Ostatnie posty

RAPORT. Czego dowiedzieliśmy się o ludziach i roślinach od francuskiego szamana, z którym spędziliśmy 10 dni w amazońskiej dżungli.

Podczas podróży do Peru poznałem francuskiego entuzjastę przyrody, który osiedlił się w wiosce w Amazonii, gdzie organizuje ceremonie ayahuasca i inne diety oparte na roślinach. Zanim Bruno został szamanem, pracował w barze w Nantes i przez wiele lat zmagał się z uzależnieniem od alkoholu. Dżungla go uleczyła.

Jakie były szanse na spotkanie Bruno? Nie szukałem go. Nie prosiłem o kogoś takiego jak on i nie można go wygooglować. Podróżowałem wzdłuż i wszerz Peru, kiedy w przypadkowym minibusie w drodze do przypadkowego wodospadu w towarzystwie przypadkowych turystów z Europy, imię szamana pojawiło się w rozmowie. Natychmiast pojawił się jego numer telefonu.

Napisałem do Bruno pewnego lipcowego dnia z tarasu hostelu Mural w 200-tysięcznym mieście w sercu peruwiańskiej dżungli. Powiedziałem mu, że chcę przejść na dietę roślinną, że nie wiem dokładnie, jakie mam możliwości, ale że chciałbym z nim porozmawiać.

Słyszałem najbardziej niefortunne horrory o peruwiańskich szamanach i pechowych turystach, więc postanowiłem uważnie słuchać mojego instynktu jelitowego i zobaczyć, co powiedział mi o tym ponad 40-letnim Francuzie, który stosuje tradycyjną medycynę amazońską do leczenia wszelkiego rodzaju, za cenę do sześciu razy wyższą niż większość uzdrowicieli.

Muszę jednak przyznać, że bardziej niż potrzeba diety, dziennikarska ciekawość skłoniła mnie do dowiedzenia się więcej o Bruno.

Odezwał się do mnie w ciągu kilku godzin i umówiliśmy się na spotkanie następnego dnia w hostelu, gdzie o wyznaczonej godzinie wszedł do pokoju, który dzieliłem z dziesięcioma innymi podróżnikami.

Bruno jest wysoki, szczupły, ale jędrny, z przenikliwymi niebieskimi oczami, wystającymi zębami, lekko poplamionymi mapacho (rodzaj naturalnego tytoniu, bez chemikaliów, ale z nawet dziesięciokrotnie większą ilością nikotyny, którą Francuz zawsze nosi ze sobą, już zwiniętą bez filtra, w przezroczystym woreczku). Miał wyraźny francuski akcent.

Opowiedział mi o tym, na czym polega dieta ziołowa, opowiedział mi o oczyszczaniu tytoniem i wyjaśnił, że ci, którzy chcą wziąć ayahuascę, muszą przestrzegać pięciodniowej diety w absolutnej izolacji, z zaledwie kilkoma pokarmami, ziemistymi – soczewica, plantany, owies, surowe orzechy, kakao, ryż…) bez soli i innych przypraw, bez picia czegokolwiek poza wodą, bez kontaktu z ludźmi, bez internetu, mydła i innych chemikaliów. Żadnych środków odstraszających owady w dżungli. Dla najgłębszego oczyszczenia organizmu.

Następnie opowiedział mi część swojej historii życia, a pod koniec naszej rozmowy, prawie przekonani, że jestem bezpieczny, zgodziliśmy się pojechać razem do Chazuta, amazońskiej wioski, gdzie organizuje ceremonie ayahuasca i diety ziołowe.

Ayahuasca to roślina używana w tradycyjnej medycynie duchowej wśród plemion amazońskich. Chociaż jest legalna w krajach Ameryki Południowej, w Rumunii, podobnie jak w innych krajach zachodnich, ayahuasca jest uważana za narkotyk i jest zakazana.

Podróż na koniec świata z mężczyzną, którego nie znałem

Francuski Bruno z Peru. FOTO: Iulia Hau

Bałam się przez całą drogę, przez ponad godzinę w jego samochodzie, aż dotarliśmy do Chazuty, wioski, która wydawała mi się pełna magii i tradycji. Spędziłam tam kolejne dziesięć dni, w ośrodku zbudowanym gołymi rękami na ziemi japońsko-francuskiej pary.

