Ostatnie posty

Moje serce wciąż bije w Rumunii

To już prawie rok odkąd jesteśmy w Hiszpanii, tym razem za nami. Wspomnę, dla tych, którzy nie czytali innych odcinków, że jest to nasza druga próba emigracji. Pierwsza była w Holandii, kiedy byliśmy parą bez dzieci.

Ponieważ sierpień jest miesiącem wakacyjnym w Barcelonie i tak naprawdę nie mamy z kim zostawić dziecka na czas pracy, zdecydowaliśmy się przyjechać do Rumunii. Tutaj Petru, nasz sześcioletni mały chłopiec, może spędzać czas z dziadkami, spotykać się z kuzynami i przyjaciółmi oraz odkrywać na nowo miejsca, które kiedyś lubił: Muzeum Geologiczne, Carol Park, Kiseleff Park, mały park za blokiem.

Letnia szkoła w Hiszpanii

W Hiszpanii szkoła skończyła się 22 czerwca. Mniej więcej w tym samym czasie odbyło się nasze pierwsze spotkanie rodziców online, na którym dowiedzieliśmy się, co będzie się działo w pierwszej klasie, jakie przedmioty będą miały dzieci, jacy nauczyciele, jaki będzie kalendarz szkolny, jakie podręczniki będą używane i ile za nie zapłacimy. Do tej pory Petru uczęszczał do klasy P5 (rumuński odpowiednik klasy przygotowawczej), a od jesieni przeniesie się do pierwszej klasy. podstawowej, odpowiednio w pierwszej klasie.

Miesiąc w szkole letniej kosztuje 600 euro

Zanim przyjechaliśmy do Rumunii, Peter uczęszczał do szkoły letniej, casaljak nazywają to w Hiszpanii, gdzie przebywał od 9:00 do 17:00. The rozpoczyna się 27 czerwca, a kończy 29 lipca i kosztuje około 600 euro. Aby uzyskać połowę ceny, można ubiegać się o dotację z ratusza, ale zazwyczaj jest ona przyznawana samotnym matkom, rodzinom wielodzietnym z więcej niż trójką dzieci i osobom bez większych środków finansowych. Nie wiem dokładnie, jaki jest próg dochodowy, ale tak to wygląda i pod tym względem bardzo doceniam Hiszpanię. Pomoc społeczna jest naprawdę udzielana potrzebującym.

Pomoc dla samotnych matek

Na przykład nasza przyjaciółka Theresa jest samotną matką dwójki dzieci i otrzymuje taką pomoc. Ponadto otrzymuje mieszkanie socjalne, a jeśli ma zły dzień, zachoruje, ma migrenę lub cokolwiek innego, pracownik socjalny przychodzi i przyprowadza jej dzieci do szkoły i opiekuje się nimi, gdy ona nie jest w stanie. To godne pochwały, jak pomaga się samotnym matkom. W Rumunii znałem kobiety, które musiały pracować na dwóch etatach jednocześnie, aby samotnie wychowywać swoje dzieci.

Żadnej pracy domowej, tylko zabawa

Na Casal Dzieci nie odrabiają lekcji, ale mają różne gry wodne, rękodzieło, wycieczki do delfinarium, parków wodnych, farmy zwierząt, basenu, parków rozrywki. Maluchy są odbierane autobusem ze szkoły i zabierane do tych zabawnych miejsc. Obiad jedzą w szkolnej stołówce, a na wycieczki jeżdżą z innymi dziećmi. catering i zjeść lunch na tarasie. Szkoła letnia to w zasadzie bardziej swobodna szkoła, w której mają nadmuchiwany basen na szkolnym boisku, gdzie pływają przez cały dzień i uczą się poprzez zabawę. Mają też zajęcia praktyczne, na przykład uczą się, jak naprawiać stare ubrania.

Jak recykling jest nauczany w szkole

Tego lata nauczyli się, jak farbować starą białą koszulkę na tęczowe kolory i nosić ją ponownie z miłością. Nacisk kładzie się na recykling, ponowne wykorzystanie i ochronę środowiska we wszystkim, od sprzątania ulic, ochrony zwierząt morskich po recykling starych ubrań. Kładzie się również nacisk na niezależność dzieci. Wiele rzeczy dzieci robią samodzielnie. Jak Peter mówi o swoim ostatnim roku w przedszkolu: „Asumpta nie chce, żebym dzieci w jej klasie, które nie wiedzą, jak się ubrać i wytrzeć pupę”.

