Ostatnie posty

Dobrze wysuszone zioła są niezbędne – mówi małżeństwo, które suszy ponad tonę ziół rocznie.

Na zboczach Białych Karpat ekologicznie uprawiają zioła, z których produkują zdrowotne herbaty, syropy i przyprawy, a także dietetyczne przysmaki. Farma ziół Květomluvu została założona przez Fryzelków dziesięć lat temu. Pomimo wyróżnień pozostają skromni i pokorni. Gospodarują w taki sposób, aby chronić lokalną przyrodę.

Za oknem suszarni jest deszczowy poranek, ale w środku jest przyjemnie ciepło i pełno zapachów, które mieszają się ze sobą. Na rozsuwanych drewnianych rusztach, które na Wołoszczyźnie nazywane są lasami, suszą się pokrzywa, szałwia, dziewanna, dziurawiec, chaber… i ciemnopomarańczowe kwiaty nagietka.

„Trafiliście na sezon, w tym roku jest naprawdę pięknie” – Radek pokazuje nam część zbiorów. Myślę, że suszarnia jest sercem całego Przymierza Kwiatów, a jego żona Zuzana zapewnia mnie o swoich wątpliwościach: „Zioła muszą być odpowiednio wysuszone, to podstawa wszystkiego”.

Nowoczesna suszarnia jest ogrzewana drewnem z ich własnego lasu, a popiół jest wykorzystywany na polu – naturalny cykl sprawdzony przez doświadczenie. „Szukamy własnych metod, które przyniosą korzyści i pomogą lokalnemu krajobrazowi i glebie” – podsumowuje Radek swoje podejście do rolnictwa, które w ubiegłym roku otrzymało tytuł Najlepszego Gospodarstwa Ekologicznego Roku 2023.

Suszą około 1,2 tony ziół rocznie (waga po wysuszeniu). Aby nadać im silniejszy aromat i właściwości lecznicze, suszą je powoli i delikatnie w niskiej temperaturze około 40 stopni. „W ten sposób ich zapachy uwalniają się powoli i nie kolidują ze sobą. Widzicie, mamy też trybulę, ale nie charakterystyczny szczypiorek – aby go znaleźć, musimy udać się do oryginalnej historycznej suszarni owoców”.

Na początku był domek z bali

Stupięćdziesięcioletnią chatę zrębową Fryzelkowie przenieśli na swoją posesję dwanaście lat temu, ratując ją tym samym przed zniszczeniem. Do dziś przypomina o historii regionu, który pod koniec XIX wieku posiadał największą liczbę suszarni owoców w Europie Środkowej.

„W samym regionie Vlachov było ich około dwudziestu pięciu w latach pięćdziesiątych, ale dziś pozostało tylko osiem”, mówi Radek wewnątrz koszernej chaty z bali, gdzie dawne czasy wciąż tchną w kark. Chociaż wolą zioła, podtrzymują tradycję wołosko-kłobucką, od czasu do czasu susząc owoce w małych suszarniach.

Ale oryginalna suszarnia z bali jest również nostalgicznym przypomnieniem ich przeszłości – początków ich własnego rolnictwa. Po naprawieniu jej własnymi rękami wyjechali do Norwegii, gdzie pracowali na ekologicznej farmie warzywnej. Myśleli o swojej przyszłości, uczyli się i powoli pracowali nad tym, co robią do dziś.

„Przywieźliśmy dwa kluczowe doświadczenia. Każdy rolnik zmaga się z chwastami i pogodą. A po drugie, kiedy jesteś na polu, wszystko boli. Obie te rzeczy są całkowicie normalne”. Po powrocie do domu w 2014 r. zaczęli samodzielnie sadzić swoje pierwsze zioła – obecnie zatrudniają sześciu pracowników, a latem pracują na pół etatu, ale starają się spędzać co najmniej połowę czasu na zewnątrz.

„Chcemy pozostać małą firmą ściśle związaną z naturą” – skromnie przyznają Zuzana i Radek. Dosłownie zbudowali całe gospodarstwo, w tym pole do uprawy ziół i staw nawadniający, do którego doprowadzają wodę deszczową z otaczającego lasu, na zboczu wzgórza na zielonej łące. W domu, w którym mieszka rodzina, zamiast oryginalnej fabryki, Emilie i Dominik mają teraz szkółkę.

