Ostatnie posty

Profesor Rasa Čepaitienė: Nie mamy już osobowości na taką skalę, które powiedziałyby dość tym całym bachanaliom nikczemności!

Kilka lat temu, na międzynarodowej konferencji, mój kolega, znany rosyjski historyk, powiedział mi, że wysłał do prestiżowego zachodniego czasopisma naukowego artykuł o Żydach, którzy pracowali w sowieckich strukturach represyjnych, oparty na solidnych materiałach archiwalnych.

Natychmiast otrzymał werdykt od przerażonych recenzentów, że artykuł nie może zostać opublikowany, ponieważ jest otwarcie antysemicki, podobnie jak sam autor, który ośmielił się poruszyć taki temat! Mój kolega zaśmiał się, ponieważ sam jest Żydem.

Słyszałem później wiele podobnych historii, nawet od kolegów, którzy byli bardzo postępowi i semitofilni.

Inny Żyd, Norman Finkelstein, którego oboje rodzice przeszli przez piekło nazistowskich obozów koncentracyjnych i przeżyli, miał więcej szczęścia: jego książka o przemyśle Holokaustu, tj. cynicznym wykorzystywaniu żydowskiej tragedii II wojny światowej przez różne organizacje żydowskie dla korzyści finansowych lub politycznych, których zebrał i podał wiele konkretnych przykładów, została opublikowana.

Została ona oczywiście również szeroko oczerniona i nazwana „antysemicką”, i chociaż została przetłumaczona na język litewski, spotkała się albo z głuchą ciszą, albo z pomrukami naszych intelektualistów, którzy są już bardzo świadomi tego trendu. Nie jest tak, że jest się do czego przyczepić, bo z faktami nie da się dyskutować, ale nie wypada też poruszać tej kwestii w ten sposób – więc przynajmniej otwórz usta.

Dziś temat „antysemityzmu” na Litwie stał się toksyczną, zakaźną chorobą.

Najmniejsza krytyka polityki Izraela wobec Palestyńczyków, najmniejsze skomlenie przeciwko wybrykom pani Kukliansky i spółki w ich ciągłym i systematycznym krzyżowaniu Litwinów i Żydów, a także wyciąganie korzyści z tego płynących – i już jesteś strasznym „antysemitą”, ze wszystkimi konsekwencjami dla twojej kariery i reputacji, które się z tym wiążą.

Jeśli jednak na początku niepodległości nasi historycy, tacy jak dr Liudas Truska, byli w stanie spokojnie zbadać kwestię, dlaczego w 1940 r. istniała duża liczba miejscowej młodzieży żydowskiej, która stanęła po stronie Sowietów i pomagała im w okupacji i sowietyzacji Litwy, jakie były przesłanki Holokaustu i jego specyfiki na Litwie, itd, W dłuższej perspektywie zawodowi historycy lub inni obywatele zaczęli już być sumiennie skalpowani za stawianie podobnych pytań – pomyślmy o przypadkach dr Petrasa Stankersa, inspektora etyki akademickiej dr Vigilijusa Sadauskasa lub posła do Sejmu prof. dr Valdasa Rákutisa.

Jeśli jednak dziś przestrzeń publiczna jest tak gorliwie desowietyzowana poprzez wymazywanie wszelkich śladów pamięci o sowieckich kolaborantach w litewskiej literaturze, dlaczego nie podjąć tej kwestii bardziej fundamentalnie i nie wymienić, którzy obywatele Republiki Litewskiej różnych narodowości zdradzili swój kraj, kolaborowali z wrogiem i popełnili jakie zbrodnie przeciwko innym obywatelom Republiki Litewskiej?

Skąd ta wybiórczość na tle narodowościowym i ostrożność? Tuszowanie, przemilczanie, autocenzura, strach przed prawdą? Skąd te podwójne, potrójne, siedmiokrotne… standardy, które pozwalają Czerwonej Partyzantce otrzymać Order bez uprzedniego ustalenia jej prawdziwej roli w masakrze wioski Kaniūkai.

