Ostatnie posty

Bára Basik: Domek jest moim schronieniem

Klara Antosova

7. 11. 2024

zegar
11 minut

Co przychodzi na myśl wraz z nazwiskiem Báry Basikovej? Jej niesamowity głos, eteryczny wygląd, urzekająca mowa, profesjonalizm, niepowtarzalna pozycja w czeskiej muzyce? W takim razie masz tak samo jak ja. Właściwie to nie do końca – niedawno miałem okazję poznać Bárę w inny sposób.

Jako kobietę, która ładuje swoją energię z dala od show-biznesu, z dala od miejskiego zgiełku, pośrodku pięknej okolicy Brdy. Ze swojego domku spogląda na staw, okoliczne łąki i lasy. Nocą z dachu obserwuje gwiazdy. Od dwudziestu lat nadaje kilkusetletniemu dawnemu młynowi z pokojami o oryginalnych sklepieniach nowy polot i cieszy się każdym dniem w oazie spokoju, otoczonej zamkniętym ogrodem i dużą stodołą.

Ostatnie kilka kilometrów prowadzi wąską, krętą drogą wśród pól, łąk i lasów. Piękno, spokój, romantyzm. Co się dzieje, gdy zbliżasz się do domku?

Do domku prowadzi droga, którą przejeżdża około jednego samochodu dziennie, a ja zawsze z niecierpliwością czekam na ostatni zakręt, kiedy pojawia się staw, który mamy za domkiem. W tym momencie budzi się we mnie melancholijne poczucie spokoju. Bo to naprawdę jest oaza. Cisza i spokój, których w Pradze w ogóle nie ma, a ja mieszkam w centrum, więc dla mnie to zupełny kontrast. Uwielbiam to miejsce.

Ile czasu spędzasz w domku?

Wystarczająco. Kiedy nie mam czasu, przyjeżdżam tu może na dwa dni, co wystarcza, by się odświeżyć i naładować. W ciągu dwudziestu lat, kiedy mamy domek, często bywam tu sam i wcale mi to nie przeszkadza. Lubię też poczucie, że udało mi się to wszystko zdobyć za zarobione pieniądze. Jestem zdany na siebie. To moje sanktuarium.

Którą porę roku lubisz tu najbardziej?

Szczególnie lato. Jest tu wyjątkowo pięknie. Można tu być przez cały rok, ponieważ mamy centralne ogrzewanie i wszystkie udogodnienia, takie jak łazienka, pralka, zmywarka i tak dalej, ale uwielbiam tu lato. Kiedy rano otwieram drzwi i widzę zielony ogród i bezchmurne niebo, jestem szczęśliwa. Moja córka, Anne, która przyjeżdża tu z mężem, wzdycha, że jest gorąco, ale ja to lubię. Leżę na słońcu, czytam, a potem idę popływać w basenie. Jesień zaczyna tracić dla mnie swój urok – drzewa żółkną, liście opadają, wszystko wydaje się gołe, nagle widać to z naszej wioski… Kilka razy spędzaliśmy tu Boże Narodzenie, ale to nie dla mnie. Ograniczanie się do domku nie ma dla mnie większego sensu.

Wspomniałeś o córce – w jakim składzie przyjeżdżacie tu najczęściej?

W ostatnich latach głównie ja, moje dwie córki Anička i Maruška ze swoimi partnerami oraz mój syn Theodor. Zna to miejsce, odkąd był małym chłopcem, ma związek z domkiem. Spędził tu dzieciństwo, jeździł na rowerze, zaprzyjaźnił się. Dziewczynkom też się tu podoba. Dbają o skalniaki, krzewy, zioła, a my ciągle budujemy i pielęgnujemy domek i ogród. Ale cała nasza czwórka ciężko tu pracowała. Mówią, że jak masz domek, to masz dupę w formie i tak jest. Na przykład w zeszłym roku miałem nowe krokwie i cały nowy dach. To nieustanna praca, a kiedy przyjeżdżamy tu po zimie, jest jeszcze wiele do zrobienia.

Słyszałem, że w zeszłym roku zacząłeś nawet myśleć o sprzedaży domku…

Dziewczyny mi powiedziały: Mamo, wciąż wkładasz w niego pieniądze, wciąż go ulepszamy, pracujemy tutaj i będziemy cieszyć się domkiem tylko przez kilka tygodni w lecie. A gdybyśmy go sprzedali? Ponieważ nie jestem przywiązany do rzeczy ani miejsc, nie mam więzi z nieruchomościami, więc na początku pomyślałem, tak, dobry pomysł, poczujemy ulgę, nie będziemy musieli zajmować się koniecznością chodzenia do domku głównie dlatego, że trzeba skosić trawę, uprzątnąć powalone drzewo, wyłączyć filtrację w basenie lub po prostu cokolwiek innego. Dziewczyny i ja zaczęliśmy myśleć o tym, żeby albo kupić coś malutkiego w pobliżu Pragi, albo podróżować jeszcze więcej za te pieniądze, bo to tylko moje! Byłam podekscytowana tą wizją i chciałam skontaktować się z pośrednikiem. Pomyślałam jednak, że zanim to się stanie, dobrze byłoby trochę się podszkolić. I od wiosny rzemieślnicy zaczęli tu pracować. Malowanie, nowe okna, nowa łazienka, hydraulika, nowe podłogi. Nagle zdałem sobie sprawę, że jest tak piękny, że nie chcę go sprzedawać. Zobaczymy, co będzie w przyszłym roku. Ale mam tę wolność, że mogę – i nie muszę.

