Ostatnie posty

Problem w ukraińskiej armii: żołnierzom dostarczano niedziałające pociski moździerzowe

Granaty zacinały się w moździerzach lub po kilku sekundach lądowały kilkadziesiąt metrów od moździerza. W Ukrainie badają, w jaki sposób obrońcy na froncie mogli zostać zaopatrzeni w niedziałającą amunicję.

Sami ukraińscy żołnierze zaczęli zwracać uwagę na problem z ukraińskimi pociskami moździerzowymi kalibru 120 mm za pośrednictwem mediów. Pierwszym, który zwrócił uwagę na wadliwie działającą amunicję na początku listopada był portal .

Teraz opublikowała ona wywiad z jednym z żołnierzy, który pokazał redaktorowi na przykład, jak suszą proch na piecach, ponieważ proch, który trafia na front, staje się mokry z powodu złej jakości opakowania.

Żołnierze pokazali również dziennikarzowi wadliwie działające kapsuły, które normalnie powinny wystrzelić granat z moździerza. Zamiast odpalić granat, utknął on bezpośrednio w lufie moździerza lub wylądował w pobliżu miejsca, z którego żołnierze próbowali go wystrzelić.

Rozpoczyna się ostrzał i nagle – nic się nie dzieje

Znany krytyk rządu, dziennikarz Jurij Butusow, nazwał dostarczanie niesprawnych granatów karygodnym zaniedbaniem. Przypomniał, że amunicja niskiej jakości może mieć wpływ na sytuację na froncie.

„Moździerze ryzykując życie udają się na pozycje kontrolowane przez drony wroga, aby otworzyć ogień. Piechota na pozycjach prosi o ten ogień, aby moździerze mogły zniszczyć atakujących rosyjskich żołnierzy. Moździerze każą im iść, rozpoczyna się ostrzał i nagle – nic się nie dzieje. Nigdzie nie ma wsparcia ogniowego. Nasi żołnierze muszą więc wejść w walkę kontaktową. Ludzie giną, ponieważ na front dostarczane są miny niskiej jakości, niefunkcjonalne, za które ktoś wziął odpowiedzialność, a ktoś z kolei wziął pieniądze za ich produkcję” – skomentował na swoim wideoblogu.

Według TSN, problemy z wadliwie działającymi pociskami moździerzowymi wystąpiły na kilku odcinkach frontu od rosyjskiego obwodu kurskiego do Kurachowa w obwodzie donieckim.

Za problemy ma odpowiadać spadek temperatury

W wywiadzie dla frakcji Holos deputowany Serhij Rachmanin, który jest członkiem parlamentarnej Komisji Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, powiedział, że dostawy granatów są oceniane przez międzyresortową komisję, dodając, że niekoniecznie jest to wina produkcji.

„Na przykład proch strzelniczy jest bardzo wrażliwą rzeczą, może zamoknąć nawet przy minimalnych wahaniach temperatury. Wtedy nie można go użyć. Bądźmy szczerzy, niektórzy żołnierze nie wiedzą, jak go przechowywać w określonych warunkach. Niektórzy dowódcy nawet o tym nie mówią” – powiedział.

Ostatecznie Międzyresortowa Komisja Śledcza za główne przyczyny wypadków z granatami uznała właśnie spadek temperatury i zwiększoną wilgotność.

„W warunkach suchej pogody granaty nie wykazywały żadnych problemów”, cytuje Suspilne Fedira Wenisławskiego, deputowanego rządzącej partii Słudzy Ludu w Komitecie Bezpieczeństwa Narodowego.

Żołnierze zaczęli otwarcie narzekać na problemy z amunicją moździerzową na początku listopada.

Minus sto tysięcy pocisków

Strona Suspile twierdzi, że według jej źródła przypadki wadliwych granatów dotyczą tylko jednej partii. Ta została już nakazana przez Ministerstwo Obrony do wycofania z obiegu. Według Venislavsky’ego, producent zobowiązał się do dostarczenia nowej amunicji dla wojska.

„Nie mogę mówić o ilościach, ponieważ są to informacje poufne” – powiedział poseł, dodając, że to organy ścigania powinny ocenić, czy dostawy naruszyły prawo.

