Remontowcami statków dowodzi twardy Żmudzin
Czy miałaś jakieś problemy w kontaktach z pracownikami, ponieważ jesteś kobietą?
Nigdy nie czułam, że jestem traktowana inaczej, ponieważ jestem kobietą.
Pytam, ponieważ do niedawna marynarze mawiali, że jeśli na pokładzie znajduje się kobieta, czeka cię katastrofa.
Ale jeśli statek jest w remoncie, a nie płynie, to nie ma to zastosowania? (śmiech) Jestem na pokładzie każdego ranka i nigdy nawet nie słyszałam żadnych wskazówek od załóg. Sytuacja pod tym względem bardzo się zmieniła.
Przyjmowaliśmy statki z kobietami kapitanami i kobietami głównymi inżynierami. Obecnie nie jest to już cecha wyróżniająca.
Skąd pochodzisz, z jakiej rodziny?
Jestem Żmudzinką, pochodzę z Telsz. Moja matka z Kłajpedy przeprowadziła się do tego regionu. Oboje moi rodzice byli nauczycielami, a teraz są na emeryturze.
Moją pierwszą nauczycielką w szkole podstawowej była moja mama. Mój młodszy brat i ja mieszkamy w Kłajpedzie od czasów studiów. Przyjechałem tu w 1993 roku i mieszkam tu od pierwszego roku, kiedy miałem osiemnaście lat.
Z jakimi przedmiotami radziłaś sobie najlepiej w szkole?
Przedmioty ścisłe – matematyka, chemia, fizyka. Byłam totalnie „precyzyjną dziewczyną”.
Kim chciałaś zostać jako dziecko i co ostatecznie robiłaś?
Chciałem być lekarzem, a zawody artystyczne były kuszące. W szkole musiałam śpiewać, tańczyć i grać. Był taki romantyczny okres.
Ale przychodzi czas, kiedy zaczynasz myśleć o tym, co chcesz robić w życiu. W ostatnich dwóch latach szkoły zacząłem bardzo poważnie zastanawiać się nad wyborem zawodu, ale zawsze wiedziałem, że nie chcę być nauczycielem.
W 11 klasie poczułem potrzebę związania się z nauką i wybrania dziedziny, w której praca byłaby interesująca.
Chciałem wyjechać na studia do Kłajpedy, więc wybrałem specjalizację z ekonomii morskiej na Uniwersytecie w Kłajpedzie. Byłem drugi w swojej klasie. Od ukończenia studiów nigdy nie oderwałem się od mojej specjalizacji. Jednym z przedmiotów w semestrze była naprawa statków.
Dlaczego wybrałeś tak trudny kierunek studiów? Rodzice ci tego nie wyperswadowali?
Nie mieli większego wpływu, po prostu obserwowali mój wybór. Moje oceny były dobre. Moja mama powiedziała, że pójdę tam, gdzie chcę, bez względu na to, co wybiorę.
Co przyciągnęło Cię do Kłajpedy? Dlaczego nie wyjechałaś na studia do Wilna?
Myślę, że wpływ na to miał fakt, że Kłajpeda wydawała mi się bardzo bliskim miastem: mieszkali tam moi dziadkowie i krewni.
Jak wyglądała Twoja pierwsza znajomość ze statkami?
Podczas studiów jeden z moich wykładowców zorganizował wycieczkę do Stoczni Bałtyckiej, aby zobaczyć, jak działają wszystkie etapy budowy statków.
Kolejna wycieczka odbyła się na prom przy dawnym Terminalu Promów Morskich. Wtedy mogliśmy zobaczyć statek od środka.
Jaka była twoja pierwsza praca?
Kiedy ukończyłem studia licencjackie, szukałem pracy związanej z sektorem morskim. Zacząłem pracować jako menedżer w jednej z morskich firm sztauerskich, Klaipėdos Smelte, która nie została jeszcze sprywatyzowana, ale była już w trakcie prywatyzacji. Pracowałem tam przez około półtora roku.
A gdzie pracowałeś po odejściu z Klaipėdos Smeltė?
Poszedłem do sektora finansowego, do bankowości. Pracowałem w banku przez 12 lat. Potem chciałem spróbować swoich sił w sektorze IT, a następnie w ubezpieczeniach, po czym wróciłem do sektora finansowego.
