Ieva Krivickaitė: „Każdego dnia odkrywam, że jest coś do zrobienia w życiu nawet bez oczu”
Życie jest darem, nawet jeśli wydaje się, że jesteś na trudnej ścieżce, uważa Ieva. Rozmawiamy z aktywną dziewczyną, której codzienną rutynę urozmaica aktywność i posiadanie pierwszego psa przewodnika na Litwie, o wyzwaniach i doświadczeniach związanych z niedowidzeniem oraz o tym, jak udaje jej się nie poddawać.
To, co przydarzyło się Tobie i Fėji w autobusie w Kłajpedzie, wywołało piorunujące wrażenie na całej Litwie i niestety podzieliło opinię publiczną na dwie części – byli tacy, którzy obwiniali Cię o nieprzestrzeganie zasad, o to, że nie wsiadłaś z psem do niewłaściwych drzwi, że nie okazałaś dokumentów na czas itp. Jak znaleźć w sobie siłę, by iść dalej, gdy nieustannie spotyka się z obojętnością społeczeństwa, wrogością wobec innych? Czy otrząsnąłeś się z tej historii?
Osobiście nie zostałem oskarżony przez społeczeństwo. Zdecydowałem się nie komentować odpowiedzi Kłajpedzkiego Transportu Pasażerskiego na mój list do nich. Ich odpowiedź jest co najmniej głupia i zawiera wiele faktów, które nie odpowiadają rzeczywistości.
Sytuacja jest naprawdę nieprzyjemna, a po tym, jak została udostępniona, stała się wirusowa na Facebooku, otwierając przepaść: ludzie dzielili się swoimi trudnościami i bólami związanymi z kierowcami autobusów Kłajpedy i ich niewłaściwym zachowaniem.
Chcielibyśmy wierzyć, że sytuacja się zmieni, zarówno pod względem psów asystujących/asystentów, jak i komunikacji z klientami. Bardzo bym tego chciał, ponieważ wtedy moje doświadczenie w tym autobusie miałoby przynajmniej jakiś sens.
Czy od razu zdecydowałeś się upublicznić po tej sytuacji? Czy mogłeś przynajmniej przewidzieć wrzawę, która nastąpi?
Tak, wiedziałem, że to upublicznię. Chciałem zrobić zdjęcie tylnej części autobusu, gdzie były numery, kiedy byłem jeszcze w autobusie i wszyscy naciskali, żebym wysiadł, ale następną rzeczą, jaką wiedziałem, było to, że nigdzie się nie wspinam, ponieważ mam prawo korzystać z transportu publicznego – prawo chroni mnie i Faye od prawie roku.
Ponieważ Fėja jest pierwszym psem przewodnikiem na Litwie, po jej przybyciu przez sześć miesięcy jeździliśmy wszędzie dzięki ludziom o dobrym sercu.
„Ochrona sklepu Lidl wciąż nas przegania, Rimi wpuszczała nas przed uchwaleniem ustawy. Przed ustawą chodziłem do kliniki, żeby zobaczyć, kto będzie siedział na zewnątrz z Faye, ale teraz od razu wpuszczają nas przez drzwi.
Często ludzie nie wiedzą, co zrobić, gdy przychodzi osoba z czworonożnym przewodnikiem, cierpliwie mówię im, co to za pies, jakie mamy prawa i prędzej czy później sytuacje się rozwiązują – niestety są miejsca, do których nie chcę wracać.
Publicznie dzielę się chwilami z mojego codziennego życia z Faye na portalach społecznościowych i zauważam, że ludzie są zainteresowani. Nie potrzebuję przeprosin od firmy przewozowej w Kłajpedzie, chciałbym zobaczyć prawdziwą zmianę i sprawdzę, czy tak się stanie, kiedy ponownie odwiedzę Kłajpedę.
Powiedziałeś, że w Wilnie Ty i Fėja również doświadczyliście gniewnych słów i kpin. Jak myślisz, co wywołuje taką niechęć w społeczeństwie?
Ignorancja, zmęczenie, pośpiech prowokują. Kiedy jestem szczęśliwy, nie chcę się denerwować.
Posłuszny, wytresowany pies nie zawraca sobie tym głowy. W ten sposób przemawia do mnie ból ludzi, a ja uczę się im współczuć i nie wierzyć, że ich słowa są prawdą o mnie.
