Ostatnie posty

„Agota Zdanavičiūtė, dyrektor Žiogupis: o kreatywności i magicznych rozmowach na kostkach

Obecnie pobiera dodatkowe lekcje śpiewu u nauczyciela z Ukrainy. Siedzimy na korytarzu na podium chóru i rozmawiamy o życiu i pracy, z symbolicznym tłem muzyki dochodzącej z sal lekcyjnych Akademii.

Marzenie o życiu nad morzem

A. Zdanavičiūtė, muzyk, kankanistka i artystka urodzona i wychowana w Wilnie, która w mediach społecznościowych czasami występuje pod pseudonimem Agota Ago, do Kłajpedy przyciągnęło morze. Pracowała w kilku szkołach w mieście portowym, wielokrotnie przyjeżdżała tu w celach twórczych i muzycznych, a także koncertowała z różnymi projektami.

„Od dawna marzyłam, żeby tu zamieszkać. Mój ostatni koncert z zespołem „Sen Svaja” odbył się w Kłajpedzie.

Pamiętam, że była zima, było zimno i śnieżnie. Spacerowałem po mieście, które było takie puste i w tamtym czasie wciąż wątpiłem, czy naprawdę warto się tu przeprowadzać.

Ale życie stawia wszystko na swoim miejscu” – powiedziała Zdanavičiūtė.

14 lat temu A. Zdanavičiūtė, wraz z siostrą Dorote Girskiene i przyjaciółką Živilė Razinkoviene, założyła i aktywnie grała w eksperymentalnym, czasami określanym również jako post-folkowy zespół czarownic Sen Svaja, a następnie w 2015 roku wraz z siostrą Dorote założyły duet Laiminguo. Wraz z dołączeniem męża Doroty, Rycisa Girskasa, Laiminguo rozrosło się do projektu obejmującego działalność koncertową i edukacyjną.

„Sen Svaja” wznowił działalność po cichej przerwie. Tym razem już do niego nie dołączyłem.

W tej chwili skupiam się na własnej pracy, na wydaniu mojego drugiego osobistego albumu. „Sen Svaja jest dla mnie bardzo ważny, mamy cenne wspomnienia, ale zagraliśmy wiele koncertów, wydaliśmy trzy albumy.

Ale to już przeszłość”, podzieliła się swoimi przemyśleniami, „Ja też nie gram w „Laiminguo”, moja siostra ma dwoje dzieci, mieszkam nad morzem.

Ale ogólnie rzecz biorąc, stworzyliśmy ten projekt jako przeciwwagę dla „Sen Svaja”. Dorothy i ja lubiliśmy różne festiwale rekonstrukcji historycznych, często jeździliśmy do Polski i tak wpadliśmy na pomysł stworzenia tego duetu.

Później do grupy dołączył mąż mojej siostry, który gra na egzotycznym indyjskim instrumencie Sitara”.

Nagrywanie drugiego albumu

Obecnie A. Zdanavičiūtė jest członkiem Romowe Rikoito, neofolklorystycznej grupy działającej od trzech dekad.

Muzyka wykonywana przez grupę wyróżnia się głębokim brzmieniem, tajemniczością i sakralnością. Została założona przez głównego wokalistę i perkusistę zespołu, Glābbisa Niktoriusa.

W tym roku zespół wydał nowy album zatytułowany „UKA” i aktywnie koncertuje zarówno na Litwie, jak i za granicą.

Jednak, jak mówi sama prelegentka, w tej chwili osobiście poświęca większość swojej twórczej energii na wydanie swojego solowego albumu.

„Naprawdę nie mogę się doczekać i chcę go wydać w tym roku. Robię to bez wydawców, sama, więc może dlatego proces jest nieco wolniejszy.

Piosenki na moim drugim albumie będą oparte na wierszach Vladasa Braziūnasa. Już wiele razy robiliśmy z pisarzem program poetycko-muzyczny.

Nagrywamy album wspólnie z Kristijonasem Lučinskasem, wykonawcą, kompozytorem i producentem muzycznym. Będzie to, jak sądzę, bardzo interesujące dzieło zatytułowane „Alive Here”.

Okładka albumu jest również bardzo wyjątkowa, zawiera fotografię mojej osoby, wykonaną metodą mokrego kolodionu, wynalezioną w XIX wieku. Sesja zdjęciowa odbyła się z fotografem Artūrasem Šeštokasem.

Chociaż wykonano tylko trzy zdjęcia, cały proces trwał dwie godziny.

Wszystko jest powolne i szczegółowe, więc po zakończeniu procesu poczułam, że zwalniam i jakbym była z innego świata…”, mówi Zdanavičiūtė o albumie, który wkrótce zostanie wydany.

Według niej nie jest łatwo zidentyfikować i opisać temat albumu. Poezja Braziūnasa nie jest łatwa, ale tworzenie na jej podstawie jest interesujące. Myślę, że album jest o samym życiu, a wokół niego przeplatają się inne życiowe tematy”.

