Ostatnie posty

Legendarna oszczepniczka Jadvyga Putinienė znajduje wytchnienie w wędkarstwie, czytaniu i spotkaniach towarzyskich.

Dunauskaite-Putiniene jest siedmiokrotną mistrzynią Litwy w rzucie oszczepem (1970-1972, 1974, 1975, 1977, 1978, 1980) i tyle samo razy biła rekordy Litwy, od 59,10 m w 1978 r. do 67,84 m w 1980 r.

Została wicemistrzynią ZSRR w 1972 roku i brązową medalistką w 1977 roku. Zajęła 10. miejsce na Mistrzostwach Europy w Pradze w 1978 r. i startowała na Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie w 1980 r.

Kłajpeda została wybrana do dziesiątki najlepszych litewskich sportowców XX wieku.

Słynna lekkoatletka, która obchodziła swój jubileusz, jest zadowolona ze swojego szczęśliwego życia, faktu, że jej zdrowie pozwala jej pracować, wiosłować łodzią i łowić ryby, prowadzić samochód, odwiedzać przyjaciółkę w Smalininkach i pomagać jej w pracy.

„Rok mija bardzo szybko, nie zdążę wstać z łóżka, a już jest wieczór. Jak wszyscy ludzie, prowadzę normalne życie, ale szkoda, że moje tempo nie jest takie samo. Mam farmę, na której muszę dużo pracować, 6,5-metrową łódź rekreacyjną, podarowaną mi dwanaście lat temu przez mojego syna Mariusa, który mieszka w Norwegii, oraz mniejszą łódź wiosłową.

Łowię ryby w takich czy innych miejscach, głównie w Zalewie Kurońskim, w pobliżu Alksnynė i Juodkrantė. Mój największy połów to szczupak o wadze 9 kg.

Kiedyś łowiłem ryby codziennie, ale teraz łowię je rzadziej, ponieważ jest ich mniej, a ja nie mam dużo czasu, więc chcę nawet sprzedać jedną z moich łodzi.

Ostatni raz łowiłem kilka tygodni temu i nie wróciłem z pustymi rękami – złowiłem kilka okoni, płoć. Jestem zaskoczony, że w moim wieku wciąż dobrze łowię.

Wypuszczam małe ryby, a latem w wiosce Vente, gdzie co roku spędzam wakacje, bociany uwiły sobie gniazdo na dachu stodoły, więc daję im ryby.

Ale 22 sierpnia bociany odleciały do cieplejszych krajów – najpierw dzieci, a potem ich rodzice.

Teraz z niecierpliwością czekam na wiosnę, kiedy znów wrócą”, mówi z nostalgią legendarny litewski oszczepnik.

To lato spędziła w dwóch miejscach: w Kłajpedzie, gdzie mieszka, i we wsi Ventė, gdzie ma dwa pokoje i kuchnię w sześciomieszkaniowym domu.

W wiosce znajduje się również duża stodoła, garaż i 17 akrów ziemi. Litewska rekordzistka uprawia pomidory i ogórki, a w tym roku jest zachwycona dużymi zbiorami dyń, które są trudne do podniesienia, ważąc 50 kilogramów każda.

Dziesięć lat temu Putinienė założyła w wiosce, w której trenuje, sektor do pchnięcia kulą.

Pchała kulą w swoim domowym sektorze, dopóki kontuzja barku nie zatrzymała jej pięć lat temu.

„Wdał się stan zapalny, a leczenie nie pomogło. Po wykonaniu wszystkich testów okazało się, że intensywne rzucanie włócznią zużyło staw i chrząstkę.

Uprawiałem też sport z bolącym ramieniem. Gdybym tego nie robił, moje ramię mogłoby się zagoić. Ale najważniejsze jest to, że mogę żyć, mam co robić.

Często jeżdżę do Smalininkai, gdzie mieszka moja przyjaciółka Danguolė, która opiekuje się Muzeum Starych Technik, więc pomagam jej w pracy. Przychodzi też do mnie do Vente i pomaga mi kosić trawę, więc obie żyjemy w bardzo przyjazny sposób.

Pochowałam mojego męża Vitasa, byłego wioślarza (poślubiłam go w 1968 r.), 11 lat temu, a ona pochowała swojego ojca półtora roku temu i odziedziczyła muzeum, które jest pełne pracy” – mówi Putiniene.

Więc sam jeździsz samochodem?”, pytam olimpijczyka z Moskwy.

Jak mogę nie jeździć, skoro wygrałem samochód w loterii Teleloto 2011. Jeżdżę małym Nissanem i ważne jest dla mnie, że mogę zmieścić w nim dwa wiadra dżdżownic i wędki i pojechać na ryby.

Skoro nie uprawiasz żadnego aktywnego sportu, gdy boli Cię ramię, to praca na farmie też jest chyba dobrą aktywnością fizyczną?