Czy znasz historię tego miejsca?

Czterysta lat temu był to młyn, do którego należała stodoła, na którą patrzymy. Mieszkało tu kilka pokoleń rodziny młynarskiej. W latach 70. mieszkał tu ostatni potomek, starszy pan, który sprzedał budynek. Nowa właścicielka z wyczuciem przebudowała chatę i ogród, przekształciła go, ulepszyła, więc kupiłem go od niej praktycznie w takim stanie, w jakim jest dzisiaj. W tym czasie zrobiliśmy tylko nowy system ogrzewania, nową podłogę w kuchni, a potem nowy basen. Cała wioska śmiała się ze mnie, że po co mi basen, skoro na podwórku mam ogromny staw, ale ja go po prostu chciałem.

Kiedy myślałeś o zakupie domku, jaka była Twoja wizja?

Myślałem, że albo kupię ruinę, którą następnie sami ulepszymy, albo kupimy coś, co już było ulepszone i spodobało nam się tak bardzo, że nie będzie wymagało większych interwencji. Ale dla mnie najważniejsze było miejsce. Dom zawsze można w jakiś sposób zmodyfikować, ale miejsce, w którym stoi, jest ustalone raz na zawsze. Początkowo myślałam o starej plebanii, ale żadna z nich nie znajdowała się w tak pięknym miejscu jak to, w którym jesteśmy teraz. Mój były mąż i ja widzieliśmy wtedy około trzydziestu domków. Po około roku poszukiwań zobaczyłam zdjęcia tego domku w Internecie. Wyglądał zachęcająco, więc pojechaliśmy tutaj. Mimo że był kwiecień, a ogród był jeszcze pusty, nagle poczułam, że to jest to, że tu jest ładnie i że zawsze tak będzie.

Jakiego klucza użyłeś do dekoracji wnętrza?

Część skleiliśmy z antyków i różnych sklepów z używaną odzieżą, a kilka elementów to moja stara dobra IKEA. Nigdy mnie nie zawodzi, ponieważ zawsze znajduję tam rzeczy, które są ładne, tanie i proste. Przez pierwsze kilka lat miałam tendencję do przytłaczania przestrzeni koszami, wazonami i innymi dekoracjami, ale moje córki zaczęły mnie przed tym powstrzymywać. Więc w tym roku, w ramach remontu, była wielka czystka, poleciało wszystko co niepotrzebne i jest lepiej. Mniej czasem znaczy więcej.

Wolałbyś remont domku czy ogrodu?

Lubię pracować nad wnętrzem. Koszę trawę, jeśli muszę, ale poza tym dziewczyny i ich chłopcy robią wszystko. I to bez mojego kierowania nimi czy uczenia ich. Po prostu sprawia im to naturalną przyjemność. I bardzo się z tego cieszę, bo po rozstaniu z ojcem Theodore’a byłam zdana tylko na siebie.

Jaki jest twój ulubiony zakątek domku?

Jest ich kilka. Na przykład mój pokój jest bardzo ładny. Kiedy jest ładnie, mam otwarte okno przez cały dzień i wszystko pachnie czystym powietrzem. Wietrzę kołdrę na słońcu, a kiedy kładę się w niej w nocy, ma niepowtarzalny, cudowny zapach. Świetnie się tu śpi, ponieważ domek ma oryginalne kamienne ściany, które miejscami mają półtora metra grubości, więc w środku nigdy nie jest gorąco. I odwrotnie, gdy domek nagrzewa się zimą, ściany pięknie utrzymują ciepło.

Gdzie w ogrodzie czujesz się komfortowo?

Uwielbiam czytać książkę na leżaku przed domkiem. Albo wylegiwać się na łóżkach, które mamy w szopie przy kominku. A wieczorem, kiedy rozpalamy w nim ogień, siadamy i patrzymy w płomienie i rozmawiamy, jest po prostu dobrze.

Powiedziałeś, że lubisz oglądać gwiazdy nocą.

O tak! W ogrodzie jest mały domek, w którym spały dziewczynki, jest tam kominek i płaski dach. Więc leżymy na nim, pokazując sobie nawzajem różne konstelacje, próbując zidentyfikować inne konstelacje… Jesteśmy daleko od miast, więc gwiazdy są tu niezwykle jasne i silne. Szczególnie w ciepłe letnie noce uwielbiam te chwile.

