Polityczna poprawność – aż do absurdu
– Słowo może ranić i miażdżyć, czy słowo jest bronią?
– Nie ma innego sposobu, aby to ująć. Istnieją na to miliony dowodów w historii świata. Słowo stworzyło ludzką cywilizację. Ludzie są jedynymi na świecie, którzy używają słowa jako broni i to właśnie odróżnia nas od innych gatunków i dlatego jesteśmy w pewnym sensie panami świata.
– A kiedy słowo nas rani? Zapytałem kobietę w ankiecie populacyjnej, czy jest już na emeryturze. Obraziła się, że nie użyłem słowa „senior”. Słowo „emerytura” nie obraża, ale dodanie przyrostka i końcówki i użycie słowa „emeryt” obraża. Czy jest na to jakaś podstawa językowa?
– Ludzie nie lubią być nazywani emerytami lub seniorami, ponieważ chcą być młodzi. Zjawisko to jest związane z faktem, że ludzie chcą być młodzi.
Jeśli mówimy o słowach, to dziś ta przesadna poprawność polityczna osiągnęła poziom absurdu i idiotyzmu. Nie mówię o Zachodzie, gdzie nie można już powiedzieć „policjant” czy „policjantka”, ale „policja”, nie policjant czy policjantka, ale policja.
Nie mówi się już „chairman”, czyli przewodniczący, ale „chair”, mniej więcej krzesło. Widzisz, jest już zawstydzanie ze względu na płeć i nie rozumiem dlaczego.
W historii świata zawsze istniały dwie płcie i istnieją do dziś. Nazywanie ich jest całkowicie normalne. Człowiek zaczyna się wstydzić czegoś, czego nie musi się wstydzić, i nagle z jakiegoś powodu zostaje oskarżony o język. Język zaczyna się psuć.
Kiedyś istniało słowo „niepełnosprawny” – osoba, która jest upośledzona, to właśnie oznacza – „niezdolny”. Zostało ono zmienione na „niepełnosprawny”, co oznacza to samo. A teraz mówi się, że nie można już mówić „niepełnosprawny”, trzeba to powiedzieć w inny sposób.
Kilka lat temu wyjaśniono, że nie można już mówić „alkoholik”, ale osoba cierpiąca na alkoholizm lub coś w tym rodzaju. To samo zastępuje się próbą wynalezienia na nowo koła języka i dostosowania się do poprawności politycznej.
Rozumiem, że czasami może to być uzasadnione. Na przykład słowo „czarnuch” na Litwie nie ma negatywnej konotacji.
Nie mieliśmy niewolników, nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, że gdzieś w Ameryce nazywają czarnych ludzi czarnuchami. I stało się to obelgą. Nigdy tego nie mieliśmy.
Ale teraz mówi się nam, że nie można już mówić „czarnuch”, ponieważ gdzie indziej stało się to obelgą. Prawdopodobnie zabronią nam też mówić „Żyd”, ponieważ na przykład w Rosji jest to obelga. Na Litwie nie jest.
Język staje się zakładnikiem polityki i globalistycznych antywartości, i jest mi z tego powodu bardzo przykro.
– Jednym z najnowszych przykładów są wytyczne rozpowszechniane przez Związek Lekarzy Santa Clínicas dla zawodów medycznych w celu zapewnienia dobrostanu pacjentów, słowa „mąż”, „żona” są klasyfikowane jako język obraźliwy i powinny być używane w odniesieniu do „partnera”, „partnerki”.
– Ludzie mogą śmierdzieć na różne sposoby. Konstytucja Litwy przewiduje, że rodzina składa się z mężczyzny i kobiety. Mężczyzna w rodzinie nazywany jest mężem, kobieta w rodzinie nazywana jest żoną. To dwa piękne litewskie słowa i nie można ich zakazać.
Dopóki sama rodzina nie zostanie zakazana.
