Henrikas Vaitiekūnas: To z pewnością będzie twój przedostatni dokument, ostatni – akt zgonu – nie będzie już wymagał twojego podpisu.
Jedyny daleki krewny przyszedł odprowadzić zmarłego. Tak więc, zgodnie z innymi warunkami testamentu, które zostały już odczytane przy grobie, otrzymała drugą część spadku – około 30 000 marek.
Tak! Artykuł jest o testamencie! Według trudnych do znalezienia danych, tylko około 20% mieszkańców Litwy sporządziło testament. Dlaczego w ogóle potrzebujemy testamentu?
Krótka odpowiedź (być może nawet żartobliwa) może brzmieć: aby po Twojej śmierci rodzina nie była zaangażowana w spory, urazy, a nawet walki. Aby zadbać o ludzi, o których dbałeś za życia.
Aby zaoszczędzić czas i pieniądze (bez biurokratycznych barier i drogich prawników). I tak dalej. Przypominam, że zdecydowanie nie jest to esej prawniczy. I jeśli ktoś myśli, że ma on niewiele wspólnego z medycyną (specyfiką naszego tygodnika), to się myli. Bo…
Nie każdy może sporządzić testament, ale tylko zdrowy na umyśle obywatel. (Wow, żebyś wiedział ile jest sporów o zdrowy rozsądek!) Potrzebna jest też specjalna wiedza: prawo przewiduje obowiązkowy udział w spadku, nawet dla tych, którym być może postanowiłeś nic nie zostawiać. Tu znów potrzebny jest zdrowy rozsądek i zdroworozsądkowe podejście.
A wielki bezpośredni związek ze zdrowiem jest taki, że poświadczyć testament mogą nie tylko notariusze, ale także ordynatorzy i zastępcy ordynatorów szpitali i innych placówek medycznych. Są też lekarze dyżurni, dyrektorzy domów opieki i lekarze. Nawet kapitanowie statków.
Gdybyśmy mieli poświęcić esej problemom prawnym, zanurzylibyśmy się w świat prawa, z jego wieloma progami i przeszkodami (na przykład: czy wiesz, że jeśli testament zostanie uznany za nieważny, nie czyni to poprzedniego ważnego? Czy jesteś pewien, że potrafisz odróżnić osobę ubezwłasnowolnioną od tej, która ma ograniczoną zdolność do czynności prawnych?)
Już dziś możesz zaplanować, kto otrzyma spadek. I nie składaj wielkiej obietnicy najbliższemu kuzynowi: jest on tylko czwartym kuzynem. Nawet rodzice i rodzeństwo nie są pierwsi w kolejce. Niech dzieci (biologiczne lub adoptowane – to nie ma znaczenia) i małżonek ustawią się pierwsi przy trumnie (czarny humor tutaj).
Są równi. Dziadkowie też są spychani gdzieś na tył.
Nie podoba się? To „podoba się/nie podoba” wymaga testamentu (często kończę swoje czwartkowe eseje świętym powiedzeniem „ZAWSZE konsultuj się z lekarzem rodzinnym”. Dziś jest podobnie: tylko trzeba będzie skonsultować się z notariuszem lub prawnikiem. Żeby nie popełniać błędów).
Ale można się pomylić. Istnieje bowiem jeszcze jeden rodzaj testamentu – PERSONALNY. Może być napisany własnoręcznie przez spadkodawcę, w dowolnym języku. Notariusz nie jest wymagany, ale może być konieczne jego zatwierdzenie w sądzie.
Ponownie, notariusz wyjaśni szczegóły, jeśli jesteś zaniepokojony, ale przypomnę tylko, że taki testament musi zostać złożony w sądzie w ciągu jednego roku.
Dwa tematy do dodatkowej – kuchennej – dyskusji. W prawie rzymskim majątek bez testamentu był uważany za własność publiczną, czyli podlegającą podziałowi. A przykład rzymskiego cesarza Augusta jest czasami naśladowany dzisiaj: August nakazał, aby pewne osobiste pisma zostały spalone po jego śmierci, aby nigdy nie zostały upublicznione.
