Kiedy zobaczyłam na ulicy drugą połówkę mojego byłego, byłam w szoku: nigdy bym nie uwierzyła, że zobaczę go z takim…
Mój były i ja nigdy się nie pobraliśmy. Byliśmy parą przez długi czas, potem on się ożenił, kiedy byliśmy jeszcze w szkole, a po jakimś czasie się rozwiedliśmy.
Zarówno z powodu, jak to się teraz popularnie mówi, zderzenia charakterów, jak i z powodu młodego wieku – nie wiedzieliśmy, jak być razem, oboje zachowywaliśmy się głupio i oboje stanęliśmy na drodze do własnego szczęścia.
Bez względu na to, ile lat minęło, w moim sercu zawsze pozostał moją pierwszą miłością i tym niespełnionym marzeniem o wspólnym życiu.
Nawet kiedy byliśmy razem, miałam podejrzenia, że był typem faceta, który lubił kobiety.
Dziewczyny na imprezach, utrzymywanie kontaktu z byłymi dziewczynami, wszelkiego rodzaju zauroczenia z czasów studenckich…
Wokół niego zawsze były kobiety.
Przysięgał, że tak naprawdę nie był z nikim związany i wtedy mu wierzyłam.
Mieszkaliśmy w różnych miastach, a nasze spotkania przeplatały się – czasami, zwłaszcza podczas sesji, spędzaliśmy kilka tygodni osobno.
Jego najlepszy przyjaciel i jego dziewczyna mieszkali z nim w akademiku.
Spędzali razem dużo czasu, chodzili razem na imprezy, studiowali razem i byli jak mała rodzina.
Na początku wydawało mi się to dziwne, ale on powiedział, że to bardzo naturalne: znał swojego przyjaciela od dziecka, a on i jego dziewczyna byli razem, odkąd byli nastolatkami i razem dorastali.
Powiedział, że ci przyjaciele byli dla niego jak krewni.
Tylko z jedną był problem, ta pani, jak teraz pamiętam, nigdy mnie nie lubiła.
Obgadywała mnie, a potem dowiedziałem się, że namawiała też kilka razy moją przyjaciółkę do zerwania ze mną, „ona nie jest dla Ciebie” i takie tam.
Ja też jej nie lubiłem, bo była intrygantką, bardzo lubiła imprezy, a sam mój przyjaciel mówił, że nie jest najbystrzejsza.
Dopiero teraz sobie przypominam te rzeczy, a wtedy jakoś mi to umknęło, byliśmy razem i nie zawracałem sobie tym głowy.
Jak już byłam mężatką, to czasem wspominałam moją dawną miłość, myślałam o nim…
Nie za często, nie przeszkadzało to w życiu, ale nigdy nie zapomniałam.
Pewnego dnia jechałam odebrać dzieci z przedszkola, zatrzymałam się na światłach i zobaczyłam go przechodzącego przez ulicę.
Nie szedł sam, ale z dziewczyną.
Trzymali się za ręce, byli szczęśliwi i pocałowali się w usta przed przejściem.
Kiedy dziewczyna się odwróciła, moje nogi po prostu zwaliło z nóg.
Była to ta sama dziewczyna najlepszego przyjaciela mojego kochanka, która intrygowała dekadę temu.
Ta sama, o której mój kochanek powiedział „jesteśmy jak rodzina”.
Ten sam, który powiedział, żeby nigdy nawet nie myśleć o byciu z nim.
Nigdy bym nie uwierzyła, że będzie z taką kobietą. Miała wszystkie cechy przeciwne do tego, co lubił, a co najważniejsze, była ukochaną jego najlepszego przyjaciela od wczesnych lat młodzieńczych.
Odeszli, a ja długo nie mogłam oderwać od nich wzroku.
Uderzyło mnie wiele rzeczy naraz: fakt, że zdradził przyjaciela w ten sposób, fakt, że wybrał kobietę, która od początku próbowała nas rozdzielić, fakt, że w jakiś sposób znalazł z nią wspólny język i że w końcu musiał ze mną zerwać.
Pojawiły się wszystkie uczucia i tak, przyznaję, zazdrość.
Od momentu, gdy ich zobaczyłem, zacząłem śnić coraz częściej.
W moich snach odchodzę od męża i oświadczam się przyjaciółce, by znów być razem.
On się zgadza, jesteśmy szczęśliwi, aż przychodzi jego nowa miłość i przypomina mi o sobie.
We śnie nagle zdaję sobie sprawę, że oni byli razem przez cały czas i że to ja nie należę do tej historii miłosnej.
Budzę się i przez cały dzień chodzę jak w gazie.
Niedawno widziałem w mediach społecznościowych, że zmieniła nazwisko na jego – prawdopodobnie wyszła za mąż.
Życzę im szczęścia, naprawdę, może byli sobie przeznaczeni.
A tak naprawdę to nie mam pomysłu na opuszczenie rodziny.
Ale czasami, kiedy uczucia napływają, łapię się na myśleniu: co by było, gdybym do niego zadzwoniła?
Na podstawie delfi.lt