„Nie pytałem, nie”: dziennikarze się mylili, mówi Marcelo o Czarnogórze
Prezydent RP lekceważy problemy z Premierem. Analizę tego, co wydarzyło się w Martim Moniz, należy przeprowadzić z „skromnością”.
Wydawało się Marcelo Rebelo de Souza zostawił dla siebie coś w rodzaju Świąt Bożego Narodzenia Luis Czarnogóra.
„Solidarność instytucjonalna, która zawsze była dobra między Prezydentem RP a kolejnymi rządami i pozostaje wyraźnie dobra, nie wystarczy. Ale to nie wystarczy.
„Obecnie, ponieważ problemy są jeszcze poważniejsze, musi istnieć strategiczna współpracaczy to w polityce wewnętrznej, polityce zagranicznej czy Obronie Narodowej.”
Ale przecież nie.
Następnego dnia Prezydent RP zapytany, czy domagał się lub powiedział, że chce, większej strategicznej współpracy z Premierem, zaprzeczył temu pomysłowi.
„Nie pytałem, nie. Nie, nie. Nie powiedziałem, że tego chcę, nie”, Marcelo zaczął od odpowiedzi dziennikarzom podczas wizyty na Wyspach Zielonego Przylądka.
Prezydent RP wyjaśnił: „Powiedział, że (współpraca strategiczna) już istnieje i że jest to punkt, który w tym momencie ma fundamentalne znaczenie”.
I podkreślił: „Ze strony Rządu i Prezydenta, istnieje całkowita współpraca w wymiarze strategicznym„.
Marcelo Rebelo de Sousa upierał się, że nie prosił o dalszą współpracę z Luísem Montenegro: „Dziś jest ona bardziej wzmocniona ze względu na sytuację międzynarodową oraz problemy, z którymi musimy się zmierzyć na świecie i w Europie. Ale jest to już wzmocniona współpraca„.
Dostarczone na PSP
W piątek Prezydent Republiki oświadczył, że chce zobaczyć zdjęcia z czwartku w Martim Moniz w Lizbonie, aby je skomentować, ale jako ogólną zasadę bronił tego, że z bezpieczeństwa należy korzystać ze skromnością.
„Byłem na Wyspach Zielonego Przylądka, Nie miałem okazji widzieć nawet zdjęć nie ma, bo przyjechałem późno i dzisiaj byłem zajęty kilkoma innymi obowiązkami. Dlatego nie będę komentował tej sprawy” – Marcelo Rebelo de Sousa rozpoczął od odpowiedzi dziennikarzom przed inicjatywą w Cascais, w dzielnicy Lizbony.
Głowa państwa wspomniała jednak następnie, że „w ogóle” bronił, „że bezpieczeństwo jest bardzo ważne dla życia ludzi oraz dla stabilności sytuacji społecznej, gospodarczej i politycznej” oraz że „należy je sprawować z poszanowaniem konstytucji i prawa zasady”.
„Należy zachować zarówno bezpieczeństwo, jak i np. dochodzenie sądowe, bez ryzyka uznania, że nagłośnienie lub wykorzystanie form relacjonowania wydarzeń w trakcie ich trwania odbiera znaczenie i charakter pedagogiczny, jakie musi mieć ta interwencja” – stwierdził. stwierdził.
„I trzeba to zrobić com przyniesiony. Trzeba to robić ze skromnością, o której myślę także w innych rodzajach działań, w imię afirmacji instytucji oraz ich pedagogicznej i wzorcowej wagi” – dodał.
Marcelo Rebelo de Sousa chce „dokładnie zobaczyć, co się stało” w operacji Policji Bezpieczeństwa Publicznego (PSP) w Martim Moniz, aby zrozumieć, „w jakim stopniu istniała równowaga interwencji”, „czy miał na tyle skromności, czy nie, aby tę sytuację.”
Prezydent RP podkreślił, że zgodnie z oświadczeniem PSP, które, jak twierdził, przeczytał, „chodziło o wykonanie sześciu mandatów sędziowskich” oraz że „interwencja, na pierwszy rzut oka, polegała na zastosowaniu się do orzeczenia sądu z interwencją Ministrowi Publicznemu w bardzo konkretnych celach.”
Zapytany, czy operacja ta mogła zostać przeprowadzona w odpowiedzi na poczucie braku bezpieczeństwa, odpowiedział: „Tam nie było to postrzeganie, tam było to wypełnianie mandatów o charakterze sądowym„.
„Teraz, jeśli w jakiś sposób zabrakło tej skromności, jaką powinien mieć tego typu interwencja, można to zweryfikować dopiero, gdy zobaczę obrazy i zrozumiem, co się właściwie wydarzyło” – dodał.
Odnosząc się do możliwości udania się do Martima Moniza, głowa państwa odpowiedziała, że najpierw chce „zobaczyć dokładnie, co się stało”.
„W tej chwili nic nie powinno się tam dziać poza tym, co dzieje się każdego dnia, czyli normalnie spotykamy tam wielu Portugalczyków i wielu obcokrajowców najróżniejszych narodowości, jest to obszar wielokulturowy, wielocywilizacyjny, przez długi czas czas” – zastanawiał się.
Marcelo Rebelo de Sousa wspomniał, że był tam kilka razy z „timorskimi braćmi” i „w kontakcie ze społecznościami takimi jak Chińczycy, Pakistańczycy, Hindusi i inni, którzy mają tam swoje placówki lub działalność”.