagle przestały obowiązywać. Wyborcy zostali o tym przekonani”.

Przypomina to również to, co dzieje się na Słowacji – w polityce pojawiają się wulgaryzmy i obelgi, atakowani są członkowie rodziny, a normy przyzwoitości zanikają. Robert Fico używa ekspresyjnych słów, opisując krytyczne media jako „idiotów”, „drani”, „prostytutki”, „opętanych przez diabła”.

Zwraca się również do urzędników państwowych w sposób niegrzeczny i używając brutalnego języka, np. że „udusi własnymi rękami szefa Urzędu Regulacji Branż Sieciowych”. Takich przykładów można by przytoczyć setki; chamski i agresywny język stał się codziennym narzędziem Roberta Fico, ale także jego partyjnych kolegów i podwładnych. Podobnie jak na Węgrzech, na Słowacji udało się przekonać dużą część elektoratu, że takie słownictwo nie jest dyskwalifikujące dla polityka, a wręcz przeciwnie – pożądane. Jednak ta tradycja na Słowacji nie została wymyślona przez Roberta Fico, a raczej jedynie dostosowana do standardów pionierów nieliberalnej polityki z lat 90-tych, Vladimíra Mečiara i Jána Sloty.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że Viktor Orbán nie wymyślił tzw. demokracji nieliberalnej jako jakiegoś szczególnego modelu demokracji. Według ekspertów jest to demokracja niższej jakości z mniejszą liczbą praw jednostki, która w praktyce węgierskiej nie jest już oceniana jako demokracja, ale jako tzw. demokracja nieliberalna.

Cóż, już w 1997 roku Słowacja była wymieniana jako wyraźny przykład przez Fareeda Zakarię. Było to w czasach rządu Vladimira Mečiara w koalicji z Jánem Slotą.

Rządy prawa

Węgierscy dziennikarze zwracają również uwagę, że Fidesz jest partią założoną przez prawników, którzy stopniowo przepisują cały system prawny państwa. „W ciągu 14 lat przerobili prawie każdą istotną część węgierskiego prawa, legalizując nawet rzeczy, które są wyraźnie niemoralne lub niesprawiedliwe. Niektóre przepisy wyraźnie faworyzują Fidesz” – pisze Zsolt Sarkadi.

Główne postacie Smeru, Robert Fico i Robert Kaliňák, są prawnikami. Wielu innych prawników pracowało w przeszłości w Smerze, a niektórzy, na przykład, reprezentowali interesy konkretnych oligarchów w tle, takich jak Martin Glváč. Co ważniejsze jednak, po wyborach w 2023 r. Smer rozpoczął również współpracę z poziomu organów państwowych z kontrowersyjnymi prawnikami, którzy albo sami byli ścigani, albo są zaangażowani w obronę ściganych nominatów poprzednich rządów Roberta Fico. Przykładowo, były sędzia David Lindtner, oskarżony w dwóch sprawach, został doradcą zarówno premiera, jak i ministra obrony. Był on również zaangażowany w przygotowanie nowelizacji kodeksu karnego, która przepisała dużą część słowackiego prawa karnego zaraz po wyborach przeprowadzonych przez koalicję pod przywództwem Fico. Nowe przepisy pomogły konkretnym nominatom partii Smer w postępowaniach karnych.

Nie jest to również wydarzenie bez precedensu. „Orbán i jego partia całkowicie zmienili prawo karne już w 2012 roku. Od tego czasu zmieniają je według własnego uznania”, mówi Zsolt Sarkadi.

Główne różnice

Robert Fico nie jest podobny do Viktora Orbána w kilku fundamentalnych obszarach. Po pierwsze, nie ma większości konstytucyjnej i dlatego nie jest w stanie przeforsować niektórych zmian – na przykład w systemie wyborczym. Zasygnalizował zamiar zwiększenia kworum w wyborach z pięciu do siedmiu procent, ale nie uzyskał jeszcze politycznego poparcia swoich partnerów koalicyjnych. To właśnie w zmianie zasad wyborczych leży dotychczasowa niezwyciężoność Orbána – po prostu stworzył zasady wyborcze, które faworyzują Fidesz.

I choć Robert Fico wielokrotnie mówił o zmianie systemu wyborczego, to jak dotąd nie udało mu się osiągnąć parlamentarnej przewagi liczebnej. W rzeczywistości sugeruje on również, że chciałby systemu, który faworyzowałby większe partie i był niekorzystny dla mniejszych, ale odniósł znacznie mniejszy sukces w tym przedsięwzięciu niż jego węgierski odpowiednik.

Podobnie jest z kontrolą nad gospodarką. Węgierscy dziennikarze zwracają uwagę, że bez kontaktu z kręgiem oligarchów Orbana trudno jest robić interesy u naszych południowych sąsiadów, a w rzeczywistości można się na nich natknąć we wszystkim, od edukacji po sport. Lőrin Mészáros, przyjaciel przewodniczącego Fideszu, stał się najbogatszym Węgrem. Istnieje kilka przykładów superbogatych, którzy są zależni od państwa i Orbána w swoich interesach.

Na Słowacji sytuacja jest pod pewnymi względami podobna, ale jednocześnie nieco inna. Wśród najbogatszych Słowaków są ludzie tacy jak Tomáš Chrenek, rodzina Haščák i rodzina Tkáčov, którzy prowadzą działalność w sektorach regulowanych przez państwo, takich jak opieka zdrowotna i bankowość. Są oni jednak mniej bezpośrednio zależni od państwa i rządu Roberta Fico niż węgierscy oligarchowie. Na przykład oligarcha z Nitry, Norbert Bödör, który dorastał razem z partią Smer, jest znacznie bardziej zależny od tego, kto rządzi na Słowacji. Bödör nie należy jednak jeszcze do najbogatszych Słowaków pod względem wielkości swojego legalnego majątku, podobnie jak nie ma innych oligarchów wywodzących się ze Smeru, takich jak Vladimír Poór, Jozef Brhel czy Juraj Široký. Wręcz przeciwnie, reprezentowani są Miroslav Trnka i małżeństwo Hrubí z Eset, którzy są bardziej po stronie krytyków rządu. Pokazuje to, że Robert Fico nie ma takiej samej kontroli nad gospodarką jak Viktor Orbán. Wątpliwe jest również, czy Fico kiedykolwiek miał taki zamiar.

Dzięki tym różnicom słowacka gospodarka i społeczeństwo zachowały jak dotąd większy stopień pluralizmu niż na Węgrzech.

Leave a Response

Bogdan

Bogdan

Bogdan
Cześć, nazywam się Luca i jestem autorem tej strony z przydatnymi poradami kulinarnymi. Zawsze fascynowało mnie gotowanie i kulinarne eksperymenty. Dzięki wieloletniej praktyce i nauce różnych technik gotowania zdobyłem duże doświadczenie w gotowaniu różnych potraw.