Oj tam, oj tam, ile jest obowiązków, wysiłek fizyczny na pewno nie jest mniejszy niż przy ćwiczeniach.

Swoją drogą, nie uniknąłem różnych kontuzji wcześniej, gdy biłem rekordy. Ale byłem młody i kontuzje szybko się goiły. A na starość nic się szybko nie goi.

Wioślarstwo bardzo mi teraz pomaga, kiedy łowię ryby z łodzi. Staw jest znacznie lepszy i mniej bolesny.

W domu leniwie wykonujesz różne ćwiczenia, a kiedy wiosłujesz, wzmacniasz staw, a efekt jest lepszy niż leki.

Jesienią i wiosną, po sztormach, chodzę nad morze i szukam bursztynów siecią, lubię grzybobranie, zbieranie jagód, mam też dużo pracy w lesie.

Twój jubileusz pokazał, że jesteś popularny w Kłajpedzie. A teraz pogratulował Ci burmistrz Kłajpedy Arvydas Vaitkus, prezes Litewskiej Federacji Lekkoatletycznej Eimantas Skrabulis, który zaprosił Cię do swojego biura, a także otrzymałeś gratulacje, kwiaty i prezenty od rodziny, przyjaciół i znajomych. Jak się czułeś, gdy zwrócono na Ciebie tak dużą uwagę?

Zostałam uhonorowana w piękny sposób w hotelu Viktorija w Kłajpedzie. Byłam podekscytowana i chciałam, żeby to się jak najszybciej skończyło.

Gdybym miał 18 lat, powiedziałbym: „Hej, mniejsze gratulacje, świętujmy”.

A w miarę upływu lat wydaje ci się, że jest późna jesień. Rocznicowy wieczór spędziłem z rodziną w jednej z kawiarni w portowym mieście, przyjechali też moi synowie bliźniacy, obaj urodzeni w 1973 r. – Marius, który mieszka w Norwegii ze swoją 22-letnią wnuczką Leją, i Robertas, który mieszka niedaleko Kłajpedy.

Nawiasem mówiąc, wnuczka Leja kupiła w Norwegii włócznię i próbowała nią rzucać. Ale nie trafiła.

Prawdopodobnie nigdy nie zapomnisz 20-letniego rekordu Litwy, który pobiłeś w Lipawie (Łotwa) w maju 1978 r., kiedy rzuciłeś oszczepem na odległość 59,10 m, pokonując Birute Zalagaitytė-Kalėdienė (53,45 m), która wcześniej pobiła rekord kraju 14 razy, jako brązowa medalistka Igrzysk Olimpijskich w Rzymie w 1960 roku. Jak się czułeś?

Pamiętam tylko, że usłyszałem – musisz świętować, musisz świętować! Myślałem, że będę mógł to zrobić dopiero jesienią po sezonie, a nie teraz.

Nie wypiłem ani jednego łyka mocniejszego napoju niż rekord, byłem niesamowicie oddany temu sportowi. Tamtej zimy trenowałem bardzo ciężko, a na wiosnę byłem już w dobrej formie.

Kiedy osiągnąłem rekord, kupiłem nawet włócznię od Łotyszki i dałem jej swoją. Zabierałem „rekordzistkę” na wszystkie zawody.

Kiedy skończyłem z tym sportem, podarowałem włócznię Muzeum – Domowi Sportowca w Kłajpedzie.

W tym roku mieszkałem już w Kłajpedzie, a od momentu przyjazdu w 1970 r. do Igrzysk Olimpijskich w Moskwie przez 10 lat nie miałem trenera i uprawiałem sport sam.

W Kłajpedzie nie było ani jednego trenera oszczepu. Kiedy teraz o tym myślę, to nonsens.

Kinogram rzutu włócznią widziałem tylko w latach 80-tych, ale obecnie specjaliści i trenerzy omawiają każdy rzut, a masażyści zawsze pracują.

Czy przyjechał Pan do Kłajpedy po ukończeniu Instytutu Wychowania Fizycznego?

Ukończyłem Instytut w 1967 roku, przez rok uprawiałem sport w Kownie i krótko pracowałem jako nauczyciel. Ale nie miałem mieszkania, a Kłajpeda mi je zaoferowała i znalazłem się w mieście nad morzem.

W Kownie trenowałem z Leonasem Puskunigisem i Birute Zalagaityte-Kalėdiene.

Kiedy ukończyłem KKI, zostałem wyrzucony z akademika i nie miałem gdzie mieszkać, więc Birute mnie przygarnęła. Jestem jej wdzięczna z całego serca.

Mieszkałem ze złotą medalistką olimpijską w Rzymie przez prawie pół roku i cały czas byliśmy razem, zarówno w domu, jak i na treningach, a podczas długich obozów i zawodów dzieliliśmy pokój w hotelach.