Miejsce składało się tylko z kilku prowizorycznych drewnianych budynków, bez wody płynącej z kranu i tylko z jednym gniazdkiem elektrycznym.

Drogi wijące się przez wysokie dżungle Amazonii są wyłożone gajami palmowymi po obu stronach, a w tle bujne, spowite chmurami wzgórza, na które można wpatrywać się godzinami.

Ale nie mogłem się tym cieszyć. Byłem odrętwiały ze strachu. Byłam na końcu świata, w samochodzie mężczyzny, którego ledwo znałam, jadąc nie wiadomo dokąd, bez zasięgu w telefonie.

Hostel El Mural funkcjonuje jako stale zmieniająca się społeczność, w której większość turystów i tych, którzy pracują lub mieszkają tam na stałe, zna się aż za dobrze. Wszyscy znają Bruno – wielu stosowało z nim diety i ceremonie ayahuasca.

Postanowiłem zaufać doświadczeniu grupy i zapytałem wszystkich o niego. Otrzymałem same dobre odpowiedzi.

Szaman czy uzdrowiciel?

Podróż przez amazońską dżunglę

Bruno woli nazywać to curandero (uzdrowiciel), a nie szaman.

„Słowo szaman pochodzi z północnej Rosji i zostało później zwulgaryzowane na wszystkich tradycyjnych praktyków, którzy starają się przywrócić równowagę w relacjach między społecznością ludzką, którą chronią, a duchami wokół nich. Funkcją szamana jest zrozumienie, z pomocą duchów, tego, czego nie można zobaczyć; co może być nierównowagą w grupie lub osobie.

Uzdrowiciel jest bardziej rodzajem lekarza: kimś, kto używa ziół do przeprowadzania protokołów leczenia. Często szamani mogą być również uzdrowicielami i odwrotnie, ale nadal są to dwie różne funkcje” – wyjaśnił Bruno.

Po raz pierwszy pojechał do Peru w wieku 29 lat, zafascynowany Amazonią, historią Inków, magią, którą to bogate miejsce przekazywało Europejczykom przez wiele stuleci.

Nie trzeba spędzić całego życia w Peru, aby zdać sobie sprawę, że wywiera ono nieoczekiwany wpływ na Francuzów, być może bardziej niż na jakąkolwiek inną narodowość. Kawiarnie, restauracje, zakwaterowanie i wszelkiego rodzaju lokalne firmy zaznaczają obecność francuskich przedsiębiorców.

Express nie jest Peru (to nie Peru), która stała się częścią codziennego słownictwa i jest używana przez Francuzów do opisania przeciętności (wszystkiego), mówi o wartości, jaką Peru ma w zbiorowej wyobraźni.

Poważne problemy z alkoholem

Rośliny zawsze przyciągały Bruno. Podobnie jak ludzka natura. Studiował gospodarkę leśną w swojej rodzinnej Bretanii, w Nantes, a kilka lat przed wyjazdem za ocean zaczął uczyć się o roślinach leczniczych.

Na początku swojego życia pracował jako barman i miał poważny problem z alkoholem. Ale to właśnie w pubach miał okazję poznać i dołączyć do regionalnego ruchu walczącego o autonomię i zachowanie kultury bretońskiej, regionu, który nie był częścią Francji aż do XVI wieku i który nosi w sobie silne dziedzictwo starożytnej kultury celtyckiej, wciąż widoczne w mentalności Bretończyków, ale także w muzyce, tańcu i kuchni.

„Problemy, jakie nasz ruch często miał z państwem, sprawiały, że angażowanie się było dość niebezpieczne, ale my byliśmy bardziej po stronie kultury. Staraliśmy się zachować kulturową, nieco polityczną i anarchistyczną wizję Bretanii, która mówiła wiele o indywidualnej odpowiedzialności i możliwości samowystarczalności”.

Jego matka poprosiła go, by podróżował, zanim zacznie przepijać pieniądze w barach

Wioska Chazuta, Peru. FOTO: Iulia Hau

Mama Bruno zmarła z powodu alkoholizmu, a jego ojciec był uzależniony przez całe życie.

„Nasze relacje nie zawsze były łatwe, ale w końcu była moją mamą. Rodzice nas kochali, wykształcili, dali nam wszystko, czego potrzebowaliśmy, by zbudować własne życie. Oczywiście mieli swoje problemy jako małe dzieci, a ich związek był skomplikowany, ale myślę, że bardzo się kochali”.