Yuri Nikolov, dziennikarz śledczy projektu Nashi Hroshi (Nasze Pieniądze, red.), napisał na stronie internetowej, że należało wycofać co najmniej sto tysięcy granatów, które wystarczyłyby na sześć miesięcy walki, gdyby były wykorzystywane ekonomicznie. „Dopiero po sprawdzeniu we wszystkich jednostkach zakres fiaska będzie jasny”, napisał.

Wycofanie stu tysięcy min przez Tetianę Nikolayenko oznaczałoby dla państwa stratę co najmniej 50 milionów euro, ponieważ ceny na rynku europejskim wahały się w ciągu roku od 530 do 570 euro za pocisk moździerzowy.

Według Nikolova, wycofane granaty powinny zostać zastąpione importowanymi, ale dotarcie ich na front może zająć trochę czasu.

Śledczy podkreślił, że ryzyko było znane

Z materiału Nikola wynika, że jest to bardziej złożony problem niż tylko obwinianie pogody i złego przechowywania prochu.

W swoim materiale dziennikarz wyjaśnia, że zimą ubiegłego roku podczas spotkań przedstawicieli Ministerstwa Obrony i Ministerstwa Przemysłu Strategicznego zdecydowano, że państwo powinno pilnie zawrzeć umowy na dostawy amunicji, przede wszystkim z krajowymi producentami.

Przypomnijmy, że w ubiegłym roku Ukrainę zaczął nękać tzw. głód amunicji po tym, jak Europa nie była w stanie dostarczyć amunicji zgodnie z obietnicą, a amerykańskie dostawy zostały opóźnione przez polityczne spory między Republikanami i Demokratami. Dlatego też Ukraina podkreśliła, że będzie musiała w większym stopniu polegać na własnych zdolnościach produkcyjnych.

Według Nikolova, na spotkaniu ministerstw strategicznych postanowiono opracować kontrakty na różne rodzaje amunicji, w tym na dostawy setek tysięcy pocisków moździerzowych kalibru 120 milimetrów.

Jednak według Nikolova, Główna Dyrekcja Oceny Technicznej w Ministerstwie Obrony ostrzegła przed możliwym ryzykiem związanym ze szkoleniem wykwalifikowanego personelu lub dostarczaniem komponentów. Obejmowały one na przykład brak masowej produkcji detonatora M-12, który jest odpowiedzialny za detonację amunicji. Nikolov zwrócił również uwagę na możliwy brak bardziej systematycznej kontroli jakości amunicji.

Wszystko to, zdaniem dziennikarza, może ostatecznie stać się przeszkodą.

Zaczęli badać sprawę dopiero po opublikowaniu wideo

„Pierwsze pociski kalibru 120 mm trafiły na front w czerwcu. Wtedy nie było z nimi większych problemów. Potem nastąpiła kilkumiesięczna przerwa, a we wrześniu fabryka wznowiła dostawy. Wtedy zaczęły się problemy” – napisał Nikolov.

Od 18 września do 10 listopada, jak powiedział, żołnierze zauważyli na przykład, że miny lądowały w odległości od dziesięciu do 150 metrów od moździerza lub spadały od stu do sześciuset metrów od celu, w który celowali żołnierze.

Według Nikolova, zdarzały się również przypadki, gdy amunicja w ogóle nie wylatywała z moździerza lub granat nie eksplodował w celu.

„Władze wojskowe nie zareagowały aż do 6 listopada, kiedy dziennikarz Jurij Butusow opublikował nagranie wideo przedstawiające partię granatów, z której na dziesięć strzałów wystrzelił tylko jeden” – powiedział.

Ministerstwo Obrony oświadczyło we wtorek, że od trzech tygodni aktywnie bada problemy z wadliwie działającymi pociskami moździerzowymi.

Bogdan

Bogdan

Bogdan
Cześć, nazywam się Luca i jestem autorem tej strony z przydatnymi poradami kulinarnymi. Zawsze fascynowało mnie gotowanie i kulinarne eksperymenty. Dzięki wieloletniej praktyce i nauce różnych technik gotowania zdobyłem duże doświadczenie w gotowaniu różnych potraw.