Ostatnie posty

Gintaras Furmanavičius: Informacje o ocenach

Rok 2024, wkraczający w ostatni kwartał, jest rokiem wyjątkowym. Na całym świecie do urn wyborczych poszło i nadal będzie przychodzić więcej wyborców niż kiedykolwiek wcześniej, ponieważ wybory krajowe odbywają się w co najmniej 64 krajach.

Kraje te są domem dla około połowy światowej populacji, więc odbywające się wybory krajowe będą miały wpływ na życie wielu krajów przez co najmniej kilka następnych lat.

Jestem głęboko przekonany, że najważniejsze wybory tego roku odbędą się 5 listopada w Ameryce, gdzie zostanie wybrany prezydent tego kraju.

W naszych uczciwych mediach nadchodzące amerykańskie wybory prezydenckie są relacjonowane w szczególnie partyzancki sposób, często przedstawiając jako nieuniknione upragnione i wyczekiwane zwycięstwo Kamali Harris, faworytki bardziej wykształconej i lepiej zarabiającej ludności metropolii.

Rasmussen Reports, jeden z najbardziej obiektywnych portali sondażowych, przedstawia jednak inny obraz.

26 września portal donosi: „Trzeci tydzień z rzędu były prezydent Donald Trump prowadzi z wiceprezydent Kamalą Harris o dwa punkty w wyścigu o Biały Dom.

Najnowszy krajowy sondaż telefoniczny i internetowy Rasmussen Reports pokazuje, że gdyby wybory odbyły się dzisiaj, 48% prawdopodobnych wyborców w USA głosowałoby na Trumpa, a 46% na Harris.

Trzy procent twierdzi, że zagłosowałoby na innego kandydata, a dwa procent jest niezdecydowanych”.

Będzie jeszcze czas, by porozmawiać o amerykańskich wyborach, ale na razie wróćmy do Europy. Tutaj również dzieją się interesujące rzeczy.

Oto w ostatnią niedzielę odbyły się wybory w Austrii, europejskim kraju liczącym 9 milionów mieszkańców. Po raz pierwszy wygrała je prawicowa Partia Wolności, uzyskując 29% głosów.

Oto jak relacjonowała to LRT, która nigdy nie kłamie i wykazuje najwyższe standardy etyki dziennikarskiej i przejrzystości: „Wybory w Austrii wygrała prorosyjska partia założona przez nazistów, uzyskując 29% głosów”.

LRT panikuje jeszcze bardziej: „Ale antyukraińskie i antyeuropejskie nastroje rozprzestrzeniają się w Europie Środkowej, a europejska skrajna prawica cieszy się, że jej fala popularności nie słabnie”.

I rzeczywiście, lepiej wykształceni i lepiej zarabiający mieszkańcy dużych miast mają powody do obaw. Raport Europejskiej Rady Stosunków Zagranicznych (ECFR) i Europejskiej Fundacji Kultury (ECF) stwierdza, że „tegoroczne wzorce głosowania i dane sondażowe sugerują, że UE zmierza w kierunku bardziej etnicznego, zamkniętego i ksenofobicznego rozumienia 'europejskości’, co ostatecznie może stać się wyzwaniem dla projektu europejskiego”.

Pierwsze miejsca skrajnie prawicowych partii w wyborach do Parlamentu Europejskiego we Francji, Włoszech, Belgii, Austrii i na Węgrzech, a także dobre wyniki w Holandii i Niemczech doprowadziły również do gwałtownego wzrostu dyskursu antyimigracyjnego, który doprowadził nawet Niemcy do mówienia o dodaniu granic, co w rzeczywistości staje się zagrożeniem dla strefy Schengen. Wybory krajowe w wielu krajach europejskich pokazują ten sam trend.

Statystyki pokazują, że niektórzy ludzie w Europie Środkowej i Wschodniej rozczarowali się rzeczywistymi korzyściami płynącymi z członkostwa w UE, a wyniki wyborów w krajach takich jak Węgry, Słowacja, Czechy i Chorwacja pokazują, że polityka antyimigracyjna i eurosceptycyzm stają się coraz bardziej znormalizowane i zyskują przewagę nad wartościami europejskimi, które były tak zaciekle wdrażane.

Na tym europejskim tle Litwa stoi przed najważniejszymi wyborami w ostatnich latach. W sieciach społecznościowych często słyszy się stwierdzenie „gdyby wybory miały coś zmienić, zostałyby zakazane”.

To osobisty wybór, czy w to wierzyć, czy nie. Pod koniec ubiegłego roku znany magazyn Time dokonał oceny Indeksu Wolności i Sprawiedliwości dla wyborów krajowych.

