Ostatnie posty

Czy Anglia zawsze tu będzie?

Większość Amerykanów to anglofile. Mamy to we krwi. Tak, nasi przodkowie zorganizowali krwawą rewolucję, aby uwolnić się od brytyjskiej korony, ale poza Wielką Brytanią nikt nie podziwia brytyjskiej rodziny królewskiej tak bardzo jak Amerykanie.

Co ważniejsze, naszą miłość i podziw wzmacnia mieszanka Churchilla, Wilberforce’a, Tolkiena, Lennona i McCartneya, a także niezliczonych innych przykładów odwagi, mądrości i kreatywności.

Tak więc to, co dzieje się dziś z Wielką Brytanią, jest nie tylko zdumiewające dla Amerykanów, ale i rozdzierające serce. Kraj Magna Carta, naród, który dał światu liberalną demokrację i naród, który stanowczo przeciwstawił się totalitarnemu nazistowskiemu zagrożeniu, uległ całkowitej demoralizacji i miękkiemu (na razie) totalitaryzmowi narzuconemu przez skorumpowaną elitę.

Jakże odległe od nas są wersy popularnej pieśni patriotycznej z 1939 roku, „Anglia zawsze będzie Anglią”, która podnosiła morale podczas bombardowania Londynu!

Anglia zawsze będzie
A Anglia będzie wolna
Jeśli znaczy to dla ciebie tak wiele
tyle co dla mnie.

To szczere przyznanie się jest teraz kwestionowane właśnie dlatego, że Anglia przestała znaczyć tak wiele, zarówno dla klasy rządzącej, jak i dla wielu Anglików. Mój przyjaciel, bardzo szanowany członek brytyjskiej elity, napisał do mnie w zeszłym tygodniu rozpaczliwy list.

„Nic nie wskazuje na to, by kraj się opamiętał lub w jakikolwiek sposób otrząsnął” – napisał. – Na przestrzeni wieków doświadczaliśmy wojen, recesji i epidemii, ale to jest coś innego. Nie można odwrócić powolnego rozkładu całej kultury i całego narodu – taki jest los Brytyjczyków”.

W odpowiedzi opowiedziałem mu o rozmowie, którą odbyłem przedwczoraj podczas kolacji w Budapeszcie. Spotkałem się z angielską parą z klasy średniej, która właśnie kupiła mieszkanie w węgierskiej stolicy jako schronienie na deszczowy dzień, aby w razie potrzeby mieć dokąd uciec z ojczyzny.

Urodził się w Wielkiej Brytanii, a jego rodzice uciekli przed sowiecką okupacją Węgier w 1956 roku. Wyjechali na Zachód w poszukiwaniu porządku i wolności. Teraz ich syn i jego rodzina myślą o powrocie – w poszukiwaniu tego samego.

Moja żona powiedziała mi, że przyjaźniła się z białą brytyjską parą, której córka kilka lat temu padła ofiarą pakistańskiego gangu pedofilów. W desperacji rodzice zwrócili się o pomoc do policji. Ale podobnie jak wielu białym Brytyjczykom w podobnych okolicznościach, nic im nie uszło na sucho.

To tyle, jeśli chodzi o wspaniałą różnorodność! Pewna kobieta z trudem powstrzymywała łzy, opowiadając o tym, co gang zrobił ich 14-letniej dziewczynce i o obojętności, z jaką spotkała się policja.

Później tego wieczoru mówiła też z dumą i uczuciem o swoich przodkach i ich osiągnięciach. Jeden z nich był historykiem, a jego pamięć jest nadal szanowana za jego wkład w zachowanie folkloru. Ale teraz wszystko to poszło na marne.

Od zakończenia II wojny światowej brytyjskie elity celowo wymazały te osiągnięcia i zaszczepiły wstyd i pogardę dla własnej historii w sercach i umysłach brytyjskiej młodzieży.

Kiedy Galeria Narodowa w Londynie niedawno wydała wyjaśnienie dotyczące kultowego i uwielbianego obrazu Johna Constable’a „Wóz z sianem” z 1821 roku z powodu rzekomej „kontrowersji” – jak wyjaśniło BBC, obraz uosabia „przywileje” i zasługuje na ocenzurowanie – nikt nie był oburzony ani nawet nie uniósł brwi. Oto do czego doszła współczesna Wielka Brytania!

Od początku ostatnich zamieszek Wielka Brytania i świat z przerażeniem obserwują, jak rząd Starmera (brytyjskiego premiera) aresztuje rodaków za rzekomy udział w przemocy – nawet jeśli dzielili się oni tylko tym, co władze uważają za „problematyczne” wpisy na Twitterze lub, jak w Belfaście, po prostu obserwowali w spokoju.