A pani Kukliansky może publicznie postulować nienawiść Żydów do Litwinów bez żadnych konsekwencji prawnych (przerażające jest wyobrażenie sobie odwrotnego przypadku i losu autora takich słów, gdyby je wypowiedział) lub szantażować ją rzekomymi listami od niemieckiego ambasadora grożącymi anulowaniem umowy o rozmieszczeniu batalionu do obrony „tak strasznie antysemickiego kraju”.

Pozwolenie innemu z jej rodaków na bezkarne nazywanie w sieciach społecznościowych każdego, kogo nie lubi, „ułomnym” (przypominam, że tak naziści nazywali niepełnosprawnych, a decyzja o ich masowej eksterminacji była warunkiem wstępnym Holokaustu).

Zezwolenie rządowi I. Šimonytė, bez konsultacji ze społeczeństwem, na wypłatę wielomilionowego odszkodowania już wypłaconego LŽB za czasów A. Brazauskasa, a ponadto na przekazanie mu narodowego pomnika architektury i historii (historii Sąjūdis!) – Pałacu Kultury i Sportu. I tak dalej, i tak dalej.

I okazuje się, że kwestionowanie lub krytykowanie takich decyzji jest już strasznym „antysemityzmem”, za który trzeba po raz kolejny spoliczkować Litwę na całym świecie, jak to mają w zwyczaju te jastrzębie.

Remigijus Žemaitaitis, niezależnie od tego, jak bardzo można go osądzać, po prostu odważył się poruszyć te kwestie, a wyborcy, którzy nie mieli nikogo, kto mógłby reprezentować i wyrazić swoje niezadowolenie z takiej polityki przywilejów i wykluczenia, zaufali mu i przekazali mu uprawnienia do ich reprezentowania.

Zwłaszcza, że były obietnice ujawnienia zarówno tajnych współpracowników sowieckiego KGB, jak i przeprowadzenia audytu finansowego pracy odchodzącego rządu, co mogło być głęboko nielubiane i postrzegane jako zagrożenie dla stworzonego skorumpowanego systemu.

Chociaż nasza konstytucja mówi o równości wszystkich obywateli wobec prawa, Litwa od dawna znana jest z istnienia ekskluzywnych grup, które nie podlegają standardom i obowiązkom reszty z nas.

Które mogą sobie pozwolić na mówienie lub robienie praktycznie wszystkiego, pasożytując na finansach publicznych, nie tworząc w zamian niczego pozytywnego i korzystnego dla wszystkich, a nie tylko dla własnej wąskiej grupy, a co więcej, nieustannie odgrywając rolę wiecznie pokrzywdzonej ofiary.

Była sowiecka prokurator, która potrafiła pstryknąć palcami i sprawić, że dziesiątki policyjnych ekip i polityków pędziły na jej stronę, gotowe spełnić każdą jej zachciankę, płacze na widok ludowego kalkulatora, który rzekomo usłyszała po raz pierwszy, a po zaadaptowaniu go na własny użytek, strasznie boi się możliwej przemocy.

Więc zdelegalizujmy litewski folklor i Užgavėnes, zdelegalizujmy jego kolekcjonerów i badaczy – nie ma w tym nic antysemickiego i homofobicznego! Wyrwijmy z bibliotek strony partyzanckich pism z antysemickimi fragmentami, a nawet lepiej – spalmy je wszystkie i ogłośmy całą litewską walkę o wolność Sąjūd zgromadzeniem antysemitów i Żydów, którzy ukrywają się przed wymiarem sprawiedliwości! (o, tak, właśnie to robią teraz Sowieci i ich gorliwi zwolennicy).

Pójdźmy jeszcze dalej – zburzmy pomniki strasznego antysemity Vince’a Kudirki, który choć osobiście nie strzelał do Żydów, bo zmarł pod koniec XIX wieku, to ośmieszał ich w swoich pamfletach i satyrach.

Zastąpmy stworzony przez niego hymn czymś bardziej odpowiednim, na przykład stworzonym przez ojca Tomasa Venclovę, bardzo postępowego poetę, niestrudzonego bojownika z ciemnotą i zacofaniem Litwinów, obrońcę jastrzębi, ojca nie mniej postępowego poety Antanasa.

Nie wątpię, że znajdą się tacy, którzy go jeszcze znają, a ci, którzy go nie znają, szybko by go sobie przypomnieli, nieprawdaż?

