Nieznana wojna w Etiopii
«TO mój mąż zginął kilka miesięcy temu podczas wojny w Amharze. Zostałam sama z córką, która ma teraz osiem miesięcy. Nie mam jej gdzie zostawić, żeby poszła do pracy” mówi nam Afia pokazując nam dziecko, które nosi na plecach.
Nie mając innego wyjścia, spędza dni żebrząc na ruchliwym placu na obrzeżach Addis Abeby, gdzie wiele autobusów zatrzymuje się przed cerkwią.
Afia mówi po angielsku, co najwyraźniej jest rzadkością u żebraka w Addis Abebie. „Skończyłem szkołę. Ja też przez dwa lata studiowałem na uniwersytecie, żeby studiować inżynierię, ale przerwałem to, bo się ożeniłem.. Jej mąż zginął kilka miesięcy po urodzeniu pierwszego dziecka.
Następnie znaleziono Afię powieszoną na drzewie: nie ma nikogo, kto by ją przytulił do dziecka, gdy idzie do pracy – z tym problemem boryka się zbyt wiele kobiet – dlatego przez cały dzień nosi córkę na plecach, sprzedając gumę ludziom wysiadającym na przystankach autobusowych lub żebracym od wiernych z pobliskiego kościoła.
Wybuch w Amharze, jednym z 12 regionów Etiopii, wywrócił do góry nogami życie wielu mieszkańców kraju, ale dla reszty świata jest to jedna z „nieznanych wojen” roku 2024. Co roku, obok konfliktów, które przyciągają uwagę całego świata, uwagę, zawsze są tacy, którzy szaleją na uboczu, z dala od interesów społeczności międzynarodowej – zwłaszcza jeśli są to wojny domowe, takie jak wojna w Amharze.
Rywalizacja, bieda i korupcja
W kwietniu 2023 roku wybuchł konflikt pomiędzy milicją Amhara Fano a armią rządową. Powodem była podjęta przez rząd próba rozwiązania Sił Specjalnych Amhary w celu włączenia ich do armii narodowej, ale w rzeczywistości napięcie wzrosło od roku. Co zaskakujące, zaczęło się od porozumienia pokojowego podpisanego przez rząd Etiopii w 2022 r., które zakończyło wojnę w Tigray, innym regionie Etiopii.
Fano, który w Tigray walczył po stronie rządu z lokalnymi rebeliantami, uznał porozumienie pokojowe za zdradliwe i chwycił za broń przeciwko armii narodowej kraju. Głębszą przyczyną jest rywalizacja między grupami etnicznymi Etiopii: Amharowie historycznie zdominowali życie gospodarcze i polityczne kraju, Tigrai (z regionu o tej samej nazwie na północy, na granicy z Erytreą) przejęli kontrolę w latach 90. zdominowany przez Oromo, największą grupę etniczną w kraju, do której .
„Każdy nowy rząd zwalnia urzędników państwowych i zatrudnia swoich ze swojej grupy etnicznej”wyjaśniają nam Etiopczycy.
Od tego czasu wojna w Amharze trwa i szacuje się, że spowodowała ponad 15 000 ofiar. W Addis Abebie i okolicach, Oromii, nie ma działań wojennych, ale skutki konfliktu domowego są oczywiste: żołnierze kontrolują samochody na ulicach, a przy wejściach do hoteli, restauracji i innych przedsiębiorstw instaluje się wykrywacze metalu w celu wykrywania broni i materiały wybuchowe.
„Rząd martwi się, że wojna przeniesie się do Addis Abeby”– opowiada nam mieszkaniec stolicy.
W stolicy nie spotkaliśmy żadnych białych turystów, gdyż najpopularniejsze kierunki turystyczne, takie jak Lalibela, znajdują się w ogarniętej wojną Amharze. Nieliczni Chińczycy przemierzający Addis Abebę – co po etiopsku oznacza „nowy kwiat” – są przedsiębiorcami od „Chiny kupują wszystko w Etiopii”jak mówią miejscowi.