Lubisz samotność tutaj, gwiazdy, wschodzące słońce, widok na ogród… Czy musiałeś dorastać do tego otoczenia przez lata, czy zawsze miałeś to w sobie?

Miałem to w sobie od dziecka. Ale z biegiem lat to się pogłębiało i pogłębiało. Już jako dziecko byłem niezwykle podekscytowany wakacjami i to nie tylko dlatego, że zawsze uwielbiałem lato i upały. Ale kojarzyłem ten okres z tym, że zawsze spędzaliśmy je w jednym miejscu, na wsi pod Strakonicami. Byliśmy tam z bratem szczęśliwi. Bardzo nam się podobało i zawsze wykorzystywałem ten czas jak najlepiej. Naładowało mnie to do następnej wiosny. Do dziś pamiętam szum drzew, szum rzeki, długie wieczory… A dzięki domkowi cieszę się tymi i innymi podobnymi chwilami coraz bardziej. Doceniam możliwość cieszenia się nim w ten sposób.

Czy jest jakaś pora roku, którą szczególnie lubisz wspominać w związku z domkiem?

Okres covidowy. Wtedy się tu przeprowadziliśmy. Nie mogłem nigdzie występować, Maruška nie mogła pracować, ponieważ zajmowała się hotelarstwem, Anička pracowała stąd, a Tedík uczył się na odległość. Spędziliśmy tu cały rok. Zawsze jedną nogą na zewnątrz, tak blisko natury, jak to tylko możliwe. Ten rok utkwił w całej firmie i wykoleił nas. Ale było tu podświadome poczucie porządku, które było pocieszające. Bez względu na wszystko, natura robiła swoje – jaskółki przylatywały jak co roku, ponownie gnieździły się w stodole, wychowywały młode, a potem odlatywały. Kwiaty zaczęły kwitnąć wiosną, tak jak w innych latach. Kwitły magnolie, piwonie, hortensje, wszelkiego rodzaju krzewy. Jesienią liście znów zaczęły zmieniać kolor. Miało to swój własny porządek, swoje własne prawa, a ja byłem całkowicie oczarowany tym rokiem w wiosce.

Jeśli włączysz w swojej głowie wyimaginowany film o domku i swojej rodzinie – jakie momenty tam widzisz?

Byłyby ich całe chmury. Dziewczynki miały piętnaście lub szesnaście lat, kiedy go kupiliśmy. Wzięły dla siebie mały domek w ogrodzie i uczyniły z niego swoje królestwo. Przychodziły tu z nimi ich przyjaciółki, a później ich chłopaki. Widzę małego Teddy’ego w wózku. Był tu, odkąd był dzieckiem… Spędziliśmy tu wiele wspaniałych chwil. I to nie tylko jako rodzina. Moja córka i ja mamy małą grupę dziewcząt, która składa się z moich przyjaciółek i jej przyjaciółek, i raz w roku spotykamy się tutaj w domku na co najmniej kilka dni. Było tak wiele letnich imprez i grillów przy kominku na świeżym powietrzu! Cieszymy się tym, śpiewamy, tańczymy i jest super. Myślę, że dziewczyny i ja dużo krzyczymy, co na pewno niesie się po wiosce, ale sąsiedzi nigdy nie narzekają. Więc znoszą nas mniej więcej raz w roku.

Jak sąsiedzi przyjęli fakt, że piosenkarka, którą znali tylko z magazynów i telewizji, przeprowadziła się do ich wioski?

Sąsiedzi są wspaniali. Nigdy nie miałem z nimi żadnych konfliktów. Wiem, że jeśli potrzebuję pomocy w jakiejś sprawie, mogę udać się do niektórych z nich, a oni mi pomogą. Nie wpadłem całkowicie w ich styl i nawyki, na przykład nie odwiedzam nikogo ani nikt mnie nie odwiedza. Ale znam wszystkich i kiedy spotykamy się na wiejskim placu, witamy się, stoimy razem przez chwilę i jest w porządku. Wydaje mi się, że jestem dla nich trochę dziwna, ponieważ nie wyjmuję obcasów z ogrodu, kiedy tu przychodzę. Ale zwykle jadę do domku na kilka dni, więc chcę się tym cieszyć do ostatniej chwili, bo jestem tu po prostu szczęśliwa.

Powiązane artykuły

Leave a Response

Bogdan

Bogdan

Bogdan
Cześć, nazywam się Luca i jestem autorem tej strony z przydatnymi poradami kulinarnymi. Zawsze fascynowało mnie gotowanie i kulinarne eksperymenty. Dzięki wieloletniej praktyce i nauce różnych technik gotowania zdobyłem duże doświadczenie w gotowaniu różnych potraw.