Proeuropejskie partie Rumunii zgadzają się na utworzenie kordonu sanitarnego przeciwko skrajnej prawicy | Międzynarodowy
Rumuńskie partie proeuropejskie utworzą koalicję rządową, aby zdusić w zarodku każdą opcję dojścia skrajnej prawicy do władzy po wyborach legislacyjnych 1 grudnia. Ponadto formacje te zgodziły się pracować nad przedstawieniem wspólnego kandydata w kolejnych wyborach prezydenckich zaplanowanych na I kwartał 2025 r., po ujawnieniu kampanii „rosyjskich ataków hybrydowych” na korzyść zwycięskiego kandydata Calina Georgescu.
Partia Socjaldemokratyczna (PSD) i Partia Narodowo-Liberalna (PNL), partie obecnie rządzące w koalicji wraz z Unią Ratuj Rumunię (USR), Demokratyczną Unią Węgrów Rumunii (UDMR) i Parlamentarną Grupą Mniejszości (w tym 19 przedstawicieli) podpisali oświadczenie, w którym wyrazili „swoje zdecydowane zaangażowanie na rzecz utworzenia proeuropejskiej większości w rumuńskim parlamencie, proeuropejskiego rządu oraz wsparcia potencjalnym wspólnym proeuropejskim kandydatem w wyborach prezydenckich”.
Formacje te spotkają się ponownie w najbliższą środę, aby sfinalizować szczegóły, jednak według bliskich źródeł kandydatem na prezydenta nie będzie żaden z przywódców zasiadających przy stole głównych frakcji: ani Marcel Ciolacu, obecny premier i lider PSD; ani Ilie Bolojan, prezes PNL; ani, w zasadzie, Elena Lasconi z USR. Byłoby jednak zaskoczeniem, gdyby kandydatem nie został ten ostatni, który w pierwszej turze wyborów prezydenckich zajął drugie miejsce, za . Partie najpierw ustalą profil kandydata, a następnie w nadchodzących dniach przeanalizują preferencje wyborców w drodze ankiet.
Pięć frakcji posiada ponad 65% mandatów zarówno w Izbie Deputowanych, jak i w Senacie. Reszta przypada na trzy partie ekstremistyczne: Sojusz na rzecz Związku Rumunów (AUR) – drugi w wyborach parlamentarnych z 18,3%, za PSD z 22,3% –, SOS i Partię Starszych Ludzi (POT).
„W nadchodzących dniach cztery partie i przedstawiciele mniejszości narodowych będą pracować nad wspólnym programem rządowym, opartym na rozwoju i reformach, który będzie uwzględniał priorytety obywateli” – zapewniło pięć partii w komunikacie.
Po spotkaniu pierwszą reakcją był Lasconi, który ma nadzieję na wyjście z sytuacji wywołanej powstaniem skrajnej prawicy w kraju: „Rumunia przeżywa bardzo trudny okres. Ale pokonaliśmy to spokojnie, stosując zdecydowane środki i dialog”. Lasconi, burmistrz Campulung, małego miasteczka liczącego około 27 000 mieszkańców, położonego półtorej godziny drogi od Bukaresztu, napisał na Facebooku: „Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby Rumunom było lepiej, aby żyli w pokoju i bezpieczeństwie w kraj, który kochamy.”
Ze swojej strony przywódca ekstremistycznej formacji AUR George Simion zaatakował we wtorek wieczorem proeuropejski sojusz: „To dranie, którzy naśmiewali się z wyborów prezydenckich i woli Rumunów” – napisał na Facebooku wiadomość.
Apelacja skrajnej prawicy odrzucona
Najwyższy Sąd Kasacyjny i Sprawiedliwości (CPIJ) odrzucił w środę skargę Simiona na decyzję Trybunału Konstytucyjnego o unieważnieniu całego procesu wyborczego w wyborach prezydenckich z 6 grudnia. Decyzja jest ostateczna. Ultrapolityk zarzucił, że orzeczenie przyjęte przez sędziów konstytucyjnych stanowi „niezwykle niebezpieczny precedens”. Simion zarzucił, że wyrok narusza artykuł stanowiący, że „suwerenność narodowa należy do narodu rumuńskiego i jest wykonywana poprzez jego wybranych przedstawicieli”. I argumentował, że spowoduje to również utratę zaufania obywateli do demokracji, wyborów i praworządności.
Unieważnienie przez Trybunał Konstytucyjny wyborów prezydenckich ujawniło podziały w kraju. 24 listopada sąd zatwierdził pierwszą turę, w której Georgescu zwyciężył przed Lasconim, ale rewelacje tajnych służb, na które wezwano obecnego prezydenta kraju Klausa Iohannisa, spowodowały zalew środków z kilku instytucji. Trybunał Konstytucyjny ostatecznie sparaliżował proces wyborczy w ubiegły piątek, na dwa dni przed drugą turą. Z informacji ujawnionych przez wywiad wynika, że prorosyjski kandydat Georgescu skorzystał z masowej operacji wpływów z zagranicy, aby wpłynąć na jej wynik.
Ustępujący prezydent Rumunii Klaus Iohannis zwołał w środę nowy parlament, z którego wyłoni się nowa władza wykonawcza. Mandat głowy państwa wygasa 21 grudnia, ale Trybunał Konstytucyjny ustalił, że Iohannis może sprawować swój urząd „do inauguracji nowo wybranego prezydenta”, po wyborach. Iohannis potwierdził, że będzie nadal przewodzić do czasu powołania nowego rządu, który będzie decydował o terminie powtórzenia wyborów prezydenckich.