Ostatnie posty

W Ukrainie nawet duchowni są zabijani przez okupantów

Spotkałem tego mnicha na początku wojny półtora roku temu, kiedy Charków był otoczony przez najeźdźców, którzy wściekle bombardowali, by go zdobyć.

Prawie wszystkie sklepy w mieście były zamknięte, a ludzie chodzili do kościołów prosić o jedzenie, ponieważ wolontariusze z innych regionów przynosili je tam.

Sylko pracował w kościele najbliżej hotelu, więc przechodząc obok, postanowiłem porozmawiać zarówno z mnichem, jak i parafianami.

Ci ostatni nie ukrywali zdziwienia i oburzenia, że oni, rosyjskojęzyczni, są atakowani i zabijani przez rosyjskich żołnierzy. Mnich również był przerażony wojną, ale nie obwiniał Kremla tak bardzo, jak odwrócenie się ludzi od Boga.

Od tamtej pory, mniej więcej co pół roku, odwiedzam mnicha, by się przywitać i uciąć sobie krótką pogawędkę. Dowiedziałem się, że parafianie zbierają i transportują datki dla ukraińskich żołnierzy, ale nie kupują broni, ale żywność i odzież.

Kilka tygodni temu pozwoliłem sobie zapytać mnicha, dlaczego kościół prawosławny, którym kieruje, nadal podlega Moskwie, a nie Kijowowi. Wtedy usłyszałem wyjaśnienie, że parafianie wyjdą, a Cerkiew będzie trzymać się z dala od polityki.

„Przywódcy wszystkich kościołów prawosławnych podległych Moskwie stosują podobne wymówki, choć w rzeczywistości boją się rozgniewać swoich darczyńców i nie chcą stracić dochodów.

Na wschodzie Ukrainy ci duchowni, którzy pracowali w cerkwiach pod kontrolą Moskwy, żyli w dostatku, podczas gdy tacy jak ja cierpieli niedostatek” – powiedział ksiądz Oleg Kozub.

56-letni mężczyzna prowadzi małą drewnianą cerkiew pod wezwaniem św. Jest głową małej cerkwi pod wezwaniem św. Michała, zaledwie 15 km od linii frontu w Lipiecku.

Pierwszego dnia wojny Oleg zabrał swoją rodzinę, aby zatrzymać się u krewnych dalej od rosyjskiej granicy i wrócił do cerkwi, aby dołączyć do zgromadzenia, mimo że najeźdźcy już wkroczyli do wioski.

„Kiedy opuszczałem Charków na punkcie kontrolnym, nasi żołnierze kręcili głowami ze zdziwieniem, gdy mówiłem im, dokąd idę, ale nie zabronili mi. Mogłem zginąć tego ranka, bo gdy tylko wszedłem do cerkwi, na ulicę spadły bomby Grad” – powiedział ksiądz.

Oleg dorastał w Wielkim Burłuk, 100 km od Charkowa i blisko granicy z Rosją, w wiosce, w której jego matka pracowała jako nauczycielka języka ukraińskiego.

Oleg nie uczęszczał do kościołów jako dziecko lub nastolatek, ponieważ żaden nie pozostał w całej okolicy po tym, jak komuniści zaczęli je burzyć w latach dwudziestych XX wieku na rozkaz Moskwy.

Oleg zaczął chodzić do kościoła podczas służby wojskowej na północy Rosji, kiedy zbulwersował się przeklinającymi i pijącymi rówieśnikami. Po powrocie do Charkowa zaprzyjaźnił się z księdzem, który wykładał religię na uniwersytecie i postanowił sam zostać księdzem.

Kiedy 29 lat temu Kijów postanowił zbudować ukraińską cerkiew prawosławną na przedmieściach Charkowa, Oleg został tam wysłany jako ksiądz.

Plan zakładał budowę małej drewnianej kaplicy, a następnie przestronnego kamiennego kościoła i dwupiętrowego domu dla rodziny księdza.

„Gdy tylko położono fundamenty, kilka kilometrów dalej nagle wyrosła inna cerkiew prawosławna, podlegająca Moskwie. Pieniądze na nią przyszły różnymi kanałami, ale nie otrzymaliśmy od nikogo wsparcia, a cerkwi nie można było zbudować przez trzydzieści lat, więc nadal modlimy się w małej drewnianej kaplicy zbudowanej za pieniądze wiernych” – powiedział Oleg.

Kiedy zimą zepsuła się toaleta w wiejskiej szkole i rodzice zaapelowali do wójta o fundusze na jej naprawę, aby dzieci nie musiały korzystać z toalety na zewnątrz, wójt odpowiedział, że nie ma na to pieniędzy, ponieważ otrzymał rozkaz z góry, aby wszystkie dostępne fundusze przeznaczyć na budowę moskiewskiej cerkwi. Lokalni biznesmeni, a nawet regionalny parlamentarzysta, do których się zwrócono, również powiedzieli Olegowi, że „doradzono” im, aby nie kontynuowali budowy.

Duży i wspaniały rosyjski kościół prawosławny powstał szybko, a podczas ceremonii otwarcia papież powiedział do Olega: „Przyjdź do naszego kościoła, a będziesz żył bez problemów”. Ukrainiec nie nawrócił się i przez wiele lat on i jego rodzina cierpieli niedostatek – nawet w zimie jeździli na rowerach na nabożeństwa, a rodzina często jadła tylko chleb, który sami piekli.