Powiedz nam, kiedy i jak Faye pojawiła się w Twoim życiu.
Faye jest dla mnie darem od wielu ludzi na Litwie. Ludzie przekazali pieniądze potrzebne na jej zakup i szkolenie w ciągu jednej nocy, kiedy mój przyjaciel podzielił się wiadomością, że taki pies będzie dla mnie zarówno pomocą, jak i przyjacielem. Jestem wszystkim bardzo wdzięczna! Jesteśmy razem od prawie półtora roku.
Jak zaczyna się Twój dzień?
Moje dni nie różnią się zbytnio od innych, prowadzę aktywne życie, a Faye mieszka obok.
Wszędzie chodzimy razem, jeździmy pociągiem, autobusem, a w razie potrzeby lecimy samolotem. Muszę znaleźć czas na długie spacery po parku – Faye też potrzebuje wolnego czasu.
Ieva, pamiętam, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Cię w programie telewizyjnym, kiedy zostałaś nagrodzona za pomoc dzieciom w trudnej sytuacji. Kiedy i jak zaczęła się Twoja życiowa podróż pomagania innym? Dlaczego i co Cię do tego skłoniło?
Mój wolontariat zaczął się wcześnie, kiedy w wieku czternastu lat poznałam dziewczynkę z chorobą onkologiczną, która nie miała dostępu do drogiego leczenia, oraz jej matkę, która była w szpitalu na corocznej kontroli.
Auguste była piękna, pamiętam jej duże, jasnobrązowe oczy, jej głowę owiniętą białym binto po operacji.
Małe ciałko utopione w wielkiej piżamie. Patrzyłam na nią i nie mogłam wyjść z podziwu nad pięknem i siłą tego dziecka. Nie mogłem zrozumieć, jak ludzkie życie może być mierzone w kategoriach pieniężnych, więc pomyślałem o sposobach pomocy.
Prosiłem o pieniądze wszędzie: chodząc i pukając do drzwi i serc, w kościołach, na imprezach w moim mieście, w Internecie. Cieszę się, że tak wiele osób uwierzyło, że Auguste jest wart życia.
Pomaganie Auguste było bramą do mojego dalszego wolontariatu i do tego, co robię teraz. W każdą sobotę odwiedzałam ją i jej mamę w klinice w Kownie, a w końcu zaczęłam odwiedzać inne dzieci leczone na sąsiednich oddziałach, organizując „imprezy” z grami planszowymi.
Widziałem wielki sens w poświęcaniu swojego czasu innym. W wieku 18 lat zgłosiłem się na ochotnika do założenia fundacji dobroci „nie chodzi o mnie” i nadal pomagam rodzinom, u których zdiagnozowano onkologię, z ludźmi, którzy chcą wnieść swój wkład na różne sposoby.
Przyczyniamy się do potrzeb i marzeń biednych dzieci. Wierzę, że wolontariat zaczyna się, gdy otwieramy oczy i decydujemy się wybrać miłość na dany dzień i być życzliwym dla tych, którzy są wokół nas.
Wierzę, że wolontariat zaczyna się, gdy wybieramy miłość i życzliwość dla tych, którzy są wokół nas przez jeden dzień.
Nie zawsze trzeba jechać daleko, aby zostać wolontariuszem lub poświęcić swój czas w znaczący sposób, każdy potrzebuje przytulenia.
Kiedy dowiedziałeś się, że masz cukrzycę?
Cukrzycę zdiagnozowano u mnie, gdy miałem cztery lata. Nie pamiętam zbyt wiele z mojego życia bez tej choroby i jej ograniczeń.
Życie z cukrzycą jest pełne małych zwycięstw każdego dnia, kiedy udaje się kontrolować poziom glukozy. Najtrudniejsza jest świadomość, że to się nigdy nie skończy, że nie mogę tego jakoś zmienić, tak jak nie mogłem tego wybrać.
To jak robienie tej samej rzeczy setki razy, ale za każdym razem z innym rezultatem. Każdego dnia musisz dokonywać wielu małych wyborów, aby uniknąć złych konsekwencji choroby, ale zawsze musisz być przygotowany na te chwile, kiedy sprawy stają się niebezpieczne i trudne.