Prawie sześć lat temu zacząłem pracować dla jednej z litewskich firm, która z powodzeniem pracuje nad nowymi projektami stoczniowymi.
Pracowałem tam przez prawie pięć lat jako kierownik ds. sprzedaży i projektów strategicznych. Szkoliłem się, aby móc działać na tym rynku.
Mój konsultant pomógł mi zrozumieć specyfikę budowy statków, aspekty techniczne, specyfikacje techniczne i kwestie ekonomiczne – stawki robocizny, materiały – ponieważ ta wiedza była niezbędna do oceny projektów przy składaniu oferty klientowi.
Jak został Pan dyrektorem West Ship Repair? Czy brał Pan udział w przetargu?
Było kilka etapów konkursu. Trzeba było wysłać swoje CV. Prawdopodobnie istniała standardowa praktyka wyboru menedżera.
Dlaczego zdecydowałeś się wziąć udział w tym konkursie? Co cię zmotywowało?
Chciałem rozwijać się zawodowo. Pracowałem przy projektach stoczniowych od pięciu lat i miałem już doświadczenie.
To był logiczny krok w karierze od bycia menedżerem handlowym, strategicznym menedżerem projektu, do bycia menedżerem firmy.
Myślę, że oprócz mojej wiedzy technicznej pomogło mi moje 23-letnie doświadczenie w zarządzaniu. Od 26 roku życia musiałem zarządzać dużymi grupami ludzi. Mam za sobą duże doświadczenie w zarządzaniu.
Czy spodziewałeś się wygrać konkurs? A może po prostu chciałeś spróbować?
Udział w konkursie był interesujący. Nie mogę powiedzieć, że nie chciałem wygrać – naprawdę chciałem, ale byłem realistą. Rywalizacja była dość duża. Nie znam liczby uczestników, ale konkurencja była duża.
Czy podczas konkursu musiałeś przedstawić wizję firmy?
Oczywiście, trzeba było przedstawić wizję tego, dokąd zmierza firma. Moją wizją jest modernizacja procesów poprzez wprowadzenie nowych aplikacji IT, optymalizacja przepływu pracy, zwiększenie wydajności, zwiększenie konkurencyjności na rynku międzynarodowym, na którym mamy zarówno klientów, jak i konkurentów.
Od kiedy jesteś dyrektorem VLR?
Od listopada ubiegłego roku.
Pamiętasz swój pierwszy dzień w pracy?
Bardzo dobrze. Zaczęło się od wprowadzenia do zespołu, rozmowy z ludźmi. Od razu znalazłem się na spotkaniu sprawozdawczym AB West Shipyard Group, gdzie przedstawiono mnie całemu zespołowi zarządzającemu.
Czy czułeś jakąś konfrontację?
Nie. Pochodzę z drużyny zdominowanej przez mężczyzn, byłem do tego przyzwyczajony.
Kiedy zapoznałaś się z procesem produkcji VLR?
W drugim dniu pracy. Jestem na produkcji codziennie przez około godzinę od 7 rano – w zależności od liczby projektów realizowanych w tym czasie. Nasze główne zaplecze techniczne to trzy doki, dwie łaźnie i warsztat.
Moja poranna rutyna polega na przebraniu się w odzież roboczą, założeniu butów ochronnych, rękawic, kasku, okularów ochronnych i odwiedzeniu wszystkich projektów.
Jeden z klientów powiedział, że sposób, w jaki pracownicy się witają, pokazuje, czy jest to rutyna, czy też widzą kierownika tylko raz w miesiącu.
Czy wprowadziłeś już jakieś zmiany w sposobie działania swojej firmy?
Jesteśmy w trakcie wprowadzania zmian – wprowadzamy nowe oprogramowanie do zarządzania projektami, które powinno pomóc nam zoptymalizować nasze procesy produkcyjne i ułatwić ogólne zarządzanie projektami.
Obecnie wdrażamy nowy program do zarządzania projektami, który powinien pomóc nam zoptymalizować nasze procesy produkcyjne.