Jeśli ktoś przychodzi do lekarza i czuje się jak ósma lub 35. płeć, może się tak czuć z psychologiem lub psychoterapeutą, ale jeśli przychodzi do urologa lub ginekologa, może czuć się jak 36. płeć i będzie traktowany jak mężczyzna lub kobieta. Tak więc rzeczywistość i fantazja są sprzeczne.
– Czy mąż lub żona nie obraziliby się, gdyby lekarz nazwał ich partnerami? Czy nie pojawią się nowe przestępstwa?
– To może nazywajmy ich „partnerem” lub „małżonkiem”, niezależnie od statusu. Jeszcze dalej, „konkubina”, „konkubina”, niezależnie od statusu. Nawet będąc w związku małżeńskim, mężczyzna i kobieta są swoimi konkubinami. Dochodzimy do absurdu.
Rzeczywiście istnieje pewna cywilizacyjna, kulturowa tradycja, że partner i partnerka w języku litewskim oznaczają nie tylko męża i żonę, ale także konkubentów i osoby tej samej płci.
Dlatego nazywanie kogoś partnerem, gdy naprawdę wiesz, że nadchodzi osoba zamężna, jest moim zdaniem znacznie bardziej agresywne.
Jeśli status jest jasny, to powinno się powiedzieć: uprawiasz seks z żoną? Jeśli są jakieś problemy.
Jeśli osoba o niejasnym stanie cywilnym przychodzi do lekarza, może on zapytać: czy uprawia pan seks ze swoją partnerką? Wszystko ma swój kontekst i swoje miejsce.
Ale zmiana męża i żony – partner, partnerka – jest moim zdaniem agresją i zniewagą. Nigdy nie zgodziłbym się na to, żeby moja żona była nazywana moją partnerką.
– Z powyższych zaleceń wynika, że w przypadku niepewności co do tożsamości pacjenta należy zapytać, jaki zaimek – on, ona – powinien być używany.
– Kiedy nie jest jasne, kto stoi przed tobą, jest to bardzo rzadkie. Słyszałem, że na zachodnich uniwersytetach i w instytucjach nie można już mówić „studenci” i „studentki” i trzeba znaleźć inne formy.
Podam przykład z esperanto, ponieważ jest to język międzynarodowy; seniorzy to mężczyźni, a seniorki to kobiety. Aby zwracać się zarówno do mężczyzn, jak i do kobiet, stosuje się przedrostek ge-, a teraz chce się go usunąć, ponieważ wskazuje on, że zwracamy się zarówno do mężczyzn, jak i do kobiet. Pytanie brzmi, jak w takim razie zwracamy się do ludzi? Problemy powstają z niczego.
W języku litewskim również podjęto próby stworzenia takich problemów. Rodzaj męski jest jak płeć generatywna, kiedy zwracasz się do publiczności składającej się zarówno z mężczyzn, jak i kobiet, zwracasz się do nich per „drogi”.
Kiedy mówisz „kochanie”, oznacza to, że publiczność to same kobiety. Niektórzy uznali to za bardzo obraźliwe. Wytyczne Uniwersytetu Wileńskiego podejmowały komiczne próby wymyślenia słowa „mężczyzna”.
Nowe słowo, które nie oznacza ani mężczyzny, ani kobiety. Takie tendencje są absolutnie niezrozumiałe, powiedziałbym nawet, że perwersyjne.
– Czy przy opracowywaniu wytycznych konsultowano się z językoznawcami?
– Jeśli mówimy o słynnych wytycznych Uniwersytetu, to nie konsultowano się z językoznawcami. Najwyraźniej zdali sobie sprawę, jaki błąd popełnili, ponieważ opinia publiczna była nie tyle zbulwersowana, co wyśmiana przez wytyczne, a dziś słowo „mężczyzna” jest przykładem niekompetencji językowej i dysymulacji.
