„Nie jestem w stanie płakać, ale boję się cały czas, budzę się krzycząc w środku nocy” | Hiszpania
Na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku. María José otwiera drzwi swojego domu i zaprasza do siedzenia w lśniącą kuchnię, w której nie ma śladu błota. Z „cholernego błota”. Światło wchodzi na dziedziniec patio. Wszystko jest nienaganne i na miejscu. Kiedy mówi, spójrz w oczy i uśmiecha się. To rzadki uśmiech, trochę melancholijny, trochę twardy, trochę wymuszony. Jest 47 -letnią piękną kobietą, z blond lokami, które opadają na jej ramiona. Mówi, że zanim został dużo naprawiony na wszystko, ale już nie, że nie ma na to ochoty. Naprawdę, nie ma ochoty. Ponieważ, chociaż na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku, nic nie jest w porządku.
María José Almazán nie wróciła do pracy od nocy, w której życie zostało odwrócone w zimnych perfumach. Kiedy został zamknięty w sklepie, podczas gdy woda wspięła się i wspięła się z niewidomych ulicy. Kiedy wielokrotnie dzwonił do Desperate w 112, nie zwracając na niego uwagi. Kiedy wyszedł na prezentację, która dzięki Bogu pękła siłą prądu. Kiedy złapał drzewo, aby powódź go nie przeciągnęła. Kiedy przytulił przednią szybę, wiedząc, że jego życie zależało od udania się. Kiedy niektórzy sąsiedzi uratowali się, podnosząc go z kablem przedłużacza, który przewrócił się obok talii. Kiedy poranek spędził słuchając krzyków podczas oglądania cieni unoszących się w wodzie, które nie wiedziały, czy są gałęzią czy martwą …
„Widzisz mnie teraz i możesz pomyśleć, że dobrze wyglądam, że wyglądam jak twarda osoba … ale po tym, co się stało, nie mogę normalnie kontynuować życia” – wyjaśnia. „Nie mogę. Przeżyłem, ale zostałem tam. Bez niczego.
Ostatnie sześć miesięcy było trudne, Dana pozostawiła dziesiątki tysięcy krzywdy wszelkiego rodzaju: 228 osób zmarło i domy, firmy, firmy, samochody … i chodzenie dzisiaj w tych wioskach pokazuje rzeczywistość, która nie ma nic wspólnego z apokalipsą błota dni, które wydarzyły się z zimną kroplą, jest wielu ludzi z niewidocznymi, ale bardzo głębokimi obrażeniami.
Ten raport jest historią trzech z nich, tylko przykład wszystkich tych, którzy sześć miesięcy później są nadal uwięzieni w Danie. Amparo Chisvert-Tarazona nie może wrócić do swojego domu w Paiporcie, tak samo, w którym wisiał od drzwi przez sześć godzin z swoją 91-letnią matką, nie czekając na pieniądze, które nie przychodzą i bez których nie może zacząć żyć.
Wróćmy chwilę z Marią José. „Po Danie nic nie zdawałem sobie sprawy”, zastanawia się nad swoją jadalnią. „Chodziłem. Parter mojego domu, w którym mamy salon i kuchnię, było całkowicie rozbite, więc spędziłem dużo czasu z dziećmi i mężem oraz pomoc przyjaciół i wolontariuszy, naprawiając wszystko. Żyjemy dni bez światła, jedząc w kolejce zawieszonych na wymiotach bez więcej.
Dzień po powodzi zaczęło biegać buku na przeziębienie, które zmarły „dziewczyny z Druni”. Była jedną z nich, w sklepie, a tego popołudnia pracowała z trzema kolejnymi towarzyszami. Każdy z nich doznał własnych dramatycznych przygodów po czterech pływających do wybuchu. Jeden pozostał na drzewie, a wszystko, co ciągnęło powódź, uderzało go przez wiele godzin. Pozostali dwaj wspięli się razem do innego samochodu i ostatecznie uratowali ich arkuszami z balkonu. Ale łobuz jego śmierci biegał jak prochowiec, powodując dodatkowe szkody. „Spotkałem się na ulicy z wieloma ludźmi, którzy byli zaskoczeni, widząc mnie żyjącą” – mówi. „A czasem mi się to przydarza, sześć miesięcy później. Wiem, że są bardzo szczęśliwi, że jest dobrze, ale wyczerpujące jest wyjaśnienia raz po raz. W tych wioskach kontynuujemy nie mówienie o czymkolwiek innym niż Dana, a zatem jeszcze trudniej jest odwrócić stronę”.
María José przeżywa to, co wydarzyło się wiele razy, nie chcąc tego, ponieważ przychodzi mi na myśl, nawet jeśli nie chce. Inni robią to na receptę terapeutyczną. W tych miesiącach uczestniczył w licznych indywidualnych konsultacjach psychologicznych i terapii grupowej oferowanej przez Radę Miasta Catarroja, co jest bardzo przydatne, ponieważ może dzielić się swoimi doznaniami i obawami z ludźmi, którzy przeszli w podobnych sytuacjach. On także sesje z psychologiem specjalizującym się w traumie, który opiera się na powrocie do tych wspomnień, powracając do 29 października. „Mam nadzieję, że jest to przydatne, ponieważ wydostam się stamtąd, wyczerpany” – wyjaśnia. „Jedyne, co jestem pewien, że nie jest moją winą, aby być tak. Każdy przetwarza to wszystko, jak potrafisz”.