Wierzę, że ktoś jest zainteresowany. Ale mam więcej zabawnych historii do opowiedzenia dla tych, którzy czekają. Teraz o zabawnych (?) testamentach.
Nazwisko niemieckiego Karpa Tauscha zachowało się w historii dzięki najkrótszemu testamentowi, jaki kiedykolwiek napisano, składającemu się z dwóch słów: „Wszystko dla mojej żony!”.
Z pewnością słyszałeś o Nagrodach Nobla. Historia głosi, że Alfred Nobel, który stworzył dynamit niszczący wszystko, był dręczony przez swoje sumienie pod koniec życia i zostawił swojej rodzinie tylko 500 000 ze swoich 30 milionów koron. Reszta poszła na nagrody. Czy to prawda? To kwestia sporna. Ale nagrody uczyniły go bardziej sławnym niż chemia.
Wyjątkowy jest testament milionera Franklina Rothschilda. Zabronił on swoim krewnym i państwu przeszukiwania banków w poszukiwaniu jego bogactwa i wykorzystywania go w jakikolwiek sposób. Tak mówi testament. Nie ma informacji o tym, co się faktycznie stało.
Samuel Brat został „wycięty” przez żonę za palenie przez całe życie. I zemścił się. Samuel, który zmarł w Londynie w 1960 roku, zostawił swojej żonie 330 000 funtów. Pod warunkiem, że będzie paliła pięć cygar dziennie. (Kontrolę nad tym przejął przyjaciel rodziny, który później poślubił żonę Samuela. Niepalący.)
Więcej o fajkowym (a może papierosowym?) dymie. Czy wiesz, że Ty również możesz ubiegać się o spadek po Charliem Chaplinie w wysokości miliona dolarów? W testamencie aktora zapisano, że suma ta zostanie wypłacona palaczowi, który po wypuszczeniu z ust pięciu krążków dymu zdoła wydmuchnąć przez nie szósty? Były tysiące prób, nie setki.
Z prowizjami i bez. Ale jeszcze nikomu się nie udało.
Czas też napisać o testamencie, którego warunki nie zostały jeszcze spełnione. Niemiecki milioner Rolf Eden zapisał cały swój majątek kobiecie, z którą w łóżku… umrze. Pan Rolf ma teraz 76 lat. I spędza kilka wieczorów w tygodniu z beznadziejnymi 18-latkami. Czasami panie są nieco starsze. Ma nadzieję…
Innym nazwiskiem, o którym być może słyszałeś, jest węgierski iluzjonista Harry Gudinis (1874-1926). Światowej sławy trickster napisał swój testament w wieku 50 lat, obiecując ujawnić wszystkie swoje zaklęcia i sztuczki dopiero wtedy, gdy świat będzie obchodził 100. rocznicę jego urodzin.
Tego dnia – 24 marca 1974 roku – prawnicy mieli otworzyć sejf iluzjonisty. Zrobili to: był… pusty!
Bob Marley, jamajski guru muzyki reggae, lepiej znany młodym ludziom, poprosił w swoim testamencie, aby pochowano z nim gitarę, piłkę nożną, Biblię i szczyptę marihuany. Jego życzenie zostało spełnione. Podobne życzenia są spełniane na Litwie. (Walizka z mikrofonem została umieszczona w grobie Katunskytė).
O Argentyńczyku Juanie Potomakisie. Lub, jeśli wolisz, nadworny błazen króla Yorick w Hamlecie Szekspira. Juan kochał teatr w swoim rodzinnym mieście, Buenos Aires. Uwzględnił go w swoim testamencie, ale w nieco samolubny sposób: po przekazaniu teatrowi 100 000 dolarów, zapisał go, wraz z pieniędzmi,… swoją czaszkę. Pod warunkiem, że jego czaszka „zagra” rolę błazna Yoricka w Hamlecie w życiu pozagrobowym. Przedstawienia wciąż mają się dobrze.
Wreszcie, co do tytułu eseju: testament z pewnością będzie przedostatnim dokumentem. Cóż, twój podpis nie będzie już potrzebny na ostatnim, akcie zgonu.