Każdego dnia musisz dokonywać wielu małych wyborów, aby uniknąć złych konsekwencji choroby, ale zawsze musisz być przygotowany na czasy, kiedy sprawy stają się niebezpieczne i trudne.
Jak twój wzrok zaczął się pogarszać? Jaki masz teraz wzrok i co przed Tobą?
Mój wzrok nagle się pogorszył po urazie głowy i lekarze powiedzieli mi, że wyciągnęłam szczęśliwy bilet – ludzie nie stają na nogi po takich urazach. Fakt, że pozostała mi niewielka ilość wzroku, jest dla mnie wielkim darem. Jeśli nie będę miał go w przyszłości, nadal czuję, że wygrałem tę walkę.
Czym się teraz zajmujesz?
Żyję dla mojej pracy jako nauczyciel karate, dla możliwości trenowania z profesjonalnymi sportowcami, dla spacerów po parku, dla wolontariatu, dla moich marzeń. Moje dni są pełne wszystkiego, po prostu się kręcą.
Żyję dla mojej pracy jako nauczyciel karate, możliwości uprawiania sportu, spacerów po parku, wolontariatu, marzeń. Moje dni są pełne wszystkiego, po prostu kręć się dalej.
Opowiedz nam o fundacji „nie o mnie”, którą założyłeś. O co w niej chodzi, jeśli nie o ciebie?
Dzięki ludziom, którzy wspierają inicjatywy Fundacji „not about me”, opiekujemy się chorymi i potrzebującymi dziećmi na Litwie.
Jesteś bardzo otwarty na portalach społecznościowych i dzielisz się swoimi bolesnymi doświadczeniami i odkryciami. Czy ta rozbrajająca otwartość jest dla Ciebie bardziej terapią czy rodzajem pomocy dla ludzi takich jak Ty?
Czasami nieznajomi piszą do mnie lub mówią mi, że bardzo im przykro, że nie widzę. Sprzątaczka w szkole, w której pracuję, powiedziała kiedyś: „Ewa, patrzenie na ciebie uświadomiło mi, że mam oczy, ale na co mi oczy, jeśli tylko patrzą, ale nie widzą nic ważnego.
„Rozmawiając z nią, zdałam sobie sprawę, że ludzie, którzy mi współczują, w końcu się rozluźniają, gdy są w pobliżu. Nie trzeba się uśmiechać, jeśli nie ma się na to ochoty, nie trzeba się spieszyć.
Nie ma znaczenia, że najpiękniejszy park jest pełen ludzi, ponieważ dobrze jest chodzić wszędzie tam, gdzie słychać śpiew ptaków. Ludzie często nie wiedzą, jak różne są pnie drzew, gdy się ich dotyka i jak pachną liście.
Nie wiedziałem, że coś pachnie, dopóki nie mogłem tego dobrze zobaczyć. Każdego dnia odkrywam, że nawet bez oczu jest w życiu coś do zrobienia i coś, czym można się podzielić. Czuję, że ta otwartość na innych jest zachętą do życia, może dla niektórych pocieszeniem.
Dla mnie również dzielenie się jest terapią – jasno określam, gdzie jestem, uznaję swoją słabość i supermoce, otrzymuję wsparcie.
Eve, czy możesz powiedzieć, że nauczyłaś się akceptować życie takim, jakie jest? Czy wciąż się uczysz?
To, co pomaga mi żyć, to świadomość, że wszystko ma sens, nawet moje życie, jak mówisz, naznaczone stratą.
Wydaje mi się, że motywacja do robienia różnych rzeczy bierze się z robienia ich. Wszystko, co robię, jest interesujące i sprawia, że jestem szczęśliwy.
Oczywiście są dni, kiedy jestem zmęczony i przestraszony, kiedy moje zainteresowania się zmieniają, ale zdaję sobie sprawę, że mam tylko jedno życie i chcę je przeżyć w pełni i z ciekawością.
Nie wiem jak będzie w przyszłości. Moje zdrowie, możliwości i pragnienia zmieniają się, jak wszystko na tym świecie, więc nie mogę powiedzieć, że zaakceptowałem wszystko, chociaż myślę, że radzę sobie naprawdę dobrze.