Dom Amparo znajduje się w Paiporta, na małej ulicy dla pieszych przy niskich budynkach, w której nagle i w ciągu kilku minut pojawił się gigantyczne fale. Dom jest nadal pusty. Wyraża, że od czasu tragedii upłynęło sześć miesięcy, ponieważ wydaje się, że czas nie minął. Ma 66 lat i mieszkała z matką, 91 lat. Jest domem rodzinnym życia. Na ich parterze przez dziesięciolecia prowadzili kwiat dzielnicy, aż do raka, siostra Amparo, która była duszą sklepu. I tam prawdopodobnie zdążyliby Amparo i jego matkę w dniu Dany, gdyby dachy nie były tak wysokie, co pozwoliło im oddychać, chwytając drzwi, podczas gdy wszystkie meble domu unosiły się wokół nich.
Obaj przeżyli, ale ich matka wyjechała z zapaleniem płuc po spędzeniu godzin w tej gniewnej wodzie. Nigdy nie skończył odzyskiwać, wyszedł i zmarł dwa miesiące po zawale serca. Istnieje wiele takich przypadków, nie pojawiają się jako ofiary Dany, ponieważ nie umarły tego ranka. „Moja matka była starszą kobietą, ale myślę, że jej śmierć przyspieszała powódź” – mówi siostra Amparo, która uważa ją za bohatera za uratowanie jej. „Cóż, przynajmniej moglibyśmy się z nią pożegnać” – mówi z zaparymi oczami. „Wybacz, bardzo płaczę. Ale zajmuje nam wiele godzin, aby dowiedzieć się, czy moja siostra i moja matka żyli czy martwa. Na tych ulicach Paiporta wszystko było bardzo trudne. Myśli, że na tej małej ulicy zginęło cztery osoby, osiem osób zostało utopionych, ośmiu, jeśli policzymy inne domy, które są tu z boku”.
Rigger zwiedzaj pokoje podczas robienia notatek bez zatrzymywania się. Jest także znany z napięcia. „Nie dostarczamy” – mówi. „Mamy problemy z dostawami dla wszystkich domów i lokali komercyjnych, które należy naprawić w okolicy i dużą presję, ponieważ minęło pół roku i wiemy, jak ważne jest, aby ludzie powrócili do swoich domów i ich firm. Ale dochodzimy do tego, co przyjeżdżamy”.
Wymiar obszaru dotkniętych daną jest takiej wielkości, że warunki rekonstrukcji są rozszerzone zarówno dla osób fizycznych, jak i lokalnych. Amparo mieszka teraz ze swoją siostrą w Mislata. Mam nadzieję, że w pewnym momencie wznowią swoje życie w Paiporcie, ale nie ma nadziei, że wydarzy się do przynajmniej końca roku.
Odzież Montañana również została zamknięta od 29 października. Jakby czas zamroził się po błota. Gdzie przed ich rozmieszczeniem Falleras of Colours, Sossings, Ghisbs lub Tablet teraz nic nie ma. Tylko cegły, torby, ubrane manekiny, półki, drabinę roboczą i dużo pyłu. Sklep znajduje się na Rambleta de Catarroja Avenue, ulicy, która sześć miesięcy po Danie jest daleka od osiągnięcia normalności. Istnieją niezliczone bary i sklepy wciąż zamknięte dla limonki i piosenki, puste i z bardzo obecnym błotem. W niektórych obszarach wciąż pachnie jak błoto i wody kału.
Sklep z odzieżą Fallera zarządzał syn Eleny, a ona, 52 lata, pracowała jako krawcowa. Cała rodzina żyła z tego rodzinnego biznesu, ale przez sześć miesięcy mają tylko 480 euro dochodu wstawienia, który otrzymuje jej mąż. „Straciliśmy 64 000 euro w materiale, a miejsce było zdewastowane i z poważnymi uszkodzeniami strukturalnymi”, wyjaśnia Elena. „W tych samochodach basowych ciężarówki … wszystkiego. Poziom zniszczenia był brutalny, ale ekspert konsorcjum ubezpieczeniowego dokonał oceny przez połączenie wideo i zaoferował nam tylko 35 000 euro na wszystko. Nie mogliśmy w żaden sposób ponownie otworzyć, więc uciekaliśmy się i nie znowu wiemy”.
Elena musi również wymienić drzwi swojego sklepu. I parkiet, okablowanie elektryczne, dach, meble, maszyna do szycia, haft, haft … „Z pomocy, którą otrzymaliśmy, naprawiliśmy niektóre rzeczy, ale to nie wystarczy”, mówi pośród lokalnej wycieki. „Pieniądze są niezbędne, aby odnawiać się psychologicznie, aby ponownie żyć. To, co tu mieszkało, jest bardzo trudne. Straciliśmy trzech przyjaciół i widzieliśmy upiorne sytuacje. Musimy jednocześnie mieć emocjonalny spokój ducha”.
Sklep Eleny znajduje się zaledwie 700 metrów od perfumerii Druni, w której pracowała María José, która wciąż jest zamknięta i bardzo blisko jej domu, gdzie wszystko wydaje się spokojne, gdzie na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku … ale nic nie jest w porządku.
„Czasami ludzie z zewnątrz mówią mi:„ Cóż, co? Jesteście dobrze i wszystko zapomnieni, prawda? ” Jest zaskoczona. „Daje mi to wrażenie, że to Walencja, a nawet poza naszymi wioskami, to, co się tutaj wydarzyło, nie zostało zrozumiane. Przeżyliśmy bardzo głęboką zbiorową traumę i zajmiemy dużo czasu. Tak, minęło sześć miesięcy, ale nie, nie ma nic zapomnianego”.