Rzut oka na siedzibę imperium Trumpa: wszystko na wagę złota! Aha, ile kosztuje kawa lub kapelusz?
Były prezydent USA i kandydat Partii Republikańskiej na reelekcję w listopadowych wyborach Donald Trump (78 l.) urodził się w nowojorskiej dzielnicy Queens, ale najbardziej kojarzonym z nim miejscem w Nowym Jorku jest 202-metrowy wieżowiec Trump Tower przy tętniącej życiem handlowej Piątej Alei.
Trump mieszka obecnie w rezydencji na Florydzie, ale podczas rozpraw sądowych przeciwko niemu w Nowym Jorku przebywa w swojej luksusowej rezydencji na trzech najwyższych piętrach 58-piętrowego wieżowca. Nieco ponad miesiąc przed wyborami prezydenckimi specjalny korespondent TASR odwiedził siedzibę imperium Trumpa.
Przed głosowaniem w 2016 r., w którym Trump ostatecznie wygrał z kandydatką Demokratów Hillary Clinton, policja postawiła metalowe bariery przed siedzibą Trump Organization. Zabarykadowali nawet budynek ciężarówkami w sam dzień wyborów. Chociaż po wyborach ciężarówki zostały usunięte, blokady drogowe nie zniknęły w kolejnych latach. Nie zniknęła też policja. Obecnie przed budynkiem przez cały czas patroluje od dwóch do czterech funkcjonariuszy Departamentu Policji Nowego Jorku (NYPD).
Wielu przechodniów, najwyraźniej turystów, idących Piątą Aleją w kierunku pobliskiego Central Parku, robi zdjęcia budynku z zewnątrz, ale nie tłoczy się w środku. Może ich odstraszać surowe spojrzenie policjanta stojącego przed drzwiami. Jego wzrok był również skierowany na nas, gdy podeszliśmy do wąskich drzwi obrotowych, a on zaczął coś energicznie mówić w hałasie ulicy. Ale kiedy się nie poruszył, nawet gdy wyciągnęliśmy rękę, by otworzyć drzwi, stało się jasne, że wysyła tylko energiczne wiadomości do niepozornego krótkofalówki.
Lobby było ogromne i puste. W niewielkiej odległości, na dywanie w jego centrum stał złoty stojak ze złotą tabliczką ostrzegającą, że wszystkie bagaże są sprawdzane. Barczysty ochroniarz w garniturze wyglądał jednak na niewzruszonego, nawet nie podnosząc wzroku znad czegoś, co położył na złotej ladzie.
Ogólnie rzecz biorąc, złoto dominuje w Trump Tower. Złote napisy na zewnątrz, złote ramy wewnątrz, a tablice informacyjne są złote. Jeden ze znaków mówi, że są to przestrzenie prywatne, ale przeznaczone do biernej rekreacji publicznej. Poniżej znajduje się zestaw przepisów dotyczących tego, jak należy się tam zachowywać. Na przykład zabronione jest „spanie lub leżenie na podłodze lub siedzeniach” lub picie alkoholu. Po tym następuje wezwanie do wejścia do budynku w przyzwoitym ubraniu i obuwiu.
Pierwsze kilka metrów lobby do ochroniarza za złotą ladą sprawia niejasne wrażenie luksusu, ale dalej widok przypomina wizytę w sklepie dla fanów sportu. Na ścianach szklane gabloty, a w nich podświetlane manekiny ubrane w koszulki z hasłami Donalda Trumpa, czapki, ale też sprzęt golfowy czy stożkowe piłki do futbolu amerykańskiego z nazwiskiem republikańskiego kandydata na prezydenta. I bezprzewodowe słuchawki z jego nazwiskiem. Oczywiście złote.