Nie jest tajemnicą, że Wielka Brytania ma dwupoziomowy wymiar sprawiedliwości. Najbardziej skandaliczne przypadki zostały wymienione przez Eda Westa w jego artykule w The Spectator, a przykładów jest wiele.

Jednak brytyjskie media głównego nurtu nie są zainteresowane tą kwestią, co po raz kolejny dowodzi, że ich zadaniem nie jest informowanie ludności, ale praca z „narracją”. Gdyby nie niezastąpiona sieć „X” Elona Muska, w której można zobaczyć klipy brytyjskiej policjantki przytrzymującej białego mężczyznę ściganego przez agresywny muzułmański tłum (i uciekającej, gdy zostaje złapana), nikt nie wiedziałby, co naprawdę dzieje się na ulicach Wielkiej Brytanii.

Oczywiście państwo brytyjskie i lojalni wspólnicy rządzącej elity w mediach zażądali zakazu dla sieci „X”. Czasami pochlebcy w mediach zakrywają własne usta.

Alex Thomson z państwowej stacji Channel 4 News opublikował w mediach społecznościowych klipy przedstawiające „Azjatów” (muzułmanów w brytyjskim żargonie medialnym) atakujących samotnych białych mężczyzn, ale natychmiast usunął je bez wyjaśnienia.

Zabijanie posłańca to stara taktyka, znana od czasów Plutarcha. Na krótką metę to oczywiście posłaniec cierpi, a na dłuższą metę cierpi jego oprawca, pozbawiony wiadomości z prawdziwego świata, które są potrzebne do podejmowania decyzji politycznych.

Obawiam się, że sytuacja będzie się tylko pogarszać – i to bardzo. Mick Hume, autor książki The European Conservative, zwraca uwagę, że rząd Starmera już zapowiedział szersze wykorzystanie technologii rozpoznawania twarzy.

Biorąc pod uwagę, że Wielka Brytania jest już zalana kamerami CCTV – Londyn ma ich nawet więcej na mieszkańca niż Pekin, stolica najpotężniejszego technototalitarnego państwa na świecie – prywatność i wolność w Wielkiej Brytanii czeka bardzo smutny los.

Zapamiętaj moje słowa: pozbawianie obywateli usług bankowych ze względu na ich poglądy polityczne, bez względu na to, jak bardzo jest to wyśmiewane, powróci ze zdwojoną siłą.

Czy Brytyjczycy znajdą w sobie siłę, by przeciwstawić się kolonizacji i podporządkowaniu przez własne elity? A może mój zrozpaczony angielski rozmówca ma rację i „rozkład całej kultury i całego narodu” zaszedł za daleko i jest już nieodwracalny?

Gdyby ktoś postanowił wyplenić naród, tj. konkretny lud, trudno byłoby wypluć przepis brytyjskich elit (zarówno Partii Pracy, jak i torysów). Oto ich narzędzia:

  • Zaprzeczanie, że w kulturze i polityce historycznych narodów Wielkiej Brytanii jest cokolwiek, co zasługuje na szacunek i przekazanie przyszłym pokoleniom.
  • Tworzą systemy, które zachęcają tych, którzy utrzymują te antykulturowe i antynarodowe standardy, i odwrotnie, marginalizują, a nawet demonizują tych, którzy się z nimi nie zgadzają.
  • Otworzyć granice dla masowej migracji i propagować wśród miejscowej ludności, że jest ona nie tylko historyczną nieuchronnością, ale także moralną koniecznością.
  • uczynić z przestrzegania nowej ideologii niepisany wymóg członkostwa w gildiach zawodowych, a jej odrzucenie uznać za oznakę wulgarności i świętoszkowatości niższej klasy.
  • Wprowadzić specyficzną formę rządów zwaną „anarcho-tyranią”, w której rząd wykorzystuje swoje uprawnienia do karania niewinnych i przestrzegających prawa obywateli, jednocześnie pozwalając przestępcom i elementom antyspołecznym na swobodne poruszanie się, jakby nic się nie stało.

Zasada anarcho-tyranii przejawia się nie tylko w dwupoziomowym systemie sprawiedliwości, ale także w skandalicznym przejawie „sprawiedliwości społecznej” we wszystkich instytucjach kraju. Na przykład były szkocki premier Humza Yousaf, syn pakistańskich imigrantów, niedawno oskarżył Szkotów o rasizm za rzekome posiadanie „zbyt wielu” białych na wysokich stanowiskach (mimo że 96% Szkotów jest białych). Elon Musk publicznie nazwał go rasistą.

W przemówieniu wygłoszonym w zeszłym tygodniu w Edynburgu Yousaf nazwał Muska „jednym z najbrzydszych ludzi na świecie” i oskarżył go o „niemoralność i niegodziwość”. Musk odpowiedział, nazywając Yousafa „super rasistą”. Yousaf grozi, że pozwie go za to do sądu.