Na Litwie wybory prezydenckie, które odbyły się już 12 maja, oraz wybory parlamentarne, które odbędą się 13 października, uzyskały wynik 0,89.

Taki sam wynik uzyskała Islandia. W porównaniu z 0,97 dla Belgii, 0,86 dla Chorwacji, 0,95 dla Czech, 0,96 dla Finlandii, 0,86 dla Rumunii, 0,93 dla Wielkiej Brytanii, 0,83 dla Stanów Zjednoczonych i 0,91 dla Unii Europejskiej.

Dane te pozwalają nam nie zgodzić się z powyższym stwierdzeniem dotyczącym wyborów. Podobnie jak „sondaże”, które są nam nieustannie narzucane.

Oto przykład. W czerwcu aż 60,7% respondentów oceniło wyniki rządu Ingrid Šimonytė negatywnie lub raczej negatywnie.

W tym tygodniu, w przededniu wyborów parlamentarnych, opublikowane oceny próbują nam wmówić, że „większość osób, które wzięły udział w sondażu, twierdzi, że nowym gabinetem ministrów powinna nadal kierować Ingrida Šimonytė”.

17% respondentów twierdzi, że ten ostatni polityk powinien objąć stanowisko premiera”. Nie potrafię wyjaśnić, jak to rozumieć, ale jasne jest, że te dwa stwierdzenia są ze sobą sprzeczne.

Należy zauważyć, że „według sondażu, sympatię do obecnego premiera wyrażają głównie mieszkańcy metropolii i osoby z wyższym poziomem wykształcenia”.

Nie oszukujmy się, ciemniaki, którzy nie mieszkają w dużych miastach, ale dla mnie jest teraz oczywiste, że to kolejna próba zagrania na niezdecydowanych, których według sondażu jest aż 17,3%, poprzez manipulowanie sondażami.

Jeszcze bardziej niebezpieczne jest 11,6%, którzy twierdzą, że w ogóle nie zagłosują. 6,8% respondentów twierdzi, że zamierza głosować na tradycyjnie podzielone „opozycyjne” formacje polityczne kierowane przez drobnych książąt.

Teraz chciałbym przypomnieć o niedawnych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Są to wybory, które są najmniej interesujące dla Litwinów i zawsze mają najniższy odsetek wyborców.

Tegoroczne wiosenne wybory przyciągnęły jedynie 28,35% głosującej populacji.

Mimo to Akcja Wyborcza Polaków Litwy zdobyła 5,78% głosów, Związek Ludowy i Sprawiedliwość 5,45%, Partia Regionów 5,25%, a Koalicja Pokoju 3,51%.

Tymczasem sondaż opublikowany w tym tygodniu mówi, że żadna z tych sił politycznych nie zdobędzie 2% głosów 13 października. I oni naprawdę chcą, żebyśmy w to uwierzyli? Wkrótce znów uwierzę w Świętego Mikołaja.

Nie zapominajmy o ostatnich wyborach w 2020 roku, gdzie dzięki różnym manipulacjom partia Wolność dostała się do Sejmu, a Polacy nie, z zaledwie 0,2% głosów. Nie mam wątpliwości, że w tych wyborach znów wydarzy się wiele cudów.

Jak tego uniknąć? Bardzo prosto, nie tylko samemu wziąć udział w wyborach, ale także spróbować przyciągnąć jak najwięcej podobnie myślących ludzi, dla których Ingrid Šimonytė nie jest wymarzonym premierem. Jest jeszcze jeden bardzo dobry powód.

Patrząc wstecz na wybory w 2020 roku, konserwatyści są najdalej od wyników sondaży i rankingów. W dniu wyborów partii tej zaufało o 10,36% więcej wyborców niż przewidywały sondaże lub ostatnie oceny partii opublikowane przed wyborami.

„- Dlaczego boli mnie oko? – zapytał Neo.

– Ponieważ otworzyłeś je po raz pierwszy” – odpowiedział Morfeusz Neo w filmie Matrix z 1999 roku.

Od tego czasu minęło ćwierć wieku. Mamy teraz rok 2024. Czy nadal boisz się bólu oczu? A może nadszedł czas, aby otworzyć oczy?

`Poglądy wyrażone w tym artykule niekoniecznie są poglądami redaktorów i są wyłączną odpowiedzialnością autora

Leave a Response

Bogdan

Bogdan

Bogdan
Cześć, nazywam się Luca i jestem autorem tej strony z przydatnymi poradami kulinarnymi. Zawsze fascynowało mnie gotowanie i kulinarne eksperymenty. Dzięki wieloletniej praktyce i nauce różnych technik gotowania zdobyłem duże doświadczenie w gotowaniu różnych potraw.