Mirabila Mdina
Z samolotu widać to wszystko jak na dłoni, ten kraj jest taki mały. Duża wyspa, Malta, wygląda jak ryba, która straciła ogon na Morzu Śródziemnym, ogon to Gozo, mniejsza, bardziej zielona wyspa. Pomiędzy nimi trzecia mała wyspa, Comino, z wieżą. To cała Malta, najmniejszy kraj UE, widziany z lotu ptaka.
Ale na ziemi sprawy mają się inaczej. Malta jest skrzynią skarbów pełną klejnotów sztuki, historii i architektury, które pół tuzina cywilizacji i lepiej wywróciło na środku Morza Śródziemnego. Symfonia baroku z renesansowymi mieszkaniami, w miastach zbudowanych przez jońskich rycerzy, obok innych budynków, starożytnych i tajemniczych, takich jak te z Ġgantija. Historia zaciskania zębów i rzucania się na potężnych wrogów, zmuszonych do odejścia z podkulonym ogonem. Język łączący arabski i włoski, używany przez największą mikro-nację na kontynencie.
A z całego tego wylewu superlatyw, względnych i absolutnych, Mdina, miasto starożytnych maltańskich seniorów, jest być może najpiękniejsze.
***
Do Mdiny trafiliśmy niemal przez przypadek. Plan zakładał, że tego dnia pojedziemy zobaczyć prehistoryczną świątynię w Ġgantija na wyspie Gozo. Był wtorek i ani przez chwilę nie przeszło mi przez myśl, że miejsce to może być zamknięte. Tak więc ze Sliemy, miasta położonego tuż za stolicą Vallettą, popłynęliśmy szybkim promem na Comino. W rzeczywistości tak szybko, że duże angielskie śniadanie, w trakcie jedzenia, wzrosło w moim żołądku jak fala pływowa. Wysiadłem nieco oszołomiony i chwilowo uwolniony od porannego kulinarnego obżarstwa. Nagle oprzytomniałem na terminalu autobusowym obok molo, kiedy zapytałem o autobus do Ġgantija: ponieważ nie jest to sezon turystyczny, maltańskie muzea i stanowiska archeologiczne są zamknięte we wtorki. I w czwartki. Nagle poczułem powiew wiatru dolce far niente w południowych Włoszech, najbliższym sąsiedzie Malty. Od marca do października są otwarte również w te dni. Ale to tylko luty, luty z 20 stopniami w słońcu, ale mimo wszystko luty. To poza sezonem.
Wskakujemy więc na powolny prom – dzięki Bogu – i wracamy na Maltę, z przejściem przed Comino.
Na Malcie nie ma pociągów, więc transport publiczny zapewniają wyłącznie autobusy i promy. Flota samochodowa jest nowoczesna, a usługi są stosunkowo częste i niedrogie. Wyspy Malta i Gozo są połączone linią promową zaprojektowaną jak pas transmisyjny. Tak więc zawsze jest jeden prom na przystani na Malcie, jeden na przystani na Gozo i dwa na trasie, po jednym w każdym kierunku. Gdy prom dociera do nabrzeża, ten, który tam był, zacumowuje. Tak więc za każdym razem, gdy przybijasz do molo, jest tam prom.
Kiedy dotarliśmy na molo na Malcie, postanowiliśmy odwiedzić Mdinę. Znajomy archeolog doradził mi to, gorąco polecając architekturę miasta.
Pojechaliśmy więc autobusem do Mdiny, przesiadając się w Mosta (na Malcie jest wiele miast, choć można by pomyśleć, że to miasto-państwo). Czekamy spokojnie na przystanku w Mosta na autobus, który podjeżdża i przejeżdża bez kroku. Kobieta na przystanku mówi nam, że autobusy nie zatrzymują się na przystankach, chyba że im to zasygnalizujesz. Dobrze wiedzieć. Znów czuję bryzę dolce far niente– w okolicy. W każdym razie czekamy kolejną godzinę, a kiedy pojawia się następny autobus, macham obiema rękami energicznie, zdalnie i natarczywie.
***
Nieco zdemoralizowany po przygodach z pierwszej połowy dnia, nadal podziwiam nietypowe piękno Malty z okna autobusu. W dużej mierze jałowa i skalista, z niewielką ilością wody, wyspa została okiełznana ręką człowieka. Dobre drogi przecinają wyspę, łącząc miasta – a raczej miasteczka – z uroczymi, tętniącymi życiem i hałaśliwymi historycznymi centrami. Wokół stolicy, Valletty, konglomerat miejski utworzył się z kilku małych miast, które de facto się połączyły. Gozo jest inne, zielone i dobrze nawodnione przez źródła, z tylko jednym miastem.
