Rozdzierające serce pożegnanie Menšíka († 58) z publicznością na 2 dni przed śmiercią: WIDEO, które wywołuje dreszcze!
W swojej karierze zawodowej zagrał około 150 ról filmowych, telewizyjnych i teatralnych, bawiąc publiczność do samego końca. czeski aktor Vladimír Menšík († 58) był urodzonym artystą, człowiekiem hałaśliwym, a przez pewien czas był także bliski alkoholu. Jednak jego energii życiowej dostarczali ludzie, których potrafił zabawiać nawet w chwilach najgorszego.
Włodzimierz Menšík urodził się 9 października 1929 roku i od dzieciństwa fascynowały go pielgrzymki, rozrywka i lubił opowiadać różne historie. W domu jednak namawiano go, żeby miał porządny zawód i dopiero wtedy mógł zajmować się „wątpliwym kumsztem”. Po wojnie złożył podanie do JAMU (Akademia Sztuk Scenicznych im. Janáčka), gdzie nie zabrali go za pierwszym razem, ale nie poddał się pomimo gniewu ojca.
Był zdeterminowany, aby zostać aktorem, co również powiedział komisji. „Przyjdę tutaj, chyba że mnie zabierzesz– miał powiedzieć Menšík podczas rekrutacji i być może pod presją tej groźby komisja ustąpiła i przyjęła go na studia – wspomina felietonista filmowy Jaroslav Sedláček w obszernym dokumencie o legendzie aktorstwa.
Swoje pierwsze występy dostał w teatrze Vesnické, gdzie zauważył go Emil František Burian, jednak jego surowy reżim nie odpowiadał Menšíkowi i już wtedy szukał filmów. Opuścił więc teatr w 1958 roku i został członkiem wolnego zespołu aktorskiego Studia Filmowego Barrandov. Ona również miała swój udział w tej decyzji astma. Zakurzone otoczenie teatrów komplikowało jego życie i pracę.
„Miał ciężką astmę. Zdjęcia łatwiej było przerwać, jakby to miało się dziać podczas przedstawienia teatralnego. Potem zwyciężył film. Otrzymał wiele propozycji, które również były ciekawe, i nigdy więcej nie trafił do teatru” wspomina jego córka Martina.
Mówi się, że komicy to prywatnie smutni ludzie. Nie dotyczyło to jednak Vladimíra Menšíka, który czekając na ulicy opowiadał dowcipy i historie. „Zabawiał wszystkich, ale miał poważne problemy zdrowotne. Wziął zastrzyk, wepchnął go sobie do żyły, a jednocześnie żartował i nie przestawał mówić” – dodał. pamięta swojego kolegę reżysera Františka Filipa.
W połowie lat 80. ze względu na postępującą chorobę musiał nieco ograniczyć swoją pracę. Na każdy film lub dyskusję nosił dwie walizki leków, z których wiele było niedostępnych w Czechach. Pomimo astmy maluch nigdy nie pokazywał o sobie nic.
„Ludzie, którzy przekraczali granicę, przynosili mu lekarstwa, które mu odpowiadały, bo był to rosyjski lek na astmę, na którą był uczulony. Trzy razy dziennie przyjmował 50 metrów sześciennych tych zastrzyków i uczył otaczających go ludzi, jak mu w tym pomagali. Kiedy przydarzyło mu się to nawet podczas kręcenia filmu, nigdy nie narzekał. Po prostu poszedłeś gdzieś do rogu i później można było kontynuować grę” mówi córka Martyna.
Zawsze przedkładał grę nad zdrowie i odpuszczał do tego stopnia, że trafił do szpitala nieprzytomny lub w strasznym stanie. Najbliżsi przyzwyczaili się już do tego, że zawsze uchodziło mu to na sucho, a raz nie wychodziło.
„Byliśmy razem na różnych spotkaniach, a raz mieliśmy jechać gdzieś na północ Czech, a on był naprawdę niewiarygodnie chory, dusił się. Chciałem to anulować, ale mi to nie pozwoliło. Było mi tak źle, że powtarzałam w myślach jego historie i że chciałam je opowiedzieć za niego. Kiedy tam dotarliśmy, wyszedł na scenę i nagle był zdrowy jak burak. Byłem tam bezużyteczny. Jechał dwie godziny, a kiedy skończyliśmy, odwiozłem go do domu na wpół żywego” – mówi aktor Ivo Niederle.
Nawet w dniu swojej śmierci nie posłuchał rad lekarzy i chciał iść się bawić. „Zubata” dogoniła go niemal na scenie. Ostatni raz przed kamerą pojawił się 27 maja 1988 roku w programie rozrywkowym ABC, po czym udał się do Brna, gdzie miał ponownie kręcić zdjęcia. W programie udało mu się jeszcze pożegnać z publicznością, jakby wiedział, co będzie dalej, i zaapelował do ludzi, aby cenili swoje zdrowie, z którym zmagał się od dzieciństwa. „Wiem, że zakończenie programu powinno napawać optymizmem, ale w żadnym momencie, podczas jakiejkolwiek aktywności nie należy przestać myśleć o tym, co nazywamy zdrowiem” stwierdził aktor ze smutkiem w oczach.
Zmarł dwa dni później w szpitalu przy ul. Anna w wieku 58 lat. „Wielu jego kolegów mówiło mu wcześniej, żeby się zebrał, że będą na niego czekać. Twierdził jednak, że nie może przebywać w szpitalu dłużej niż trzy dni, w przeciwnym razie tam umrze. Powiedział, że dopóki ja mogę być wśród nich, żyć i bawić się, on żyje. Myślę, że to była prawda. Miłość do tego kumštu utrzymywała go na powierzchni tak długo, jak to możliwe” – podsumował felietonista filmowy Jaroslav Sedláček.