Wszyscy interesariusze są zaangażowani, trwa integracja z innymi obecnymi aplikacjami, a cały proces zarządzania jest dostosowywany do całej platformy aplikacji. Prace są dość intensywne.
Ilu pracowników zatrudnia obecnie West Ship Repair?
Obecnie zatrudniamy 187 pracowników, ale średnio mamy około 400 osób zaangażowanych w nasze projekty, ponieważ mamy również podwykonawców. Kiedy mamy duże projekty, w godzinach szczytu pracuje znacznie więcej osób.
Ile statków obecnie naprawiacie?
Obecnie pięć. Średnio naprawiamy 5-6 statków na raz i około 80 statków rocznie.
Western Ship Repair naprawia około 80 statków rocznie.
Jaki jest najciekawszy statek, który obecnie naprawiasz?
Obecnie przeprowadzamy bardzo ciekawą modernizację statku. Dość długą fazą przygotowawczą jest instalacja nowych fundamentów dźwigu na pokładzie.
Co jest Pana największym zmartwieniem jako szefa Western Ship Repair?
Zapewnienie, że wszystkie projekty są realizowane na czas i zgodnie z najwyższymi standardami jakości. Projekty remontów statków są realizowane bez zakłóceń, a czynnik czasu jest dla nas bardzo ważny.
Często naprawy trwają kilka dni, a pracujący ludzie muszą robić wszystko dokładnie, aby dotrzymać terminów i wykonać pracę.
Jaka jest Twoja wymarzona praca?
Uczynić z Western Ship Repair jedną z wiodących firm remontujących statki, znaną z jakości swojej pracy.
Czego menedżerowie mogą spodziewać się w najbliższej przyszłości?
Jak co roku, będziemy stwarzać możliwości dla tych, którzy chcą się uczyć i doskonalić swoje umiejętności. Wprowadzenie nowych technologii IT będzie wymagało dodatkowych szkoleń w celu podniesienia kwalifikacji. W najbliższej przyszłości zostanie opracowany harmonogram, nowy program i szkolenia.
Jak Twoja rodzina przyjęła Twój wybór na lidera Western Ship Repair?
Rodzina wspierała mnie, choć przyznała, że jest to bardzo wymagająca praca, pochłaniająca czas i energię.
Zmieniliśmy naszą codzienną rutynę w domu i zaczęłam pracować. Zawód mojego męża jest również związany ze statkami. Oboje je kochamy. Mamy dwójkę dzieci: studentkę i 12-letniego szóstoklasistę.
Jak spędzasz wolny czas, jeśli w ogóle go masz?
Nie mam go zbyt wiele. Lubię się ruszać, chodzić z rodziną na spacery nad morze. Moje hobby to książki. Ostatnio nie mówię już „czytanie”, bo zastąpiło je słuchanie, czyli audiobooki.
Moją rekreacją jest słuchanie książek podczas spacerów. Sen jest niezbędny – staram się znaleźć sposób na 7 godzin nieprzerwanego snu dziennie.
Czy lubisz aktywność społeczną?
Nie jestem aktywnie zaangażowany. Ale kiedy jestem zaproszony do rozmowy z młodymi ludźmi, którzy nie wiedzą, gdzie pójść lub co robić, zawsze chętnie w tym uczestniczę. W ten sposób przyczyniam się do rozwoju społeczności.
Co lubisz, a czego nie lubisz w Kłajpedzie?
Podoba mi się, że jest to miasto nadmorskie. Jest urocze, ponieważ leży nad Morzem Bałtyckim. Chciałbym zobaczyć więcej nowoczesnej infrastruktury w naszym mieście.
Już teraz widzimy, że jest ona odnawiana, sporo inwestuje się w ścieżki rowerowe i tereny rekreacyjne. Chciałabym, aby to wszystko działo się w znacznie szybszym tempie i aby miasto miało swoją własną twarz.
Chciałbym, aby w Kłajpedzie było więcej młodych ludzi, więcej uwagi poświęcano instytucjom edukacyjnym i ich rozwojowi, aby przyciągały one do miasta nowych mieszkańców, którzy będą tu studiować, a następnie uzupełniać kłajpedzki rynek pracy o nowych specjalistów.
Zdjęcie: Vita JUREVIČIENĖ.