Mniejszościowy rząd Bułgarii zdobył zaufanie parlamentu: Ale jego przyszłość jest niepewna!
Parlament Bułgarii wyraził w czwartek zaufanie do mniejszościowego rządu koalicyjnego kierowanego przez konserwatystówktóra powstała jako próba zakończenia długotrwałego kryzysu politycznego w kraju. Nowy rząd miał poparcie 125 posłów w 240-osobowym parlamencie114 było przeciw. Poinformowała o tym agencja AFP.
Siłą wiodącą potrójnej koalicji jest prozachodni sojusz Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii – Związek Sił Demokratycznych (GERB-SDS)która wygrała wybory przeprowadzone 27 października – siódme w ciągu trzech i pół roku. Jej przewodniczącym jest trzykrotny premier Bojko Borisow, który w maju 2021 roku został zmuszony do rezygnacji z powodu masowych protestów antykorupcyjnych.
Borysow chciał stanąć na czele czwartego rządu, cóż Prezydent Rumen Radev ostatecznie powierzył jej formację byłego marszałka parlamentu Rosena Žeľazkowa. W środę przedstawił rząd mniejszościowy składający się z GERB-SDS, socjalistów i populistycznej partii Je taký národ (ITN). Rząd będzie wspierany przez Ruch na rzecz Praw i Wolności (DPS), reprezentujący etnicznych Turków. Jednocześnie Žeľazkov poinformował, że umowa koalicyjna została już podpisana.
Žeľazkov, który w poprzednich rządach pod przewodnictwem GERB piastował różne stanowiska, w tym ministra transportu, mówił przed głosowaniem, że spróbuje przezwyciężyć kryzys polityczny, w jakim znajduje się Bułgaria. Zapowiedział m.in., że nowy rząd będzie kontynuował wysiłki na rzecz wejścia Bułgarii do strefy euro. Do jego priorytetów należy modernizacja armii i usprawnienie pracy organów sądowych.
W niedawnym sondażu opinii publicznej przeprowadzonym przez agencję Mjara 76 procent respondentów stwierdziło, że jest gotowych zaakceptować każdy kompromis między partiami politycznymi, aby ostatecznie utworzyć funkcjonujący rząd. „Po czterech latach kryzysu politycznego w Bułgarii po prostu trzeba było utworzyć jakiś rząd” – dodał. powiedział Parvan Simeonov z agencji Mjara. Jego zdaniem nie oznacza to jednak końca kryzysu politycznego w Bułgarii.