Cytowanie folkloru (tak, jest brzydki, ale jest też ciekawym źródłem historycznym dla badaczy) jest więcej niż przerażające, ale otwarte wezwania Valinskasa do strzelania do Polaków, czy Ramanauskasa Greitaia do strzelania do tych, którzy słuchają rosyjskiej muzyki, a także podżeganie dzieci do bicia swoich nauczycieli to „nic takiego” dla organów ścigania.

Jeśli straszny antysemita Žemaitaitis jest tak straszny, to dlaczego w ogóle pozwolono mu założyć partię i startować w wyborach? Czyżby musiał przejść przez wiele prawnych i biurokratycznych filtrów?

Po to, żeby KK znowu wyrwała go z Sejmu jak muchę z barszczu?

Po to, by Prezydent Rzeczypospolitej uznał za antysemitę nie tylko jego, ale i całą jego partię, której delegowanym partyjnym ministrom grozi teraz wykluczeniem z tworzonego rządu?

Mógł być konsekwentny i wraz z Winokurem ogłosić wszystkich wyborców NA antysemitami.

Od kiedy na Litwie istnieje domniemanie zbiorowej winy i odpowiedzialności?

Przypomnę, że stosowali je naziści i Sowieci… a nasz prezydent zdaje się przysięgał, że będzie jednakowo sprawiedliwy dla wszystkich.

Ogólnie rzecz biorąc, po co zawracać sobie głowę głosowaniem na takich jak Žemaitaitis czy Gražulis, jeśli elita zdecyduje się później usunąć ich z parlamentu?

Abrakadabra z procedurami prawnymi i voila – niewygodny przeciwnik zdyskredytowany i wyeliminowany!

Po co w ogóle chodzić na wybory, skoro decyzję o przekazaniu prawa do reprezentacji kandydatowi można łatwo zakwestionować i po prostu odrzucić na szczycie struktury władzy?

Nie pozwólmy -itom, -fobom i -inom robić tego, czego nie rozumieją – po co w ogóle demokracja i rotacja rządzących, skoro dotychczasowi wiedzą lepiej i nie godzi się im konsultować z jakimiś ciemnymi, konserwatywnymi i destrukcyjnymi zabobonnymi nieszczęśnikami?

Polityczne wykorzystywanie historii do kreowania wiecznych ofiar i wiecznych sprawców oraz moralnej wyższości tych pierwszych nad drugimi już dziś przeradza się w groteskowy, makabryczny taniec na grobach prawdziwych ofiar różnych narodowości.

Siewcy nienawiści i niesprawiedliwości żywią się rozbudzoną nienawiścią. Staje się to dla nich niemożliwą do wygrania grą o wysoką dywidendę, więc dlaczego mieliby z niej rezygnować?

Szkoda tylko, że w sytuacji, gdy litewscy politycy pilnie śpiewają pieśń sprawiedliwości, a inteligencja potulnie milczy, nie mamy już osobistości na miarę prof. Leonidasa Donskisa czy niedawno zmarłego dziennikarza Vitalijusa Karakorskisa, którzy powiedzieliby tym całym bachanaliom łajdactwa i klanom wymuszonych krokodylich łez: „Dość!

Ale niestety nie ma ich już wśród nas.

Istnieje film zatytułowany „Portraying the Victim”.

Opowiada o facecie, który pracował w policyjnym zespole dochodzeniowym, rekonstruując przestępstwo i odgrywając rolę ofiary, aby sprawdzić, czy mogło być tak, jak mówi podejrzany lub świadkowie.

Wszystko kończy się tym, że truje własną rodzinę, a jego koledzy przesłuchujący już przychodzą do jego domu…

Ten post został po raz pierwszy opublikowany na osobistym koncie autora na Facebooku.

Leave a Response

Bogdan

Bogdan

Bogdan
Cześć, nazywam się Luca i jestem autorem tej strony z przydatnymi poradami kulinarnymi. Zawsze fascynowało mnie gotowanie i kulinarne eksperymenty. Dzięki wieloletniej praktyce i nauce różnych technik gotowania zdobyłem duże doświadczenie w gotowaniu różnych potraw.