Przez trzy lata żyła pomiędzy tymi dwoma światami: z jednej strony miasto, puby, alkohol, nocne życie i polityczny bunt; z drugiej strony las, rośliny, uzdrawianie, o których dowiedziała się od doświadczonych przyjaciół w różnych częściach Francji.

Przed śmiercią matka zostawiła mu pewną sumę pieniędzy i poprosiła, by podróżował, zanim wyda wszystko w pubach, a on posłuchał jej rady. Kilkakrotnie podróżował do Peru, przeplatając lato pracując we Francji z miesiącami spędzonymi w dżungli pod okiem doświadczonych szamanów.

Podróżował do Iquitos, początkowo by uczestniczyć w ceremoniach ayahuasca szamana Luisa Culquitana, ale także by oczyszczać się z tytoniu i stosować płaskie diety, takie jak camalonga, ajo sacha, toe, mucura, chiric sanango.

Podczas ceremonii, w której ayahuasca wydawała się nie mieć na niego żadnego wpływu, zdał sobie sprawę, że dwa głosy w jego głowie były w konflikcie: jeden zastanawiał się, co robi tam zamiast w domu, pijąc drinka z przyjaciółmi, a drugi buntował się, przypominając mu, że żyje marzeniem z dzieciństwa – życiem i nauką tradycyjnej medycyny od szamanów Amazonii.

„Wtedy zdałem sobie sprawę, że mam blokadę, że mój umysł robi wszystko, by nie uwolnić się od nałogu”.

Zdeterminowany, by poznać innych szamanów i nauczyć się innych rodzajów leczenia, trafił do domu Pedro Panduro, człowieka, który uprawiał ayahuascę w swoim ogrodzie i spożywał ją trzy razy w tygodniu. Tam poznał innego młodego Francuza, kierowanego ciekawością i pragnieniem uzdrowienia przodków, a podczas lata spędzonego z Pedro Panduro rozwinęła się między nimi silna przyjaźń.

„Zacząłem śpiewać, pracować nad swoim głosem, czuć rzeczy wyłaniające się z moich sesji koncentracji. Wiele nauczyłem się od Pedro, jego postawa była zawsze wyprostowana, dumna, skupiona na tym, co robił…”, dodał Bruno.

Wtedy też poznał Dianę, kobietę, która miała zostać jego żoną i z którą miał stworzyć sześcioosobową rodzinę. Babcia Diany ze strony matki urodziła się w plemieniu amazońskim i całe jej życie, a następnie życie jej dwojga potomków, było ściśle związane z medycyną tradycyjną.

Zdała sobie sprawę, że nie może jednocześnie uczyć się o roślinach i medycynie oraz wycinać drzew w dżungli

Laboratorium Bruno w dżungli. FOTO: Iulia Hau

Fidel Oliver był trzecim mentorem Bruno – 86-letni, na wpół ślepy Brazylijczyk, wiecznie noszący fajkę między ustami, który mieszkał z żoną w domu bez prądu i wody.

„To był dla mnie szok spotkać tego człowieka, który nie miał nic, a mimo to zawsze był pogodny. Od niego dowiedziałem się, jak przygotować ayahuascę, jak dmuchać tytoń (rytuał wykonywany podczas ceremonii ayahuasca), ale także o mądrości, która tkwi w ziołolecznictwie i prostych rzeczach w życiu” – powiedział mi Francuz.

W okresie, o którym mowa, Bruno próbował zbudować ośrodek i często chodził do dżungli, aby ścinać drzewa potrzebne do budowy. Ponieważ drewno było nieustannie kradzione, zdał sobie sprawę, że nie może jednocześnie uczyć się o roślinach i medycynie oraz wycinać drzew w dżungli – że jego wysiłki są nie na miejscu. Porzucił projekt.

Postanowił wrócić do Francji po raz ostatni, pracować tam przez ostatnie lato, sprzedać swoją przyczepę kempingową i przenieść się do Peru na stałe w wieku 33 lat, kiedy Diana po raz pierwszy zaszła w ciążę.