Co do Rzecznika Równych Szans, to nie mogę teraz odpowiedzieć przykładami, ale moim zdaniem wiele podobnych instytucji odeszło od agendy partii Wolność – nie ochrony równych praw, a jedynie ochrony praw mniejszości.
– A co z pisownią nazwisk, która była i jest przedmiotem wielu dyskusji w społeczeństwie – czy to kwestia języka, czy tożsamości?
– Pisownia nazwisk jest z pewnością kwestią języka, ale także kwestią relacji między człowiekiem a państwem. Kiedy ludzie mówią: „To moja prywatna sprawa… Nie, to nie tylko twoja prywatna sprawa.
Nazwiska zostały wprowadzone, aby można było zidentyfikować rodzinę lub plemię ludzi. Aby ci ludzie pojawiali się w określonych rejestrach. Nazwisko jest kwestią pokrewieństwa.
Nazwisko jest kwestią języka, a jeśli językiem urzędowym na Litwie jest litewski, musi być pisane zgodnie z zasadami języka litewskiego. I to litewskimi literami. Oczywiście językoznawcy muszą mieć tutaj ostateczne zdanie.
Kilkadziesiąt lat temu, kiedy zezwolono na rozszerzenie tradycyjnych nazwisk o końcówkę -ė, wydawało się, że problem zostanie rozwiązany, ponieważ był to krok, który nie wskazywałby na stan cywilny kobiety.
Obecnie absurd końcówki -a jest poruszany, ponieważ na Litwie, ponieważ istnieją nazwiska męskie z końcówką -a, w wielu przypadkach nie można już odróżnić rodzaju męskiego od żeńskiego.
Końcówka -a i tak jest słowiańska i zupełnie niezrozumiałe jest, dlaczego chcą wprowadzać takie końcówki na Litwie! Czy to motyw polityczny, czy polityczne show? Dlaczego chcą wypłukać język litewski i litewskie nazwiska? Ten upór jest bardzo zaskakujący.
To, co się tutaj dzieje, jest bardzo uderzające, ponieważ przed rozpoczęciem tej już kończącej się kadencji program Partii Wolności bardzo wyraźnie stwierdzał, że Państwowa Komisja Języka Litewskiego i Państwowa Inspekcja Językowa zostaną zlikwidowane.
Była to bardzo jasno określona polityka, że Litwa potrzebuje drugiego rzeczywistego języka państwowego, angielskiego.
Bardzo wyraźnie stwierdzono, że w okręgach, w których istnieje pewna liczba mniejszości narodowych, należy wprowadzić dwujęzyczność lub trójjęzyczność.
Innymi słowy, atak na język narodowy. Trwa to już prawie pięć lat i można się tylko cieszyć, że tej większości nie udało się uchwalić ustawy konstytucyjnej o języku państwowym, co byłoby katastrofalne dla języka państwowego.
Państwowa Inspekcja Językowa również nie została zlikwidowana, a widzieliśmy, jak minister kultury mobbingował szefa Państwowej Inspekcji Językowej, Audriusa Valotkę, i jak długo ten mobbing trwał …
Mam wielką nadzieję, że obecna większość nie będzie w stanie wyrządzić wiele szkód językowi państwowemu w ciągu pozostałych kilku miesięcy.
Sześć miesięcy temu, wiosną, marszałek Sejmu Čmilytė przedstawiła projekt Agencji Opieki Społecznej, który zlikwidowałby Państwową Komisję Języka Litewskiego, Radę Rodziny, Radę Kultury Etnicznej i około 7 innych instytucji, i połączył je w Agencję Opieki Społecznej, na czele której stanąłby płatny menedżer.
Innymi słowy, język, historia, dziedzictwo i rodzina byłyby kierowane przez wynajętego menedżera.
Powstałby kołchoz, a wszystkie te instytucje zniknęłyby. Ta propozycja została odłożona do szuflady ku przerażeniu opinii publicznej. Ale próby są ciągłe. A czuwanie musi być bardzo silne.