Zamożne rodziny wyjeżdżają do letnich domów

Szkoła letnia odbywa się w tej samej szkole, do której dziecko było zapisane przez cały rok, przychodzą te same dzieci, tylko jest ich mniej. Z 25 dzieci w grupie, zapisanych jest około 10. Reszta zostaje z dziadkami lub z rodziną. Każdy z zamożnych Katalończyków ma domek letniskowy w południowych regionach Hiszpanii lub w innym kraju. pueblo (hiszpańska wioska), gdzie spędzają całe lato w ogrodzie, ciesząc się cieniem, ładując się przed nadchodzącą jesienią, uciekając przed turystami, którzy latem oblegają Barcelonę.

Lepsza opieka zdrowotna i edukacja

Po roku spędzonym w Hiszpanii, gdybym miał postawić granicę, mogę powiedzieć, że szala przechyla się bardziej w kierunku pozostania tam. Systemy edukacji i opieki medycznej wydają mi się lepiej zorganizowane. Oczywiście w Rumunii istnieje również opcja prywatna zarówno w przypadku szkół, jak i szpitali, ale koszty są mniej więcej takie same, a w Hiszpanii oczywiście dochody są wyższe. Może nie o wiele, ale jest różnica, która przechyla szalę na korzyść pozostania.

Barcelona, niezwykle zróżnicowane miasto

O infrastrukturze nie warto nawet dyskutować. Barcelona jest o wiele bardziej przyjaznym miastem niż Bukareszt i oferuje tak wiele różnorodności, której nigdy nie widziałem w innych miastach na świecie. Góry są na wyciągnięcie ręki, plaże i morze, muzea, pięknie utrzymane parki, zapierająca dech w piersiach architektura. My, na przykład, wybraliśmy się w sobotę na krótką przejażdżkę po wzgórzach prowadzących do Tibidabo, aby rano poczuć chłód gór, potem wróciliśmy do domu na lunch w południe, a wieczorem, kiedy słońce nie było już tak gorące, pojechaliśmy na plażę i zanurzyliśmy się w słonej morskiej wodzie. To zupełnie inny sposób na rozpoczęcie i zakończenie dnia pracy, gdy w jednym mieście jest tak wiele atrakcji i możliwości spędzania wolnego czasu.

Tęsknimy za bańką przyjaciół

Ale oto wróciliśmy na wakacje do Rumunii. Chcieliśmy zobaczyć naszą rodzinę, naszych przyjaciół, nasz pusty dom, a także spędzić trochę czasu razem, ponieważ nie wiemy, jakie czasy nadejdą i czy zdążymy na Boże Narodzenie. Odkąd tu jesteśmy, codziennie spędzamy czas na wieczornych spotkaniach, śmiejąc się, żartując, opowiadając historie. Przyznaję, że w Hiszpanii nie udało nam się zdobyć tylu przyjaciół i większość weekendów spędzamy tylko we trójkę. Ale jakoś nam to odpowiada, przyzwyczailiśmy się do swojej prywatności.

Brakuje nam pomocy, którą otrzymywaliśmy od rodziny

Może czasami jest ciężko, kiedy mamy coś do zrobienia, albo idziemy we trójkę, albo jedno z nas zostaje z dzieckiem, a drugie się nim zajmuje. Tak było na przykład pewnego wieczoru, kiedy dziecko miało zapalenie ucha. Mój mąż wziął go za rękę i zabrał do szpitala, a ja musiałam zostać w domu, żeby się spakować i zjeść. Kolejne trzy dni później pojechałam z dzieckiem na kontrolę, a mąż został w pracy. Takich sytuacji jest niezliczona ilość.

Dostać się do Karola na hulajnodze, wyzwanie

W Rumunii pomoc rodziny była mile widziana, a gdybyśmy pewnego wieczoru mieli ochotę na spacer po mieście tylko we dwoje, nie byłoby to niemożliwe. W jeden z naszych wieczorów w Bukareszcie tego lata właśnie to zrobiliśmy, a w naszym szaleństwie rozważenia Mały Paryż a miasta, wypożyczyliśmy dwa skutery elektryczne i pojechaliśmy do Carol Park. Dotarcie tam było nie lada przygodą i być może momentem, w którym zdałam sobie sprawę, dlaczego mój mąż, Răzvan, tak bardzo nalegał w zeszłym roku, abyśmy tam pojechali.