Odkrywanie kankana na nowo

Kankanistka mówi, że muzyka nie pojawiła się w jej życiu od razu, najpierw zafascynowały ją sztuki wizualne.

„Moi rodzice są malarzami, dlatego jako dziecko uwielbiałam rysować i byłam zafascynowana sztuką i malarstwem. Pamiętam, jak przeglądałam zeszyty taty, studiowałam jego grafiki i próbowałam sama coś odtworzyć. Później zainteresowałem się sztuką wideo i zamierzałem zostać artystą wideo.

Ale zabawne jest to, że z niewytłumaczalną dziwnością młodości, która czasami nie ma logiki, nie odważyłam się studiować sztuki wideo, ponieważ nie czułam się wystarczająco kompetentna, aby to zrobić”, uśmiechnęła się.

Zdanavičiūtė myślała o zostaniu archeologiem, ale ostatecznie zdecydowała się studiować historię, a później uzyskała tytuł magistra etnomuzykologii.

„Moi rodzice interesowali się dawną kulturą litewską, zabierali mnie i moją siostrę do obozów Romuva, widzieliśmy, jak odprawiano obrzędy i śpiewano sutartinės.

Później rodzice zabrali mnie i moją siostrę do Wileńskiego Centrum Kultury Etnicznej, gdzie zaczęliśmy uczyć się grać na tradycyjnych dziewięciostrunowych kanklach.

Jednak nasz nauczyciel był bardzo surowy, więc chęć do nauki szybko minęła. Później uczyłem się śpiewu chóralnego w szkole muzycznej, a wkrótce zafascynowałem się skrzypcami i zacząłem uczyć się grać na skrzypcach.

Po pierwszym roku zmienił się nauczyciel, lekcje skrzypiec stały się zbyt trudne, więc wróciłam do śpiewu chóralnego” – mówi.

Zdanavičiūtė ponownie odkryła kankana w wieku 16 lat. Pamięta, jak przyjechała na obóz tańca tradycyjnego w Kulionyse w rejonie Molėtai, gdzie podczas warsztatów artystycznych zdawała się na nowo odkrywać tradycyjny litewski instrument ludowy.

„Spojrzałam i zobaczyłam kankle, na których umiałam grać. Potem kupiłam własny instrument i zaczęłam grać na kanklach. Uczyłem się także u Gediminasa Žilisa i jeździłem na różne obozy na Łotwie” – powiedział muzyk.

Organizuje magiczne kręgi kankana

Obecnie A. Zdanavičiūtė uczy innych, jak grać na kankanie, a także prowadzi kręgi kankana.

„W stolicy moja siostra i ja prowadziłyśmy poranne ćwiczenia sutartinės. Oprócz śpiewu, wykonujemy również rytualne tańce, używając określonych kroków.

Cóż, podczas kankanowych kręgów kankanujemy na tradycyjnych kankanach i tworzymy różne kompozycje. Każdy może wziąć udział w kręgach, nawet osoby, które nigdy nie próbowały grać muzyki” – wyjaśniła.

Kobieta organizuje również obozy kankana w okresie letnim. Muzyk twierdzi, że melodyjność dźwięku kankana jest szczególnie widoczna w pobliżu zbiorników wodnych, gdzie dźwięk nawet najdelikatniejszego dotknięcia instrumentu w magiczny sposób odbija się od wody i dociera do wszystkich brzegów.

„Ogólnie rzecz biorąc, kankany mają ciekawą i charakterystyczną akustykę, z subtelnym, wielobarwnym dźwiękiem. Kiedy szarpniesz jedną strunę, cały koc wibruje, pozostałe struny.

Podczas gry w kręgach cancellos, wszystkie instrumenty wydają się łączyć, tworząc unikalne brzmienie. Cancellos łączą się i wydają się komunikować ze sobą”, powiedział założyciel kręgów anulowania o magii, która dzieje się podczas kręgów.

Kobiety są najczęstszymi uczestnikami sesji magicznych, choć mężczyźni są również mile widziani.

„Prawdę mówiąc, anulowanie zawsze było męską rzeczą. Kiedyś wyciągali swoje kostki i grali nimi. Dopiero dziś większość ludzi ma wrażenie, że kankan jest instrumentem kobiecym.

Wizerunek ten wynika z kankana koncertowego, który charakteryzuje się specyficznym ułożeniem dłoni i kobiecą plastycznością podczas gry na nim. Cóż, pierwsze kankany były małe, proste, grali na nich mężczyźni wracający z pracy, relaksujący się, medytujący” – powiedziała Zdanavičiūtė.

Nie tylko muzyczne pomysły

Kobieta, której nie brakuje artystycznych pomysłów, czerpie inspiracje z natury, a jej pomysły na twórczość często pochodzą z ludowych pieśni, baśni i poezji.

