Botafogo ulega maratonie i przedwcześnie spada w Pucharze Świata – 12.11.2024 – Sport
Marzenie Botafogo o zdobyciu bezprecedensowego tytułu mistrza świata zakończyło się w tę środę (11). W swoim debiucie w Pucharze Interkontynentalnym drużyna samotnej gwiazdy została pokonana przez Pachucę z Meksyku 3:0 w Doha w Katarze i pożegnała się z konkurencją w ćwierćfinale.
To pierwsza edycja, w której mistrz Libertadores przystępuje do turnieju na dwie fazy przed decyzją. Do 2023 roku do półfinału weszli zarówno zwycięzca Europejskiej Ligi Mistrzów, jak i zwycięzca głównych rozgrywek klubowych Ameryki Południowej.
Oprócz utrudnienia podróży drużynom z Ameryki Południowej, zmiana promowana przez FIFA (Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej) umieściła mistrza Europy bezpośrednio w finale.
W starym formacie najgorszą kampanią zawodnika z Ameryki Południowej w rozgrywkach była kampania w Palmeiras w 2021 r., kiedy to zespół Alviverde zajął czwarte miejsce.
Pozostałe pięć drużyn z Ameryki Południowej, które również zostały pokonane w półfinale Pucharu Świata – Internacional (2010), Atlético-MG (2013), Atlético Nacional-COL (2016) oraz River Plate-ARG (2018) i Flamengo (2022) — mniej wróciło do domu ze zwycięstwem na koncie, w walce o trzecie miejsce.
Zakwalifikowana drużyna meksykańska zmierzy się z Al Ahly z Egiptu w sobotę (12.12) o godzinie 14:00 (czasu brazylijskiego), w ostatnim pojedynku przed decyzją. Jest to faza, do której Real Madryt, jako europejski przedstawiciel, bezpośrednio zakwalifikował się.
Zespół samotnych gwiazd walczył o zakończenie długiej suszy drużyn z Ameryki Południowej. Od 2012 roku, kiedy Corinthians zdobyli swoje drugie mistrzostwo świata, pokonując w finale Chelsea, trofeum zdobywały tylko drużyny europejskie.
W ostatniej edycji, rozegranej w 2023 roku, Fluminense przegrał decyzją Manchesteru City 4:0, również w Doha w Katarze.
Botafogo marzył o zwieńczeniu sezonu potrójną koroną, powtarzając wyczyn Pelé Santosa — w 1962 i 1963 roku drużyna z wybrzeża São Paulo umieściła w swojej galerii trofea krajowe, kontynentalne i światowe. Przy tej okazji, oprócz Libertadores, wygrał Taça Brasil – zrównany przez CBF z Campeonato Brasileiro w 2010 roku – i dawny Puchar Interkontynentalny przeciwko mistrzowi Europy.
W obecnych formatach zawodów żadna brazylijska drużyna nie osiągnęła tego wyczynu. Najbliżej był Flamengo, ale w finale Klubowych Mistrzostw Świata 2019 wyprzedził go Liverpool, po wygraniu Nacional i Libertadores.
Aby zwiększyć swoje szanse w Pucharze Interkontynentalnym, Botafogo opracowało plan, dzięki któremu główni gracze będą w pełnej formie przed ewentualną decyzją. Pomysł polegał na zminimalizowaniu skutków maratonu meczów, przed którym stanęła drużyna od zwycięstwa w Copa Libertadores 30 listopada, mając o jednego zawodnika mniej w meczu z Atlético-MG od początku konfrontacji.
Debiutując w Pucharze Interkontynentalnym zaledwie trzy dni po zdobyciu tytułu mistrza Brazylii, Botafogo wyszedł na boisko z kilkoma nieobecnościami. Oprócz nieobecnych z powodu kontuzji Vitinho i Bastosa, trener Artur Jorge zdecydował się dać odpocząć Alexowi Tellesowi, Marlonowi Freitasowi, Savarino i Almadzie.
Straty odbiły się na kreatywności zespołu, który w pierwszej połowie nie stworzył wielkich okazji. Pachuca, zwłaszcza strzałami zza pola karnego, dał więcej pracy bramkarzowi Johnowi, ale żadna z drużyn przed przerwą nie znalazła się w bramce.
W ostatniej fazie Portugalczyk Artur Jorge zmuszony był do zmiany składu. A to dlatego, że już po czterech minutach Idrissi otworzył wynik dla Pachucy. Urodzony w Holandii, ale naturalizowany z Maroka, numer 11 w obronie Botafoguense pozostawił dwóch graczy w defensywie i zakończył mecz na niskim poziomie.
Trener brazylijskiej drużyny nadal próbował dostosować swój zespół do nowych zmian, ale zanim jakiekolwiek zmiany mogły wejść w życie, drużyna meksykańska osiągnęła drugiego gola. Po błędzie Almady piłka wpadła do Pedrazy, serwując Deossie, który liczył, że błąd Johna podwyższy wynik.
W obliczu niekorzystnej sytuacji Botafogo nie miał innego wyjścia, jak tylko zaatakować, nawet jeśli oznaczało to pozostawienie większej przestrzeni w obronie. W ten sposób napastnik Rondón, starter reprezentacji Wenezueli, w 33. minucie zamknął wynik w kontrataku.
Mając elastyczny wynik, Artur Jorge unikał obwiniania zmęczenia zawodników za słabe wyniki w meczu z Meksykanami.
„Nie mam zamiaru szukać wymówek na to, czego nie byliśmy w stanie zrobić. Pachuca byli od nas lepsi, byli bardziej skuteczni, byli bardziej zdolni w drugiej połowie, więc nie ma nic do powiedzenia w odniesieniu do wszystko, co ma kontekst” – powiedział trener.
Wciąż na boisku Portugalczyk pochwalił wspaniały rok, jaki rozegrał zespół. „Rezultat nie był taki, jakiego chcieliśmy, ale nic nie wymazuje wspaniałych rzeczy, które zrobiliśmy w tym roku. Dzisiejszy dzień nie był dobrym meczem z naszej strony”.