Miasta, w których nikt nie sprząta i nie naprawia

Kocham Rumunię i dopiero po roku spędzonym w Hiszpanii, która jest wspaniałym krajem, ale wydaje się zbyt sucha jak na nasz gust, zdałem sobie sprawę, jak zielona i piękna jest Rumunia. Krajobrazy górskie są piękne, mamy tak dużo zieleni i natury, ale miasta są tak źle zarządzane. Wybraliśmy się do Predeal i po podróży pociągiem nie jestem w stanie powiedzieć, jak bardzo bałam się przejechać przez przełęcz, która zaprowadziła nas do miasta. Było tak brudno i przerażająco! Wyglądało to tak, jakby nikt nigdy tego nie sprzątał, niehigieniczne stacje kolejowe, rozpadające się mosty, drogi, o które nikt nigdy nie dbał. Z roku na rok wydaje się gorzej, bardziej zaniedbane, bardziej zniszczone, bardziej zniszczone, mimo że można by oczekiwać, że idziemy w kierunku postępu, ponieważ transformacja już dawno minęła.

Infrastruktura i transport – zero

Uwielbiam również Bukareszt z jego oazami zieleni, przestronnymi i rozległymi parkami, cyganeryjnymi tarasami lub, dlaczego nie, dachami, z których można zobaczyć miasto. Ale, podobnie jak w Predeal, zauważam ten sam brak troski, to samo lekceważenie infrastruktury i transportu. Czy naprawdę tak niemożliwe jest skierowanie zasobów tam, gdzie są najbardziej potrzebne? Czy ci, którzy zarządzają zasobami miast, lubią tak żyć na co dzień?

Kłótliwy styl sprawowania władzy

Inną rzeczą, którą zauważyłem, jest hałaśliwy tłum. Wsiadając do pociągu do Predeal, jedna pani była szybka na nogach i usiadła na naszych miejscach. Nie sprawdziła dokładnie biletu i mimo że miejsce odpowiadało biletowi, zajęła niewłaściwy wagon. Zanim upewniła się, czy popełniła błąd, czy nie, zaczęła się z nami kłócić i powiedziała nam, że kupiła bilet z wyprzedzeniem, za pośrednictwem agencji, a nie online, jak my. Uważam, że ten styl wskakiwania w kłótnię bez uprzedniego sprawdzenia sytuacji jest męczący i niesmaczny. Ale nie wszyscy ludzie są tacy sami i nie można generalizować. Mieliśmy kilku miłych ludzi, na przykład dżentelmena, który dał nam butelkę wody bez płacenia za nią, ponieważ nie mieliśmy drobnych. Oczywiście później zwróciliśmy mu tę kwotę. W Hiszpanii lubię też te interakcje z małymi przedsiębiorcami i ogólnie mieszkańcami.

Światła Barcelony, rozkosz

Czasami wchodzę na wzgórze w Barcelonie i przypominam sobie nasze górskie miasteczka, Sinaia, Busteni, Brasov. Wieczorem, gdy byliśmy na górskim szlaku, mogliśmy dostrzec małe migoczące światełka, znak, że niedługo wrócimy do cywilizacji. Często lubię oglądać miasta z góry lub z innej perspektywy, a Barcelona dała mi to w zupełności.

Z kolei zapach lipy lub wiciokrzewu oznacza dla mnie dom. W Bukareszcie uwielbiałem zapach tych dwóch kusząco perfumowanych kwiatów latem, a w Zaandam (małym miasteczku niedaleko Amsterdamu, gdzie mieszkałem przez dwa lata) szalałem za zapachem czekolady. Poranne wyjście z domu było przyjemnością, ponieważ mieszkaliśmy tuż obok fabryki czekolady.

Nie znalazłem jeszcze swojego idealnego kraju

Po dwóch doświadczeniach poza Rumunią nadal nie zdecydowaliśmy, gdzie chcielibyśmy mieszkać. Każdy kraj, w którym mieszkaliśmy, ma szczególne miejsce w naszych sercach, więc czasami czujemy się, jakbyśmy mieli trzy domy. Lubimy je wszystkie i nie wiemy, gdzie chcielibyśmy zostać lub czy moglibyśmy dalej odkrywać świat. Uważamy, że Peter potrzebuje stabilności.