Birute i ja nigdy nie byliśmy rywalami, cieszyliśmy się nawzajem swoimi długimi strzałami, a nasze relacje były świetne.

Kiedy pobiłam jej rekord Litwy w Lipawie, Birutė nie brała udziału w zawodach.

Po tym, jak poprawiłam jej rekord, który był już siwy, i kiedy wróciłam do domu, pogratulowała mi i życzyła, abym rzucała jeszcze dalej. Tak zrobiłem – w 1980 roku osiągnąłem 67,84 m i ponownie poprawiłem rekord Litwy.

Rekord ten, rzucony starą konstrukcją oszczepu, nie został poprawiony od czasu zmiany konstrukcji oszczepu w 1999 r., a rekord został ponownie ustanowiony.

Jakie są teraz Twoje relacje z Birute, która 27 grudnia będzie obchodzić 90. urodziny?

Najlepsze. W przeszłości zawsze z niecierpliwością czekałem na różne spotkania starszych olimpijczyków, aby zobaczyć Birute, porozmawiać z nią, powspominać nasze sportowe czasy.

A teraz dzwonię do mojej treningowej koleżanki, rozmawiamy, zawsze gratuluję jej urodzin i już myślę o 27 grudnia.

Jest Pani pierwszą kobietą z Kłajpedy, która wzięła udział w Igrzyskach Olimpijskich. W 1980 r. w Moskwie rzuciła Pani oszczepem na odległość 59,94 m i zajęła 11. miejsce wśród 21 zawodniczek. Jak Igrzyska Olimpijskie zapisały się w Twojej pamięci?

Miałem 30 lat, kiedy dołączyłem do reprezentacji ZSRR. Nigdy nie byłem na tak dużych zawodach, nigdy wcześniej nigdzie nas nie zabrano.

Jedyny raz zabrano mnie na Mistrzostwa Europy w Pradze w 1978 roku, gdzie zająłem dziesiąte miejsce. Przez większość czasu rywalizowaliśmy tylko na Łotwie i w Estonii.

Dlatego wrażenie z Igrzysk Olimpijskich w Moskwie było ogromne i nawet nie żałowałem wielu lat, które poświęciłem temu sportowi.

Nawet ta mała rzecz utkwiła mi w pamięci: w tamtych czasach nie było połączeń telefonicznych, a podczas igrzysk olimpijskich mogłam wybierać numery z budki telefonicznej i dzwonić do męża i dzieci. To był ogromny szok (śmiech…).

Na olimpiadzie miałam 36 lat, więc zajęcie 11. miejsca nie było rozczarowujące.

Mimo tych emocji dotarłem do wieczornego konkursu. Odpadłem jednak z dalszej rywalizacji.

Polski miotacz, którego spotkał ten sam los, pocieszył mnie i powiedział, że to nie dla nas być równymi konkurentami dla Niemców, z ich potężną służbą medyczną i stymulatorami.

Dlaczego po ukończeniu KKI nie chciałeś pracować jako trener?

Lubiłem trenować, przez kilka lat pracowałem w Szkole Sportowej Żalgirisu Kłajpeda, trenując sportowców.

Nie było jednak warunków do trenowania oszczepników, nie wpuszczano nas na stadion, nie było sektora rzutów.

Kiedy zapytałem w szkole sportowej, gdzie mogę trenować moje dziecko, powiedziano mi, że sam je znajdę.

Zniecierpliwiłem się i zrezygnowałem. W 1985 roku zacząłem pracować jako nauczyciel wychowania fizycznego w ówczesnej Specjalnej Szkole z Internatem w Kłajpedzie.

To była moja ostatnia praca i po 24 latach przeszedłem na emeryturę.

Starałem się dawać niepełnosprawnym dzieciom trochę radości, uprawialiśmy razem sport, jeździliśmy na zawody.

Jednego chłopca – Jonasa Gajauskasa – zacząłem wspierać od piątej klasy. Obaj chodziliśmy na ryby, a ja dawałem mu złowione ryby, które on sprzedawał i zarabiał pieniądze.

Chłopiec bardzo chciał, żebym została jego matką. Teraz ma 50 lat, ale nadal utrzymujemy serdeczne relacje, dzwonimy do siebie przez telefon i cieszę się, że jest szczęśliwy.

80 lat temu urodziłeś się we wsi Baltakiškės w okręgu Telšiai i dorastałeś w wielodzietnej rodzinie z dziewięciorgiem dzieci. Prawdopodobnie nie myślałeś wtedy o sporcie?

Zacząłem uprawiać sport, kiedy uczęszczałem do szkoły średniej w Luokė. Grałem w tenisa stołowego, koszykówkę, jeździłem na nartach, robiłem wszystko. A teraz często jeżdżę do Luokė, gdzie pochowani są moi rodzice.