Z powodu braku funduszy nie zbudowano ani murowanej cerkwi, ani obiecanego domu dla jego rodziny, a nabożeństwa nadal odbywają się w ciasnej kaplicy. Według Olega, spośród ukraińskich prezydentów tylko Wiktor Juszczenko odpowiednio wspierał ukraińskie kościoły prawosławne, podczas gdy inni mieli niewielkie wsparcie lub nie mieli go wcale.

„Wy na Litwie i w całej Europie nie rozumiecie w pełni poziomu rusyfikacji, który został tu osiągnięty. W ciągu dwóch i pół roku wojny na zachodniej Ukrainie nie pozostała ani jedna cerkiew moskiewska, ponieważ wierni domagali się przejścia pod patronat Kijowa, podczas gdy w całym obwodzie charkowskim tylko jedna cerkiew wyrzekła się pokory wobec Moskwy” – powiedział Oleg.

Kapłan dostrzega jednak pozytywne zmiany w swojej okolicy. Mieszkańcy wsi, którzy wcześniej pozdrawiali kapłana Moskiewskiej Cerkwi Prawosławnej i demonstracyjnie odwracali się na widok Olega, teraz coraz częściej uczęszczają na jego nabożeństwa. A prawosławni urzędnicy powiedzieli mi, że liczba osób przychodzących na nabożeństwa potroiła się.

Kreml nie ukrywał swojej wściekłości, gdy Ukraina, która ogłosiła niepodległość w 1991 roku, wezwała do podporządkowania cerkwi prawosławnych Kijowowi. Rosja poprosiła Konstantynopol o nieprzyznawanie ukraińskim kościołom autonomicznego statusu, a kiedy to zrobiła, oczerniła je i zwiększyła potajemne wsparcie dla tych, które pozostały lojalne wobec Moskwy.

W 2022 r., kiedy wojska rosyjskie najechały Ukrainę i zbliżyły się do Konotopu, ukraiński wywiad ostrzegł księdza, aby jak najszybciej opuścił to miejsce, a jemu samemu udało się uciec z ich rąk.

„Bronię swojej ojczyzny samymi modlitwami, ale i tak stałem się celem najeźdźców i zostałem wpisany na listę osób do pilnej likwidacji. Kapłani moskiewskich kościołów prawosławnych skarżyli się i byli źli, że udało mi się uwieść większość wiernych i gloryfikowałem nacjonalizm” – powiedział Kuzas.

Pan Kuz, który dorastał w zachodnio-ukraińskim mieście Iwano-Frankowsk, został wysłany do Konotopu sześć lat temu, kiedy tylko jedna z dziesięciu cerkwi prawosławnych w mieście podlegała Kijowowi. W tym czasie zbudowano trzy ukraińskie cerkwie i dwie kolejne na przedmieściach, które są obecnie częściej odwiedzane niż rosyjskie.

„Konotop zajmuje szczególne miejsce w historii kraju, ponieważ w 1659 r. wojska ukraińskie odniosły największe historyczne zwycięstwo nad Moskalami, którzy byli od nich dwukrotnie liczniejsi. Jednak Kreml starał się wymazać tę haniebną porażkę z historii, nie pozwalając na wspominanie o niej w podręcznikach ani w lokalnym muzeum historii lokalnej” – powiedział Kuzas.

Šventikas przypomniał, że w czasach sowieckich do Konotopu sprowadzono wielu rosyjskojęzycznych mieszkańców, którzy zaczęli dominować w mieście. Nawet po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości miejscowi deputowani postanowili co roku świętować nie historyczną bitwę, ale wyzwolenie od faszystowskich Niemiec, szerząc w ten sposób kłamstwo Kemło, że Rosja jest wyzwolicielem narodów, a nie ich zniewolicielem.

P. Z inicjatywy Kuzo przed katedrą utworzono aleję chwały dowódców bitwy pod Konotopem i bohaterów obecnej wojny z Rosją. Na zdjęciach upamiętniono także ośmiu duchownych Cerkwi prawosławnej, którzy zginęli od kul wroga.

Najbardziej brutalna rozprawa z najeźdźcami spotkała czterech członków protestanckiego kościoła Objawienia Pańskiego w Słowiańsku w 2014 roku.

„Mój mąż, diakon Volodymyr, lat 40, został aresztowany przez okupantów wraz z trzema innymi urzędnikami kościelnymi, brutalnie torturowany przez całą noc, zastrzelony i spalony w samochodzie o świcie w zaroślach, próbując zatuszować zbrodnię” – powiedziała 46-letnia Lena Veličko, która po zamordowaniu męża musiała sama wychowywać ośmioro dzieci.

Velichko jest przekonana, że masakra została przeprowadzona przez okupantów w celu zastraszenia wszystkich przywódców kościołów poza Moskwą.

Leave a Response

Bogdan

Bogdan

Bogdan
Cześć, nazywam się Luca i jestem autorem tej strony z przydatnymi poradami kulinarnymi. Zawsze fascynowało mnie gotowanie i kulinarne eksperymenty. Dzięki wieloletniej praktyce i nauce różnych technik gotowania zdobyłem duże doświadczenie w gotowaniu różnych potraw.