Ma już garstkę przyjaciół w Katalonii, mówi bardzo dobrze po hiszpańsku, doskonale rozumie kataloński i nie wiemy, jak zareagowałby, gdybyśmy spróbowali czegoś innego. I podoba mi się energia Hiszpanii, podobają mi się jej ludzie, niezwykle otwarci, imprezowi ludzie, podoba mi się ich słodki język (Hiszpanie mówią dużo zdrobnień i pochlebnych słów: preciosa, tesoro, guapa, bonbon, carinoWięc podoba mi się codzienny klimat.

Z drugiej strony, Hiszpania, jak już wspomniałam w innych artykułach, jest niezwykle biurokratycznym krajem. Nam udało się załatwić wszystkie formalności (NIE dla mnie, dziecka i męża, rejestracja u lekarzy, rejestracja samochodu i tak dalej) po prawie 8 miesiącach. W Holandii podobne sprawy załatwiliśmy w kilka godzin. Nie ma więc kraju idealnego.

Moim idealnym krajem byłby kraj, w którym mógłbym znaleźć wszystkich w mojej bańce i moją rodzinę, miałby klimat Hiszpanii, z łagodnymi i krótkimi zimami oraz infrastrukturę Holandii, gdzie wszystko jest bardzo rozwinięte technologicznie. Ale ponieważ ideał nie istnieje, musimy wybrać nasz dom, w którym czujemy się dobrze, spełnieni, wolni i szanowani.

Wykorzenieni, bez szans na wyleczenie?

Boli mnie, że tak wielu ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia swojej ojczyzny z powodu korupcji i wszystkich chorób. Jest tak wiele pięknych miejsc, w których rumuńska społeczność mogłaby żyć, gdyby nie została wyrwana z korzeniami i nie pracowała do wyczerpania na obcej ziemi, bez wakacji, bez weekendów, bez możliwości otrzymania emerytury.

W jakiś sposób boli mnie również to, że jesteśmy tak podzieleni za granicą. Smutne, że nie nauczyliśmy się być zjednoczeni, sprawiedliwi i pomocni dla siebie nawzajem. Widziałem, że społeczność chińska lub pakistańska radzi sobie znacznie lepiej. Uważam, że to przerażające, że uciekamy od siebie nawzajem, często słyszałem, jak ludzie mówią „Nienawidzę pracować z Rumunami” lub „Nienawidzę mieć do czynienia z Rumunami”, ale w pewnych kontekstach zdałem sobie sprawę, dlaczego. Złe wychowanie, brak szacunku dla słowa, płytkość, żarłoczność, manelling są czasami zbyt obecne, aby zaprzyjaźnić się ze „swoimi”.

Może ma też znaczenie, jakich ludzi przyciągasz wokół siebie. Osobiście nie mam złych doświadczeń z rumuńskimi kolegami lub przyjaciółmi z diaspory, wręcz przeciwnie, poszerzyliśmy nasz krąg znajomych i wprowadziliśmy do naszego życia bardzo uczciwych, interesujących, skaczących ludzi.

Z drugiej strony, kiedy słucham rozmów po rumuńsku na ulicy lub w metrze, a może czytam wiadomości, przyznaję, że czuję się zawstydzony i nie wiem, jak od tego uciec. Czy naprawdę nie mamy szans razem, ani tu, ani tam, czy komunizm podzielił nas tak bardzo, że nie możemy się już dogadać? Co mogłoby nas znowu połączyć i jak szybko?

Jeśli podobał Ci się ten odcinek, polecam przeczytać pozostałe. Możesz również posłuchać, jak autorka opowiada o doświadczeniach swojej rodziny w odcinku podcastu poświęconym emigracji. Wszystkie można znaleźć tutaj:

Jeśli jesteś wśród Rumunów, którzy zdecydowali się na emigrację i chciałbyś podzielić się swoimi doświadczeniami z innymi, zapraszamy do napisania do nas na . Powiedz nam, jak to było dla Twojej rodziny, jak Twoje dziecko postrzegało zmianę oraz jakie są plusy i minusy życia na emigracji. Chcielibyśmy wiedzieć, jak Twoje oczekiwania pokryły się z rzeczywistością, co Cię zachwyciło, a co rozczarowało w nowym kraju.

Polecamy również obejrzenie tego filmu

Leave a Response

Bogdan

Bogdan

Bogdan
Cześć, nazywam się Luca i jestem autorem tej strony z przydatnymi poradami kulinarnymi. Zawsze fascynowało mnie gotowanie i kulinarne eksperymenty. Dzięki wieloletniej praktyce i nauce różnych technik gotowania zdobyłem duże doświadczenie w gotowaniu różnych potraw.