Głos narodu na wygnaniu: jak Wenezuelczycy w Hiszpanii doświadczają niekończącego się kryzysu w swoim kraju
Są blisko 400 000 w Hiszpanii„jeśli nie więcej”, „a wśród tak wielu ludzi jest wiele sensacji”. Wystarczy odbyć kilka rozmów ze swoimi ludźmi, aby padły odpowiednie słowa: iluzja, smutek, nostalgia, strach…i oczywiście esperanza. Ale „zniuansowana, nieco sceptyczna” nadzieja szybko się podsumowuje Alfonzo Iannucciego. On, dziennikarz mieszkający w Madrycie, należy do ogromnej społeczności Wenezuelczyków zmuszonych do rozpoczęcia nowego życia w Hiszpanii. Wygnanie w „siostrzanej krainie” która przyjęła nas całkowicie” i z której nie przestają patrzeć na swoją ojczyznę, jak wyjaśnia ich kolega Carleth Morales.
Tysiące kilometrów dalej Wenezuela znów pęka w szwach po despotycznej samoinwestyturze Nicolása Maduro i opozycji czekającej na swój „moment”. Co, kiedy i jak się wydarzy —„cokolwiek musi się wydarzyć” – wyznają chórem— oto wielkie pytania, przed którymi stoi naród przyzwyczajony do ciągłego kryzysu, walki o wolność i konieczności opuszczania własnej ziemi wśród gróźb i represji.
Alfonzo, odpowiedzialny za portal, dzieli zawód z Carlethem, prezesem . Ten działacz na rzecz praw człowieka wyznaje, że: od 10-go „frustracja to słowo, które słyszę najczęściej z Wenezueli.” Mnożą się telefony „z prośbą o informację, jak przyjechać, bo 10 stycznia było wiele nadziei, a 10 stycznia nic się nie wydarzyło„A moje serce tonie, gdy rozmawiają ze mną o tym, czy zostać, czy odejść, ponieważ cokolwiek robisz, jest to trudne”.
Niepokoje mają miejsce nie tylko w Madrycie, wielkiej światowej stolicy wenezuelskiej diaspory. Utknąłem w zimnie Valladolid, Julianny Duran Podziela „wściekłość i nostalgię”, jakie przekazuje mu jego otoczenie i setki członków, którym przewodniczy.
Podejmuje to z „odpowiedzialnością”, bo wie, że jest reprezentantką nie tylko swoich członków, ani tysięcy rodaków w mieście, ale dlatego, że „„Jesteśmy głosem tych, którzy tam nie mogą mówić”.. Wbrew milczeniu tych, którzy milczą, aby nie zostać porwanymi przez rząd, oto ich kolej na zabranie głosu. „I mobilizujcie się na rzecz naszej wolności, bo walka należy do wszystkich” – dodaje.
„Wszyscy możemy wiele zrobić tam, gdzie jesteśmy” – wyjaśnia. José Luis Acuñaprezes W Barcelonie broni, że niektórzy mogą to zrobić „na poziomie politycznym”, inni mogą pomóc „na poziomie komunikacji, aby Wenezuelczycy i nie-Wenezuelczycy wyjaśnili, co się dzieje”, lub także „w sposób operacyjny, zapewniając pomoc.” Ponieważ chociaż odległość jest ogromna, wyrażona w kilometrach, „nigdy nie jest odłączona od kraju pochodzenia”.
Jeśli nie umrzemy z beznadziei w 2014, 2017 czy 2019, nie umrzemy teraz
Carleth Morales, prezes wenezuelskiej prasy
Dla osoby odpowiedzialnej za stowarzyszenie ważną rzeczą jest to, że „połączymy siły, aby ponownie mieć demokratyczną Wenezuelę”, co ma wpływ na całe społeczeństwo. O swojej pracy podkreśla, że „jeden z trudniejsze rzeczy es pomóc tym, którzy przychodzą bez środkówpomimo wielkiej pracy wykonanej przez Cáritas i Czerwony Krzyż. Powiedziałbym, że jeszcze łatwiej jest pomóc temu tam.
Rozmowy z Alfonzo, Carleth, Julianny i José Luis Występują one kilka dni po wspomnianym 10-E. Dzień zaplanowany na Samoproklamacja Maduro i oczekiwane triumfalne ponowne pojawienie się Edmundo Gonzáleza. . Zero niespodzianek dla dziennikarza. „Było zgodnie z oczekiwaniaminie mogło być inaczej. Edmundo González obiecał, że zrobi coś, czego nie będzie w stanie zrobić. Wierzę, z całym szacunkiem, że tak obiecywanie jego powrotu było w pewnym stopniu nieodpowiedzialne„Alfonzo lamentuje.
W ramach tej „zniuansowanej nadziei”, która rozpoczęła przemówienie, urodzony w Villa del Cura (Aragua) komunikator wierzy, że bezpośredni scenariusz będzie „bardzo podobny do tego co stało się z Juanem Guaidó w 2019 rokuz pewnym międzynarodowym uznaniem dla Edmunda, ale bez przełożenia się na zmianę rządu.
„Powszechnie ujawniano, że stanowią oni mniejszość wynoszącą 30%, ale to nie wystarczy, aby zmienić reżim dyktatorski taki jak Wenezuela. Przez dwa stulecia nie nastąpiły żadne zmiany pod wpływem nacisków społecznych, ale raczej w wyniku prób militarnych.„, coś, co Alfonzo wyklucza w perspektywie krótkoterminowej. Zasadniczo dlatego, że „nie było ani jednego przejawu prawdziwego wsparcia ze strony dowództwa wojskowego dla Edmunda… chociaż mówię wam również, że w Wenezueli mamy takie powiedzenie: armia jest lojalna, dopóki się nie zbuntuje„.