Zioła pomagają, ale nie są panaceum

W deszczu biegniemy z powrotem do głównego budynku, wybudowanego cztery lata temu, w którym mieści się całe zaplecze firmy – oprócz nowoczesnej suszarni, jest też sala produkcyjna, magazyny i sklep.

„Cały obiekt nie jest duży, więc staramy się wykorzystać każdą przestrzeń. Robienie wielu rzeczy ręcznie na małej przestrzeni jest wyzwaniem”. Wreszcie, dzięki fotografowi, możemy zobaczyć wszystkie rzeczy, które robią z ziół. Od mieszanek do kąpieli po herbaty, syropy, maści, nalewki, mieszanki przypraw, oleje spożywcze i do masażu, miody smakowe, kawy dla smakoszy… po smakołyki, które mogą jeść nawet osoby na ścisłej diecie AIP (z powodu choroby autoimmunologicznej).

To właśnie tych dietetycznych krakersów i surowych batonów próbujemy, a znikają one z talerza dość szybko… Do ich produkcji Fryzelkowie używają specjalnych, robionych na zamówienie maszyn. Zwykłe maszyny nie byłyby w stanie rozwałkować takiego „ciasta””.

Asortyment produktów znacznie się rozwinął w ciągu dziesięciu lat. Jako pierwsi produkowali kąpiele ziołowe, a przez kilka lat obawiali się nawet mieszania herbat. „Ale ludzie polubili nasze pierwsze herbaty, więc poszliśmy dalej, studiowaliśmy i eksperymentowaliśmy. Naszym celem nie było tworzenie herbat leczniczych, ale raczej uczynienie ich bardziej doznaniami smakowymi – na przykład herbaty inspirowanej wołoskim latem” – wspomina Radek.

Mimo że zioła są ich życiem, para przez cały czas twardo stąpa po ziemi. Tak, zioła mogą być świetne dla ludzi, ale nie należy z nimi przesadzać. Większość naszych produktów jest raczej prozdrowotna” – wyjaśnia Radek, pozwalając nam zajrzeć do fabryki.

Pomagamy sobie nawzajem

Pracownica Jana ładuje tutaj dużą modrzewiową kadź z ziołowym eliksirem dla dzieci. Oznacza to układanie na wierzchu drobno posiekanego świeżego lubczyku i ostropestu plamistego, przeplatanych organicznym cukrem trzcinowym. Mieszanka będzie leżakować przez dwa lub trzy miesiące, kiedy to ekstrakty z ziół będą powoli uwalniane do rozpuszczonego cukru.

„Żadnej szybkiej wodnistej mikstury, ale 100% ekstrakt, który następnie dokładnie wyciskamy za pomocą prasy hydraulicznej lub mocnej sokowirówki” – opisuje część procesu Radek, który wymyśla większość przepisów i zawsze konsultuje się z żoną.

W przypadku produktów gastronomicznych otrzymują opinie od swoich przyjaciół (szefów kuchni), z którymi dużo pracowali przed pandemią. W rzeczywistości dostarczali świeże zioła i jadalne kwiaty do restauracji i hoteli. Po pandemii, która, jak mówią, dała im wiele klapsów operacyjnych, zrezygnowali z tych dostaw.

Ale Fryzelkowie nadal współpracują z lokalnymi rolnikami i drobnymi producentami i cieszą się, że to zrobili. Dowiadujemy się tego na piętrze zakładu, gdzie inny pracownik właśnie etykietuje słoiki z miodem, który zawiera suszony ekstrakt z grzybów witalnych (grzyby dla zdrowia, takie jak boczniaki, nb.).

„W okolicy jest wielu dobrych, nagradzanych rolników. Możemy sobie nawzajem pomagać, co przynosi obopólne korzyści. Ten miód z łąk Wołoszczyzny jest dostarczany przez doskonałego pszczelarza Karela Kolínka z Nedašova. Część grzybów pozyskujemy od Jiříego Št’áska, doświadczonego mikologa z Valašskich Klobouky, który zbiera je w okolicznych lasach” – mówi Zuzana.

To jest dobre!