Tworzy nie tylko muzykę, ale także wyraża swoją kreatywność poprzez inne formy sztuki. Kilka lat temu stworzyła instalację o nazwie „Nuomet”, która zaskoczyła nawet ją samą.

„Wzięłam udział w rezydencji artystycznej inicjatywy artystycznej „Spinning”, założonej przez Laurę Grabšienė, we wsi Kabelių w okręgu Varėnos. Wpadłam na pomysł zrobienia złomu z resztek sosny – tego, co sosny wyrzucają jako bezużyteczne.

I tak utożsamiłem opadanie igieł sosnowych z opadaniem igieł sosnowych. Przechodziłem wtedy przez trudny osobisty rozwód, więc szyszka stała się symbolem nieudanego małżeństwa, wyrzucenia tego, co się nie udało.

Zszyłem sosnowe wióry w długi skrawek i przymocowałem na końcu głowę diabła. Kompozycję zaprezentowałem przy dźwiękach moich własnych kompozycji. Tam też zbierałam historie miłosne od miejscowych babć. To był wspaniały czas” – wspominała.

Zapytana o to, czy zrobiłaby coś podobnego ponownie, Agota nie miała wątpliwości. Ma już w głowie nowe pomysły, ale nie chce jeszcze o nich zbyt wiele mówić.

„Nie wiem, ile mogę w tej chwili zdradzić. Mogę tylko powiedzieć, że jest to związane z moim przyjazdem nad morze. Podobno przyjechałem tu w poszukiwaniu szczęścia, a swój przyszły projekt nazwałem „Pojechałem w poszukiwaniu szczęścia…”.

Fraza, jak w bajkach, z formą czasownika aspirować, została wybrana nie bez powodu” – intryguje artystka.

Dobrze jest znać swoje korzenie

A. Zdanavičiūtė – liderka zespołu „Žiogupis”. Kobieta, która dołączyła do zespołu kilka lat temu, mówi, że nigdy wcześniej nie prowadziła grupy folklorystycznej.

„Pracowałam jako nauczyciel muzyki w gimnazjum w Kłajpedzie i przez pewien czas byłam kierownikiem dziecięcego zespołu Smeltužė.

Pewnego dnia znajomy wysłał mi ogłoszenie, że „Žiogupis” szuka kierownika, więc zgłosiłem swoją kandydaturę i zacząłem nim kierować.

Oczywiście na początku nie było łatwo, ale trafiłem do już istniejącego zespołu, który istniał od lat.

Poza tym nie pochodzę z tego regionu i nie mówię po żmudzku, więc zajęło mi trochę czasu, zanim się przyzwyczaiłam. Ale wszystko jest w porządku, zaczynam łapać o co chodzi”, uśmiecha się.

Według Agoty, wybór repertuaru był również wyzwaniem. Lider nauczył lud Žiogupiai utworów typowych dla historyczno-etnograficznego regionu Litwy Mniejszej, a także starych sutartinės.

„Sutartiny się nie przyjęły, widziałem, że członkowie grupy woleli wykonywać dwuczęściowe, strojone pieśni. Cóż, w listopadzie odbędzie się koncert, podczas którego zaśpiewamy romanse” – powiedziała Zdanavičiūtė.

Zapytana o wpływ folkloru na ludzi i o to, jak ważny jest powrót do korzeni, muzyk odpowiedziała, że powinniśmy nauczyć się czegoś od naszych łotewskich sąsiadów.

„Nie wiem, czy to tylko ja, ale Łotysze są bardzo wokalni i muzykalni. I wygląda na to, że większość z nich ma kostki i kankana.

Ale ogólnie rzecz biorąc, bardzo dobrze jest znać piosenki ludowe, umieć śpiewać. To sposób na relaks i wolność.

Dobrze jest znać swoje korzenie, w starych pieśniach są autentyczne historie, mądrość i inspiracja. Wspaniale jest podróżować przez pory roku z pieśniami, na przykład jesiennymi długimi pieśniami, jakie są wyjątkowe i kojące.

Zimowe pieśni są jeszcze inne, medytacyjne, jakbyśmy czekali na światło słoneczne”, powiedziała.

Wszystkim tym, którzy wahają się, czy zacząć tworzyć muzykę, Agota radzi, aby przezwyciężyli siebie i po prostu spróbowali.

„Zburzmy płoty, które zbudowaliśmy, bo zawsze warto i ciekawie jest spróbować. Kiedy, jak nie teraz?”, uśmiechnęła się.

Leave a Response

Bogdan

Bogdan

Bogdan
Cześć, nazywam się Luca i jestem autorem tej strony z przydatnymi poradami kulinarnymi. Zawsze fascynowało mnie gotowanie i kulinarne eksperymenty. Dzięki wieloletniej praktyce i nauce różnych technik gotowania zdobyłem duże doświadczenie w gotowaniu różnych potraw.