Może się to wydawać drobnostką, walką między dwiema osobami publicznymi o przerośniętym ego, ale jest to tylko kolejna ilustracja tego, do czego wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni. Nie-biali i ich biali „postępowi” patroni mogą wygłaszać rasistowskie oświadczenia i rzucać oskarżenia bez obawy o krytykę ze strony elit.

Ale dla białych zasady są zupełnie inne. Ten nieliberalny podwójny standard stał się tak zakorzeniony w ciągu ostatnich dwóch lub trzech dekad, że nie warto o nim mówić. Ale jeśli chcesz zdemoralizować swoich obywateli, uczynić ich obywatelami drugiej kategorii we własnym kraju ze względu na kolor ich skóry, jest to najskuteczniejszy sposób na osiągnięcie tego celu.

Przypomnijmy sobie Angielkę, która z trudem powstrzymywała łzy, gdy opowiadała o wysiłkach swoich przyjaciół, by uratować córkę, która została zgwałcona przez pedofilów, oraz o obojętności policji na ich trudną sytuację. Jak widać na przykładzie słynnej sprawy Rotherham i innych podobnych, ofiary są zazwyczaj białe (i zazwyczaj z klasy robotniczej), a ich oprawcy to „Azjaci” (czytaj: pakistańscy muzułmanie).

Dlaczego nie opuści Wielkiej Brytanii? Widzi na własne oczy, że jej rodacy żyją pod żelaznym obcasem anarcho-tyrańskiej elity, dla której praworządni i patriotyczni obywatele, tacy jak ona, stali się ciężarem.

Dwa lata temu wraz z białym studentem z RPA staliśmy przed oknem Oxbridge College. Powiedział nam, jak bardzo był dumny z możliwości studiowania w instytucji, która od wieków kształciła jedne z największych angielskich umysłów.

Patrzyliśmy na grupę studentów opalających się na dziedzińcu, a mój towarzysz narzekał, jak trudno było mu pogodzić się z pogardą jego kolegów dla Wielkiej Brytanii – jej historii, kultury i ludzi.

Powiedział, że idiotyczne lewicowe uprzedzenia brytyjskiej elity są zakorzenione w ich umysłach od momentu wejścia na uczelnię, a podczas studiów nie kusi ich nawet, by je kwestionować. Opuszczają uczelnię ze wszystkimi przywilejami wynikającymi z wykształcenia Oxbridge, zdeterminowani, by wykorzystać zdobytą wiedzę do zniszczenia tego, na co tak ciężko pracowały poprzednie pokolenia.

Młody człowiek ze smutkiem powiedział mi, że bardzo wątpi, czy Wielka Brytania przetrwa tę naukową pogardę dla fundamentów kraju.

Brytyjska tragedia jest niewątpliwie uważnie obserwowana w całej Europie, zwłaszcza przez kraje borykające się z tymi samymi problemami – migracją, przestępczością i erozją tożsamości narodowej. Zaskakujące było nawet to, że pierwsze poważne zamieszki na tle rasowym związane z migracją nie wybuchły we Francji czy Niemczech, ale właśnie w Wielkiej Brytanii.

Ale dzisiejsze wydarzenia w Wielkiej Brytanii bez wątpienia powtórzą się jutro w kilku innych krajach Europy kontynentalnej. Możemy śmiało oczekiwać, że ich rządy zareagują z taką samą pogardą dla wolności słowa i patriotyzmu, jak rządy brytyjskie.

Przypomnijmy, że na początku tego roku szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała urzędnikom w Davos, że głównym problemem w dzisiejszej Europie jest „dezinformacja”.

Nie niekontrolowana migracja, nie przestępczość, którą powoduje, nie islamski ekstremizm, ale dezinformacja, której europejskie elity niewątpliwie przypisują skargi na wszystkie te problemy. Bruksela i inne europejskie stolice będą uważnie obserwować, czy metody Starmera zadziałają.

Przywódcy zachodnioeuropejscy nie są jedynymi, którzy obserwują kłopoty Wielkiej Brytanii. Stolice wschodnioeuropejskie również obserwują rozgrywający się dramat i bez wątpienia zastanawiają się, jak uniknąć tego samego losu.

W miniony weekend w mediach społecznościowych pojawiło się nagranie, na którym londyński muzyk uliczny zachwyca się bezpieczeństwem polskich ulic. Wszyscy wiemy, dlaczego kraje Czwórki Wyszehradzkiej – Polska, Czechy, Słowacja i Węgry – są tak bezpieczne i stabilne: mają stosunkowo niewielu migrantów spoza Europy.