„Buduje naszą infrastrukturę, sprowadzając chińskich pracowników żyjących w warunkach «więziennych», co stworzyło problem wśród Etiopczyków dotkniętych bezrobociem”.
Przeludnienie i bieda
Etiopia liczy niecałe 130 milionów mieszkańców i jest drugim pod względem liczby ludności krajem po Nigerii, a oczekuje się, że do 2050 roku liczba ta osiągnie 200 milionów. „Addis Abeba to Bruksela Afryki”, – mówią nam miejscowi, dumni, że w ich mieście mieści się siedziba Unii Afrykańskiej, która liczy 55 państw członkowskich.
Etiopia jest wyjątkiem w Afryce w tym sensie, że nigdy nie doświadczyła kolonializmu. Jest to zasadniczo chrześcijańska (ponad 67%), zdominowana przez ortodoksów (prawie 44%), następnie ewangelików (prawie 23%), natomiast drugą co do wielkości religią jest islam (31%), głównie wśród etiopskiej grupy etnicznej Somalii.
„Właściwie szacuje się, że populacja Etiopii osiągnęła 150 milionów, ale rząd nie przeprowadza spisu ludności (s.s.: od 2007) ponieważ grupy etniczne są finansowane według liczby ludności i istnieje obawa, że nowy spis zmieni korelacje”, nazywają nas mieszkańcami, zawsze chętnymi do rozmowy o swoim kraju.
Przepełnienie znajduje odzwierciedlenie w ogromnych korkach w Addis Abebie, które gwałtownie wzrosły i obecnie dosłownie sięgają okolic lotniska.
Z dzielnicy Bole, w której znajdują się hotele i ambasady, można dojść spacerem do międzynarodowego lotniska o tej samej nazwie, które widać na końcu centralnej alei. Rząd wywłaszcza wszystko obok bulwarów, żeby je poszerzyć, sygnalizacja świetlna jest nieliczna.
Przeludnienie i ciągłe wojny pogłębiają biedę. W Addis Abebie to oczywiste, poza stolicą – absolutne. Jedziemy 50 kilometrów od Addis Abeby, aby dystrybuować żywność wraz z organizacją Synesis Pigi AMKE, oddziałem organizacji pozarządowej Time to Help Germany. Domy są w większości blaszane, drogi są gruntowe, samochody są rzadkie. Ludzie poruszają się w powozach ciągniętych przez muły.
Wchodzimy do pierwszego domu, ma on maksymalnie 10 metrów kwadratowych. Cały pokój o blaszanych ścianach podzielonych pośrodku plastikową zasłoną: z jednej strony łóżko, a w rogu „góra” pościeli, z drugiej palenisko (kuchnia) i dwa wypatroszone fotele przed stary telewizor – salon.
W tym domu mieszka kobieta z trójką dzieci: jedno, dziecko, noszone na plecach, drugie, czteroletnia dziewczynka, je na siedząco w łóżku, a najstarsze, siedmioletnie, jest nieobecne w szkole . Nasza kobieta wyjaśnia, że jej mąż wyjechał rok temu w poszukiwaniu pracy i od tego czasu zaginął. Jest wdzięczna za jedzenie, które jej przynieśliśmy: ryż, rośliny strączkowe, makaron, cukier, mąkę.
W sąsiednich domach, w sąsiednich wioskach ta sama historia. Blaszane ściany, które „gryzą” chłodem nocy – Addis Abeba i otaczająca ją równina znajdują się na wysokości 2355 m npm, co oznacza, że w dzień pali słońce, a w nocy jest przenikliwie zimno – dół w pomieszczeniu z drewnem do gotowania i ogrzewania, stare telewizory, często czarno-białe, brak telefonu komórkowego, toaleta dookoła dziura w ziemi pól, nie ma bieżącej wody – nawet w Addis Abebie przychodzi ona dwa razy w tygodniu i ci, którzy mają na to środki, gromadzą ją w zbiornikach.