Przez następne pięć lat przebywał w Tarapoto, mieście, w którym go poznałem, pracując w ośrodku leczenia uzależnień i badań nad medycyną tradycyjną. Bruno był odpowiedzialny za tworzenie i marketing produktów ziołowych laboratorium, komunikację z francuskimi współpracownikami i odwiedzanie ogrodu botanicznego centrum.

W kulturze amazońskiej ayahuasca jest uważana za lekarstwo

Następnie przeniósł się wraz z rodziną do wioski Sana Ana del Río Mayor, gdzie za niewielki spadek otrzymany po ojcu kupił działkę i wybudował dom. Wraz z żoną otworzyli własne laboratorium i sklep, w którym sprzedaje kremy ziołowe, oleje i inne kosmetyki, a także sam stosuje diety ziołowe, aby lepiej zrozumieć i rozwijać się duchowo.

Minęło kilka lat, zanim poczuł, że zdobył wystarczające doświadczenie, aby poprowadzić oczyszczanie tytoniu, ceremonie ayahuasca i kompletne diety ziołowe dla innych.

Kiedy zapytałem go o cel ceremonii ayahuasca, powiedział mi, że przede wszystkim w kulturze amazońskiej ayahuasca jest uważana za lekarstwo. Pomaga zrównoważyć, uzdrowić, poczuć się lepiej w codziennym życiu, oczyścić traumę, złość, smutek i zyskać szersze spojrzenie na życie.

Powiedział mi również, że mądrość ziół i umiejętność ich używania jest przekazywana z jednego mistrza na drugiego i że nikt nie może być przewodnikiem bez przejścia przez osobisty proces transformacji.

Troska o innych

Uliczne jedzenie w Tarapoto, Peru. FOTO: Iulia Hau

Osobiście byłem pod wrażeniem troski Bruno o innych. Atmosfera, którą udaje mu się stworzyć, to atmosfera zaufania i bezpieczeństwa. Dał mi poczucie, że nieustannie służy innym, prowadząc indywidualne rozmowy w razie potrzeby, wykonując masaż lub okrywając kocem kogoś, komu było zimno, nawet bez pytania.

Trzy lata później nadal pyta mnie, jak sobie radzę i interesuje się moim rozwojem osobistym.

Zapytałem go, czy prawie psychoterapeutyczny element rozmowy z pacjentami o ich historii życia, wzorcach zachowań, traumach i głębokich tęsknotach był czymś, czego nauczył się od swoich mistrzów. Powiedział mi, że nie. Rdzenni szamani nie mówią zbyt wiele, ale potrzeba otwarcia się i bycia zrozumianym jest charakterystyczna dla świata zachodniego, a pragnienie zrozumienia ludzkiej psychiki jest częścią jego struktury.

„Nauczyłem się tego w pubach, które odwiedzałem w młodości. W rzeczywistości moja praca jest taka sama. Nadal daję ludziom drinki, słucham ich i śpiewam im. Różnica z ayahuascą polega na tym, że muszę wypić tylko jedną szklankę” – powiedział mi ze śmiechem w rozmowie, którą niedawno z nim przeprowadziłem.

Chce całkowicie poświęcić się roślinom

Bruno ma teraz 48 lat i czuje się gotowy, by niemal całkowicie poświęcić się ziołolecznictwu. Wiele osób, z którymi pracuje, to turyści, zarówno zagraniczni, jak i peruwiańscy, którzy wzywają go na ceremonie, dłuższe diety trwające tydzień lub dwa, a nawet wielomiesięczne kuracje. Wielu dowiaduje się o nim, tak jak ja, od innych podróżników, których zaufanie zdobył dzięki swojej trosce, sztuce słuchania i pasji do roślin.

Jego długoterminowe plany to przede wszystkim edukacja dzieci, aby mogły być wolne i mieć szczęśliwe życie. Następnie będzie kontynuował naukę o roślinach, pracował z nimi i pomagał innym leczyć się i uczyć.

Jeśli chcesz posłuchać Bruno podczas ceremonii, możesz to zrobić poniżej:

Leave a Response

Bogdan

Bogdan

Bogdan
Cześć, nazywam się Luca i jestem autorem tej strony z przydatnymi poradami kulinarnymi. Zawsze fascynowało mnie gotowanie i kulinarne eksperymenty. Dzięki wieloletniej praktyce i nauce różnych technik gotowania zdobyłem duże doświadczenie w gotowaniu różnych potraw.