Moja siostra Adele była bardzo dobra w rzucaniu granatem. Pewnego razu dziadek, który dzwonił do nas do szkoły i ogłaszał koniec lekcji, zganił mnie, że też nie potrafię daleko rzucić.

Powiedziałem sobie, no cóż, udowodnię ci, że się mylisz. I udowodniłem. Już kiedy mieszkałem w Kłajpedzie, rzuciłem granatem na odległość 58 metrów podczas zawodów PDG w rzucie dyskiem i osiągnąłem rekord Litwy.

W tym czasie, kiedy studiowałem, ukazało się czasopismo „Moteris” i zobaczyłem zdjęcie Birutė Kalėdienė z autografem. Zafascynowało mnie to i zacząłem rzucać oszczepem.

Wycięłam zdjęcie i przypięłam je do łóżka. Zostało tam przez pięć lat – od 1958 roku, kiedy Birutė ustanowiła rekord świata w Tbilisi, a ja byłem w siódmej klasie, do 1963 roku, kiedy ukończyłem szkołę średnią.

Kiedy zacząłeś rzucać oszczepem?

Chciałem studiować lekkoatletykę w Instytucie Wychowania Fizycznego, ale byłem jeszcze na drugim roku.

Ponieważ grałem w koszykówkę i reprezentowałem okręg Telšiai, zapisałem się na studia koszykarskie.

Ale ciągle myślałem o włóczni. Chodziłem na stadion, by oglądać, jak Birutė Kalėdienė rzuca włócznią, a podziw dla sportowca jeszcze wzrósł.

Na drugim roku przeniosłem się z Wydziału Gier do Lekkiej Atletyki. Poszedłem do Leonasa Puskunigisa, nauczyciela WOK i trenera rzutu oszczepem, i poprosiłem o dołączenie do grupy.

Kiedy miałem 18 lat, zacząłem rzucać oszczepem i trenować z Birute Kalėdiene. Coś było wyjątkowe, byłem blisko mojego ideału.

Obserwowałam każdy jej krok i ruch, podążałam za nią jak małe dziecko.

Zaprzyjaźniłem się z Birute na całe życie. Trzeba szukać kogoś takiego jak ona. Otrzymałem bezcenne doświadczenie i wspaniałe rady od rekordzistki świata.

Po zakończeniu kariery nie zrezygnowałeś ze sportu, od 1990 roku zacząłeś startować w Mistrzostwach Świata i Europy Masters w Lekkiej Atletyce, z których nie wróciłeś bez medali. Zaliczyłeś je wszystkie?

Myślę, że może około trzydziestu, może więcej. Te najważniejsze mam na ścianie w mieszkaniu.

Patrzę na nie i przypominam sobie, w jakim kraju byłem, bez potrzeby korzystania z mapy. Medale mówią wszystko.

W młodości nie zwiedziłem świata, ale na starość już tak. Byłem w Australii, Ameryce i wielu krajach europejskich.

Podróżowałem, ale sporo pieniędzy rozdałem, bo podróżowałem na własną rękę. Jestem pewien, że kupiłbym więcej niż jeden dobry samochód.

W Mastersach zdobycie medalu nie było wielkim problemem. Zdobyłem jeden, dwa, a nawet trzy medale podczas mistrzostw.

W 2009 roku, kiedy startowałem na Mistrzostwach Świata Masters w Sydney, bardzo chciałem zdobyć medale we wszystkich trzech kolorach. Brakowało tylko jednego, chyba brązowego.

Musiałem nawet poprosić Niemca, żeby spróbował rzucić jak najdalej i jak najmniej, żebym mógł zająć trzecie miejsce. Wróciłem z Australii ze złotym, srebrnym i brązowym medalem.

Co możesz powiedzieć o najlepszych litewskich oszczepnikach, którym przekazałeś dziś pałeczkę?

Powiem tak: talent jest niezwykle potrzebny w dzisiejszym sporcie. Jak Birutė Kalėdienė. Ale kto chce rzucać oszczepem, daleko nie zajdzie.

Obecne wyniki są bardzo wysokie, a medycyna nie jest ostatnim czynnikiem.

Znam Twoją wielką pasję do książek. Nadal dużo czytasz?

Czytam dużo, interesuje mnie wszystko, a książek jest bardzo dużo. Nie wyobrażam sobie życia bez książek i sportu.

Leave a Response

Bogdan

Bogdan

Bogdan
Cześć, nazywam się Luca i jestem autorem tej strony z przydatnymi poradami kulinarnymi. Zawsze fascynowało mnie gotowanie i kulinarne eksperymenty. Dzięki wieloletniej praktyce i nauce różnych technik gotowania zdobyłem duże doświadczenie w gotowaniu różnych potraw.