Mamy nadzieję dotrzeć do „końca”, który obiecała María Corina. Nie wiemy, co i kiedy to nastąpi, ale pracujemy nad tym, aby to osiągnąć, choć teraz znów przyszedł czas na grę polityczną.
José Luis Acuña, prezes Asocaven
Julianny podziela zdanie Maríi Coriny Machado, oskarżając Maduro o „ozdobienie się prezydencką szarfą, ale na kostce”, dając „ obraz światu tego, kim jest, dyktatorem„. „Jeśli w bingo nie przyznają ci nagrody bez przedstawienia karty, jak możesz być prezydentem bez minut. Opozycja je przedstawiła – mówi.
Wie, że jest to bardziej przydatny gest dla międzynarodowego uznania niż potwierdzenie wewnętrznej zmiany, ale ufa. Szef Asvevy uważa, że Maria Corina i Edmundo „mają się dobrze i tylko oni znają strategię, jaką pójdą. Jestem pewien, że coś się wydarzy, bo to już prawie 25 lat.„.
Ćwierć wieku „czekania na zmianę”. „A jeśli nie umrzemy z beznadziei w 2014, 2017 czy 2019 roku, nie umrzemy również teraz” – mówi Carleth. Szef Venezuelan Press tak uważa Teraz czas na „czas refleksji”.
„Miasto jest w czas dowiedzieć się, co się stało i przewidzieć, co się stanie. To już nam się przydarzyło w przypadku Leopoldo Lópeza, Caprilesa i Guaidó. Teraz nadszedł czas, aby sprawdzić, czy po tym czasie przywódcami nadal będą María Corina i Edmundo, czy też pojawią się inne alternatywy” – wyjaśnia. Dla dziennikarza z Caracas „względna cisza, która jest odczuwalna po 10:00, jest naturalnym i konieczna ewolucja; Nie możemy wyjść jak bezgłowe kurczaki.”
Twierdzi, że wypowiada się „jako dziennikarka, aktywistka i Wenezuelka”, po czym stwierdza, że „nasi ludzie mają dożywotnie zaangażowanie na rzecz zamordowanych, represjonowanych i wygnanych Wenezuelczyków. Tak wiele istnień ludzkich nie popadnie w ruinę rozpaczy.” Nie popadnie, kontynuuje José Luis, ponieważ Mamy nadzieję dotrzeć do „końca”, który obiecała María Corina. „Nie wiemy, co i kiedy to będzie, ale pracujemy, aby to osiągnąć, choć teraz znów przyszedł czas na grę polityczno-dyplomatyczną” – podsumowuje.
„Trudno myśleć, że kraj taki jak Wenezuela może żyć w izolacji od świata. Wystarczy się rozejrzeć. Reżim syryjskiz władcą „przykręconym” do władzy przez pokolenia upadł. Wiemy, że 10-ty nie był tym dniem, ale nie powiedzieli nam, że to był 10-ty, nadzieja trwa.”
Ich głosy spotykają się i nie zgadzają w różnych momentach wywiadów. Całkowicie zgadzają się z tym swoje przywiązanie do swojego drugiego kraju, Hiszpaniinaród, który odgrywa kluczową rolę w kwestii wenezuelskiej. Wdzięczność staje się „nieskończona”, według słów Carletha wobec „naszej siostrzanej krainy”. Ale ona i jej rodacy zdobywają punkty odległości ze względu na traktowanie polityczne wobec reżimu Maduro.
José Luis jasno stwierdza, że krytykowanie kraju, który im coś dał, byłoby „niesprawiedliwe”. warunki przyjmowania i pobytu „jakie nie ma to miejsca w innych krajach”. I to, trzeba powiedzieć, robi rząd, ale jednocześnie Rządowi brakuje zdecydowanego oświadczenia przeciwko Maduro i jego zaprzysiężenie”, tak jakby zrobiła to opozycja. W Barcelonie, gdzie mieszka od 14 lat, uderza go związek partii takich jak Junts, PP i Vox wobec Edmundo, który widzi „ znak, że nie chodzi tu o ideologię, ale o demokrację”.
Dla Julianny’ego, poza ideologiami, „Wenezuelczycy Oczekujemy kroku naprzód ze strony rządu, uznając Edmundo Gonzáleza jako prezydent-elekt, czego jeszcze nie zrobili”. Prezydent Venezuelan Press również nie chce wdawać się w niuanse ideologiczne, które są pragmatyczne. Carleth Morales nie waha się wyrazić „mojej wdzięczności hiszpańskiej opozycji” w swoim poparcie dla alternatywnej demokracji” i Nie interesują mnie powody „Dlatego to robią. Rzeczywistość jest taka, że zamiast omawiać inne sprawy, walczą o wolność Wenezueli”.
Nie zagłębia się w wyrzuty kierowane do władzy wykonawczej i powraca do czynnika powitalnego.”łaskawe ustępstwo, które nas uprzywilejowuje w porównaniu do innych narodowości; Tak długo jak utrzymane zostanie to łaskawe ustępstwo, będę nadal wdzięczny za to, co rząd robi poza swymi słowami.” Ponieważ – podsumowuje – „to także służy narodowi Wenezueli”, narodowi, który „tu i tam” nadal z tęsknota za wolnością.