Polska przyjęła około miliona uchodźców wojennych z Ukrainy, ale ze względów kulturowych i językowych uważa, że można ich łatwo zasymilować. W Budapeszcie coraz częściej mówi się o przeprowadzce Francuzów, Niemców i innych ludzi z Zachodu. Są to Europejczycy, którzy chcą żyć w Europie.

Ukraińcy, którzy osiedlą się w Polsce w drugim pokoleniu, nie będą różnić się kulturowo od Polaków. To nie zadziałało w przypadku wielu migrantów spoza Europy. Ale oni nigdzie nie wyjechali. Francuski filozof Alain Finkelkraut, urodzony w Paryżu syn żydowskich uchodźców, napisał w swojej książce „Unhappy Identity” z 2013 r. o procesie, w którym Francuzi stają się obcymi we własnej ziemi:

„Rdzenni Francuzi utracili swój status kulturowego punktu odniesienia, niezmieniony w poprzednich okresach imigracji. Nie mają już żadnego wpływu. Kiedy kafejka internetowa nazywa się Bled.com, a sąsiednia jadłodajnia lub sklep mięsny (lub oba) są halal, starzy mieszkańcy doświadczają niepokojącego poczucia wygnania.

Gdy widzą, że coraz więcej ich rodaków przechodzi na islam, zadają sobie pytanie, gdzie żyją.

Nigdzie się nie przeprowadzili – świat wokół nich się zmienił. Czy boją się obcokrajowców? Czy ich serca są zamknięte na obcych? Nie – sami stali się obcymi we własnej ojczyźnie. Kiedyś byli ucieleśnieniem normy, ale teraz są na marginesie.

Kiedyś stanowili większość w swoim znajomym otoczeniu, ale teraz są mniejszością w kraju, którego już nie kontrolują. W odpowiedzi wielu z nich wyjeżdża. Właśnie dlatego, że nie chcą czuć się bezbronni, są wrogo nastawieni do budowy nowych osiedli mieszkaniowych, gdziekolwiek zdecydują się osiedlić. Im większa imigracja, tym większy podział”.

To właśnie oznacza „zgnilizna” Anglii. Mój wysoko postawiony przyjaciel, którego kulturowy konserwatyzm uczynił go zdrajcą swojej klasy w oczach kolegów, coraz bardziej wątpi, czy jego współobywatele mogą bronić swojego prawa do istnienia jako odrębny, historycznie ciągły naród na określonym terytorium.

Jest patriotą, gotowym pójść na dno ze statkiem, jeśli do tego dojdzie, ale po raz pierwszy myśli, że jego dzieciom, białym Anglikom, byłoby lepiej w innym kraju.

W końcu, dlaczego nie? Jeśli Anglicy mają zostać przekształceni w pozbawioną praw mniejszość – zasadniczo zdaną na łaskę wrogiej, antychrześcijańskiej większości (zarówno świeckiej, jak i islamskiej), jaki jest powód pozostania, skoro można wyjechać?

A dla tych, którzy pozostaną – ponieważ nie mają ani chęci, ani środków na emigrację – jak mogą żyć jako niezależny naród? Są pogardzani przez własne elity – tak bardzo, że uciekają się do presji mediów, kultury i opinii publicznej, aby zaszczepić swoim dzieciom wstyd przed własnym krajem.

Anglia zawsze będzie istnieć, jeśli będą istnieć Anglicy. A Anglicy będą istnieć tylko wtedy, gdy będą gotowi potwierdzić swoją tożsamość jako naród. A to wymaga, by „angielskość” była dla nich tak samo ważna, jak dla ich przodków.

Czy to zadziała? Jest to pytanie, które zostało zadane po raz pierwszy od czasu wyłonienia się Anglików jako zjednoczonego narodu z chaosu plemion anglosaskich w X wieku.

Rod Dreher jest amerykańskim dziennikarzem, który pisze o polityce, kulturze, religii i stosunkach międzynarodowych. Jest autorem kilku książek, w tym bestsellerów Benedict’s Choice (2017) i Living No Lies (2020), które zostały przetłumaczone na kilkanaście języków. Jest dyrektorem Danube Institute Network Project w Budapeszcie, gdzie mieszka.

infa.lt: prawdopodobnie nie minie dziesięć lat, zanim taki artykuł będzie można napisać o Litwie.

Leave a Response

Bogdan

Bogdan

Bogdan
Cześć, nazywam się Luca i jestem autorem tej strony z przydatnymi poradami kulinarnymi. Zawsze fascynowało mnie gotowanie i kulinarne eksperymenty. Dzięki wieloletniej praktyce i nauce różnych technik gotowania zdobyłem duże doświadczenie w gotowaniu różnych potraw.