Ale w tym momencie hala się otwiera i staje się jasne, że to dopiero początek biznesu związanego z akcesoriami dla fanów Donalda Trumpa. Na tylnej ścianie wisi gigantyczna amerykańska flaga, a pod nią znajduje się zamontowany na ścianie wodospad, ale od jakiegoś czasu jest on wyłączony. Większość osób wchodzących do budynku ustawia się po prawej stronie schodów ruchomych. Na ścianie znajduje się logo z dużą liczbą 45 wskazującą, ilu prezydentów USA Donald Trump był z rzędu, oraz z flagami USA i wszystkich oddziałów amerykańskich sił zbrojnych. W tym miejscu ludzie – rodziny lub turyści – często ustawiają się w zaimprowizowanej kolejce, aby zrobić sobie zdjęcie.
Bar 45 znajduje się obok, ale tylko dwóch mężczyzn spogląda w mrok, popijając białe wino i rozmawiając z barmanem.
Podczas gdy ruchome schody prowadzące z parteru stoją, zablokowane grubym czerwonym sznurem, te prowadzące w dół dudnią cicho. Billboard – wyjątkowo nie w kolorze złotym, najwyraźniej w celu zwrócenia na siebie uwagi – zachęca odwiedzających do niedawno otwartej kawiarni Trump Café w piwnicy. Odwiedziliśmy ją dwukrotnie wczesnym wieczorem – zarówno w weekendy, jak i w dni powszednie – ale za każdym razem była pusta. Jedynie ekrany z menu na tylnej ścianie były podświetlone. Małe espresso kosztowało cztery dolary, duże pięć. W sąsiedztwie jest pizzeria Trump. Piec jednak pokazywał tylko puste, rozwidlone usta.
W przeciwległej pizzerii Trumpa czworo młodych ludzi bawiło się przy stoliku. Jak się jednak okazało, nie siedzieli nad deserami, ale nad otwartą książką. Za ladą nie było kelnerów, więc nikt nie sprzedawał kolorowo zdobionych piernikowych figurek przypominających Donalda Trumpa ani cukierków z napisem „Make America Sweet Again”.
W sąsiednim grillu Trumpa było ciemno, rozmawiało tylko dwóch dozorców i gigantyczna maszyna czyszcząca. Najciekawiej było w sklepie z ubraniami, sprzętem golfowym, kubkami, a nawet perfumami nawiązującymi do Donalda Trumpa. W sklepie nie ma metek z cenami, ale ceny poszczególnych przedmiotów można znaleźć w sklepie internetowym. Czapki ze sloganem Trumpa „Make America Great Again” kosztowały od 50 do 55 dolarów; koszulki polo z wyhaftowanym logo rezydencji Trumpa Mar-a-Lago na Florydzie kosztowały 72 dolary.
Kiedy weszliśmy do sklepu, młody mężczyzna w garniturze i biznesowej fryzurze właśnie wybierał kapelusz Trumpa. Wkrótce weszły dwie dobrze ubrane Latynoski i zaczęły z zainteresowaniem przeglądać koszulki polo. Chwilę później jedna z nich skierowała się do kasy, a druga niosła swój kapelusz. Dwóch nastolatków, z kapturami na głowach i czapkami „Trump” oraz tematycznymi plakietkami na plecakach, weszło do sklepu, aby się upewnić – w ciągu kilku sekund odebrali swoje ubrania i zapłacili.
Za sklepem ze słodyczami i grillem znajduje się kolejny sklep sprzedający pamiątki po Trumpie. Tym razem są to bibeloty przypominające zwykły nowojorski sklep z pamiątkami – kubki, flagi, maskotki, karty do gry z podobizną Donalda Trumpa, a także na przykład koszulki sportowe z jego nazwiskiem. Kubki są oczywiście aktualne – nawet ze zdjęciem Trumpa zaciskającego pięść po tym, jak oddano do niego strzał na lipcowym wiecu w Pensylwanii. Tylko godziny otwarcia sklepu są najwyraźniej krótkie, co jest nietypowe dla miasta, które nigdy nie śpi.