Wreszcie przestało padać, jak obiecywał od rana Radek, i możemy przenieść się na pole, gdzie na 1,2 hektara uprawia się czterdzieści gatunków roślin. Dominują oczywiście zioła, ale widzę też borówki, rokitnik, cukinię…

Na południowo-wschodnim zboczu kwitną sucholubne zioła, takie jak pokrzywa i lawenda, a także, co dziwne, trawa cytrynowa. Na razie są to tylko małe rośliny, ale jesienią dadzą do sześciuset kilogramów świeżej trawy cytrynowej.

Lawenda jest prawie zebrana na początku lipca, ale przyciąga ogromną liczbę motyli. Piękno, którego zwykle już się nie widuje. „Nie koszę górnej części zbocza i pozostawiam ją naturze. Kiedy koszę w innym miejscu, nie koszę wszystkiego naraz, aby owady mogły się poruszać” – wyjaśnia Radek kolejną zasadę ich eko-gospodarstwa.

Oprócz dzikiego wierzchołka, całe zbocze z roślinami jest dobrze utrzymane i wygląda schludnie, przyjemnie się po nim chodzi. „Kiedyś uprawialiśmy na większym obszarze, ale musieliśmy ograniczyć uprawy. Teraz czujemy się znacznie swobodniej, ponieważ wiemy, że możemy uprawiać, zbierać i, co najważniejsze, przetwarzać wszystko”. I zrobili to celowo bez dotacji, aby zachować wolność i niezależność.

Wśród ziół posadzonych w rzędach, fotogeniczny nagietek „krzyczy” kolorem. Dowiadujemy się, że ma on właściwości lecznicze, ale to jego ciemnopomarańczowe kwiaty są najlepsze. „Musimy je zebrać dzisiaj i jutro, w święto. Za kilka dni będzie za późno. Jeśli nagietek zżółknie w domu, nie zrywaj go ponownie” – radzi Zuzana.

Rozpoznaję inne podstawowe zioła, takie jak mięta, melisa i ostropest plamisty, ale często mam problemy z innymi – jak agastache anyżowy! Pozwolę sobie przeprosić za to, że jest to prawdziwy rarytas, pochodzący z Ameryki Południowej, gdzie był czczony przez tamtejszych Indian. To herbaciane zioło smakuje jak patyk i to zaskakująco dobrze.

W domu dodajemy go również do mieszanek kawowych czy deserów. Lubi jednak zamarzać i trzeba ją odnawiać. Niestety, kiedy nam się skończy, nie możemy go dostać suszonego ani tutaj, ani za granicą” – podkreśla Radek. Jego ulubionym ziołem jest porost, który hoduje w swojej szklarni i z którego robi nalewkę. Zuzana, która studiowała ekologię, uwielbia pokrzywę za jej wygląd, zapach i smak: „Dla mnie oznacza lato. Kiedy idę boso po łące i na nią nadepnę, czuję wokół siebie jej piękny zapach”.

To, co sprawia, że oboje są najszczęśliwsi, to zadowoleni klienci, którzy wciąż wracają. I świadomość, jak to miejsce wyglądało dziesięć lat temu i ile pracy włożyli. A było jej naprawdę dużo! „Moją ulubioną porą są letnie wieczory, kiedy jest zupełnie cicho. Wskakuję do stawu, cieszę się nim, rozglądam się i mówię sobie: „To jest dobre!”” – zdradza 40-letni rolnik, początkowo stolarz, a następnie projektant i budowniczy mebli, którego od najmłodszych lat pociągała natura i kultura wołoska.

Pod koniec spaceru wśród ziół spotykamy młodą parę z dzieckiem, która również spaceruje za zgodą właścicieli. Zwiedzanie gospodarstwa można zorganizować w każdy piątek od godziny 13:00 . „I przyjedź ponownie jesienią! Siódmego września odbędzie się wycieczka po otwartych suszarniach Vlachova. To piękne wydarzenie” – żegnają się serdecznie Fryzelkowie, członkowie stowarzyszenia Dokopy, które dąży do zachowania tradycji i zrównoważonego rozwoju Wołoszczyzny.

Powiązane artykuły

Źródło: magazyn Receptář, kvetomluva.cz

Leave a Response

Bogdan

Bogdan

Bogdan
Cześć, nazywam się Luca i jestem autorem tej strony z przydatnymi poradami kulinarnymi. Zawsze fascynowało mnie gotowanie i kulinarne eksperymenty. Dzięki wieloletniej praktyce i nauce różnych technik gotowania zdobyłem duże doświadczenie w gotowaniu różnych potraw.