Niektóre z „domów”, które odwiedzamy, są własnością rządu i są wynajmowane osobom bezdomnym za czynsz wynoszący 10 euro rocznie – ale wielu ma trudności ze znalezieniem nawet takiej kwoty. Na jednym z nich widzimy bardzo starą kobietę. – Ile ona ma lat? pytamy.
Tłumaczka i członkini lokalnej organizacji humanitarnej, która pomaga nam w dystrybucji żywności, mówi „60”, ale od razu dodaje: „Najprawdopodobniej nie zna swojego wieku, prawdopodobnie nawet nie umie liczyć, po prostu podała liczbę, żeby na coś odpowiedzieć”.
Poniżej wita nas szczupła kobieta. Ma dziewięcioro dzieci, niektóre z nich otaczają nas uśmiechem, a ona znów jest w ciąży. Liczba urodzeń jest wysoka, kampanie uświadamiające w zakresie planowania rodziny mają niewielki wpływ – „wielu, zwłaszcza na wsi, odnosi się do nich z nieufnością”, – wyjaśniają nam – w rezultacie co roku na ulicach porzuca się około 25 000 noworodków, a niektóre z nich znajdują na wpół zjedzone przez hieny.
Dramat z osieroconymi dziećmi
W Addis Abebie odwiedzamy sierociniec, aby rozdawać żywność i lekarstwa. Znajduje się w nim 37 dzieci, wiele z nich jest upośledzonych umysłowo lub niepełnosprawnych fizycznie, ponieważ jako pierwsze są porzucane na ulicy.
Etiopia dostarczała dzieci do adopcji na Zachód, w tym do Grecji, ale rząd zakazał im wjazdu za granicę osiem lat temu, kiedy w Addis Abebie szeroko nagłośniono zabójstwo małej dziewczynki adoptowanej w USA. Od tego czasu sytuacja w etiopskich sierocińcach jest rozpaczliwa.
„Przeważnie chłopcy są porzucani, podczas gdy bardzo nieliczni, głównie dziewczynki, są proszeni o adopcję przez Etiopczyków”, wyjaśnia nam dyrektor sierocińca.
„Ledwo żyjemy dzięki prywatnym darowiznom, nie mamy funduszy rządowych. Policja odbiera porzucone dzieci, zabiera je do państwowego sierocińca, a stamtąd rozdaje je do różnych domów dziecka, takich jak nasz. Przed zmianą polityki adopcjami zagranicznymi zajmowało się 65 agencji. Dziś nie ma żadnego. Naciskamy na rząd, aby umożliwił adopcję obcokrajowcom, ale w tej chwili nie mamy pozytywnych przesłanek”.
W Addis Abebie nierówności są ewidentne: z jednej strony na ulicach żebracy, slumsy i kozy, a z drugiej wszędzie powstają drapacze chmur. Przeznaczone głównie pod projekty mieszkaniowe, zdecydowana większość trafia na rynek nieruchomości.
Programy te skierowane są do średniej i małej klasy średniej: „Program 40-60 – czyli 40% finansuje kupujący, a 60% pożycza rząd za pośrednictwem banków państwowych na niskie oprocentowanie – skierowany jest do najzamożniejszych i dotyczy mieszkań w centrum, natomiast 20% programy stosowane są w najbardziej odległych dzielnicach stolicy -80 i 10-90″, nam wyjaśniają.
„Ziemia należy do rządu i dzierżawi ją na 99 lat, podatek od nieruchomości wprowadzono po raz pierwszy w zeszłym roku”.
Wielu Etiopczyków żuje pobudzające zioło, kat (lub rozmawia, jak je wymawia), które trzymają przy policzku niczym „piłkę”, dopóki nie uwolni się lekko euforycznych substancji. „Co jest największą zaletą Etiopczyków, a co największą wadą?” pytamy Mohameda, który „prowadzi” nas podczas przeżuwania jedzenia na Mercado, największym targu na świeżym powietrzu w Addis Abebie i całej Afryce. „Z jednej strony gościnność i wzajemne wsparcie, z drugiej brak edukacji i jedności” odpowiada.