Sejm omówi propozycję zwolnienia przyszłych studentów z opłat wpisowych
W ubiegły czwartek Edita Rudelienė, członkini Komisji Edukacji i Nauki, złożyła w Sejmie poprawki do ustawy o nauce i szkolnictwie wyższym. Powiedziała, że jedynym kryterium przyjęcia na studia wyższe powinno być przygotowanie akademickie studenta.
„Mimo że rekrutacja na studia wyższe od dawna odbywa się w całości drogą elektroniczną, uczelnie nadal pobierają opłaty za przetwarzanie dokumentów.
Oznacza to, że opłata jest pobierana od przyszłych studentów bez wyraźnego celu. Obecnie wynosi ona od 45 do 50 euro w instytucjach szkolnictwa wyższego.
Taka nierozsądna opłata nie powinna być pobierana od młodych ludzi, którzy dopiero co rozpoczęli swoją ścieżkę akademicką i niezależne życie” – mówi E. Rudelienė, zastępca przewodniczącego grupy Ruchu Liberalnego w Sejmie.
Jeśli ustawa zostanie zatwierdzona przez Sejm, będzie zawierać nowy przepis, zgodnie z którym „instytucje edukacyjne nie będą uprawnione do żądania jakiegokolwiek wynagrodzenia za zarządzanie dokumentami rekrutacyjnymi lub innymi usługami związanymi z przyjmowaniem studentów na studia pierwszego i drugiego stopnia oraz jednolite studia magisterskie w instytucjach szkolnictwa wyższego”.
Edmundas Pupinis, konserwatywny członek Sejmu, zakwestionował, czy nie jest to ingerencja w autonomię uniwersytetów.
„Czy w ogóle warto ingerować w autonomię uniwersytetów? Być może uniwersytety mogłyby regulować swoją działalność na różne sposoby, zbierając fundusze na określone cele” – powiedział Pupinis.
Kęstutis Masiulis, członek Sejmu, również argumentował, że uniwersytety mają autonomię i mogą decydować o sobie.
„Uniwersytety mają autonomię, tak jak gminy mają autonomię i decydują o tym, jakie podatki pobierać.
Nie wszystkie są takie same, np. niektóre pobierają opłaty za dostęp do starego miasta. Argument, że skoro jest era informacji, to nie ma kosztów, nie działa.
Rejestry kosztują i to sporo. Koledzy, nie idźmy w stronę „popów”, uznajmy, że uniwersytety mają autonomię i pozwólmy im decydować o tym, co uważają za lepsze. Dlaczego musimy to teraz regulować?”, powiedział Masiulis.
Jurgita Šiugždinienė, była minister edukacji i nauki, zauważyła, że uniwersytety i szkoły wyższe organizują również rozmowy motywacyjne ze studentami zagranicznymi. Według niej, jest to dość skomplikowany system selekcji, który kosztuje.
Vilija Targamadze, posłanka do Sejmu, dodała, że Litewskie Stowarzyszenie Instytucji Szkolnictwa Wyższego ds. Ogólnych Rekrutacji (LAMA BPO) jest obecnie pozbawione funduszy.
„Oznacza to, że uniwersytety i szkoły wyższe muszą się zjednoczyć. To jedna sprawa. Po drugie, istnieje autonomia uniwersytetów i autonomia szkół wyższych.
Myślę, że są w stanie sobie z tym poradzić. Po trzecie, jest jeszcze kwestia studentów zagranicznych. Zdecydowanie wstrzymam się od głosu”, powiedziała pani Targamadze.
Ieva Kačinskaitė-Urbonienė, wiceprzewodnicząca Sejmowej Komisji Edukacji i Nauki, skomentowała finansowanie procesu rekrutacji.
„Jestem głęboko przekonana, że skoro państwo ustaliło pewne kryteria przyjmowania studentów na uczelnie wyższe, to państwo nakłada na siebie pewien obowiązek zorganizowania tego procesu.
Teraz, w tym roku, instytucje szkolnictwa wyższego same dawały pieniądze, a także brały dodatkowe pieniądze od studentów, a jaki jest wkład państwa w tym przypadku, już się zastanawiam.
Inną rzeczą jest to, że instytucje szkolnictwa wyższego mogłyby same wybierać studentów i organizować proces, ale państwo na to nie pozwala” – powiedział eurodeputowany.
Edita Rudelienė, która przygotowała poprawki wraz z Litewskim Związkiem Studentów, uważa, że Sejm powinien rozpocząć dyskusję na ten temat.
62 członków Sejmu głosowało za przyjęciem projektu po jego przedłożeniu, 2 głosowało przeciw, a 28 wstrzymało się od głosu. Poprawki zostaną omówione przez Komisję Edukacji i Nauki, ocenione przez rząd i będą przedmiotem debaty na posiedzeniu plenarnym Sejmu w dniu 15 października.
W ubiegłym roku na studia w systemie LAMA BPO zgłosiło się ponad 13,6 tys. osób, które uzyskały świadectwo dojrzałości.