Na obu wyspach można poczuć, podobnie jak na Cyprze, zorganizowaną rękę Brytyjczyków w planowaniu infrastruktury. Malta była kolonią brytyjską do 1964 roku. Osiem lat wcześniej Maltańczycy przeprowadzili referendum, w którym domagali się pozostania częścią Wielkiej Brytanii, ale zostali odrzuceni. Dziwna sprawa. Najwyraźniej Brytyjczycy obawiali się, że będzie to precedens i wtedy wszystkie kolonie będą chciały się zjednoczyć… Przez dziesięć lat między 1964 a 1974 rokiem państwo działało jako część Wspólnoty Narodów, ale potem ogłosiło się republiką.
***
Od Mosty w centrum Malty w kierunku Mdiny krajobraz się zmienia. Klify i głazy ustępują miejsca zielonym krajobrazom z zadbanymi uprawami rolnymi i 35-hektarowym parkiem narodowym. Położenie Mdiny na wzniesieniu jest najlepszym miejscem na wyspie do budowy miasta: roztacza się stąd widok na całą wyspę, a odległość od brzegu chroni ją przed atakami piratów.
Miasto wznosi się majestatycznie z ogrodów i upraw, niczym królowa w ogromnym zielonym pociągu. Otaczają je mury i wieńczą frędzle. Wspinając się po szerokich sklepieniach, autobus oferuje spektakularne widoki na Mdinę.
***
Stacja końcowa znajduje się w Rabacie, mieście, które zapewnia wszystkie usługi niezbędne do tego, aby Mdina królowała wśród turystów. Oba miasta oddzielone są fosami twierdzy, podobnymi do tych w Alba Iulia. Mdina wzięła swoją nazwę od arabskiego słowa oznaczającego otoczone murem miasto. Dostęp do niej prowadzi przez monumentalny most i bramę, nad którymi czuwają dwa kamienne lwy. Niedawno miejsce to zostało wybrane przez twórców serialu telewizyjnego „Gra o tron” jako miejsce kręcenia bramy wejściowej do Królewskiej Przystani.
Dawno, dawno temu, to właśnie tutaj lordowie maltańscy formalnie zaakceptowali panowanie rycerzy jońskich nad wyspą. Był rok 1530. Przez 200 lat Maltańczycy rządzili się autonomicznie jako część Wicekrólestwa Sycylii, które samo było częścią królestwa hiszpańskiego. Populacja była złożona, ze szlachtą pochodzenia hiszpańskiego i włoskiego rządzącą większością chłopów o arabskich, ale chrześcijańskich korzeniach. Starsi Maltańczycy – kilka rodzin – mieszkali w obrębie murów Medyny, wówczas jedynego miasta. Samorząd był zapewniany przez cztery Juratów (przysięgli), kierowani przez Kapitana Berła, nazwanego tak od laski, którą stronnik nosił za sobą jako znak władzy.
Cała ludność Malty i jej szlachta z dnia na dzień znalazła się pod panowaniem Zakonu Joanitów, który został wypędzony z wyspy Rodos w 1522 r. przez wojska osmańskie Sulejmana Wspaniałego. W poszukiwaniu nowego domu, na interwencję papieża, Rycerze Zakonu otrzymali Maltę jako lenno od cesarza Karola V, który był również królem Hiszpanii. W zamian otrzymali symboliczną daninę, słynnego sokoła maltańskiego, który był corocznie przekazywany wicekrólowi Sycylii.
Ceremonia przejęcia skupiła się na Wielkim Mistrzu Zakonu, Philippe Viliers de l’Isle Adam. Pod baldachimem niesionym przez czterech juratów udał się do bramy Medyny, przed którą przysiągł na krzyż katedry i krzyż Zakonu, że będzie szanował przywileje Maltańczyków. Następnie Kapitan Berła uklęknął przed nim i wręczył mu srebrne klucze do miasta. Następnie otwarto bramy i Wielki Mistrz wkroczył do miasta przy wiwatach obecnych. Ceremonia godna „Gry o Tron”.
Johannici, wielcy żeglarze, nie wybrali Mdiny na swoje centrum władzy. Pozostawili ją panom maltańskim, a na własne potrzeby rozwinęli miasto Birgu, na obszarze doskonałych naturalnych portów. W 1565 r. odparli wielkie tureckie oblężenie, a następnie zbudowali wspaniałą Vallettę, dzisiejszą stolicę, naprzeciwko Birgu. W obliczu nowego rozwoju urbanistycznego, stara Mdina zyskała nową nazwę Citta’ Vecchia (Stare Miasto) i nadal była zarządzana autonomicznie. Joannici nie tknęli jej, interweniując jedynie w celu odbudowy po trzęsieniu ziemi w 1693 roku. Ze swojej strony maltańska szlachta, „zdystansowana w swoich ciemnych pałacach w Mdinie, starej otoczonej murami stolicy”, jak opisał ich jeden z joannitów w 1764 r., utrzymywała powściągliwą postawę wobec rycerzy-mnichów aż do późnych lat. –