Eimantas Stanionis wyjaśnia, dlaczego nie wezwie Egidijusa Kavaliauskasa do walki

„Moi fani wstawali o 3-4 w nocy, żeby oglądać moje walki. Udowodnili, że są moimi prawdziwymi fanami i czuję, że jestem im winien walkę na Litwie.

To byłoby niesamowite, ponieważ na Litwie nie było prawie żadnych profesjonalnych wydarzeń bokserskich. Było kilka takich wydarzeń jakiś czas temu, ale nie były one duże, nikt nie walczył o pas mistrza świata.

Teraz mam wiele możliwości wyboru. Nie mogę zagwarantować, że moja następna walka odbędzie się na Litwie, ale w przyszłości przynajmniej jedna z moich walk musi się tam odbyć. Jestem zadowolony z mojej obecnej sytuacji, zwłaszcza biorąc pod uwagę trudne dwa lata, przez które musiałem przejść wcześniej.

Mieszkam w Kownie, a nie w USA. Jeżdżę do USA tylko na obozy treningowe i walki. Te obozy są bardzo drogie, a ja trenowałem tylko przez dwa lata i nie miałem okazji walczyć. Kocham ten sport, ale przez dwa lata nie miałem szansy pokazać, na co mnie stać” – powiedział Stanionis w rozmowie z Boxing News.

Tak się składa, że dwaj czołowi litewscy bokserzy pochodzą z Kowna i nadal walczą w tej samej kategorii wagowej. Stanionis przyznaje, że dla Litwinów byłoby bardzo interesujące zobaczyć jego walkę z Egidijusem Kavaliauskasem.

„Na Litwie taka walka na pewno wzbudziłaby duże zainteresowanie (uśmiech). Po prostu nie chcę głośno mówić, że chcę z nim walczyć, bo wtedy mógłby pomyśleć, że jestem aroganckim dzieckiem czy coś w tym stylu. Pochodzimy z tego samego miasta, znamy się, więc byłoby dziwne, gdybym teraz rzucił mu wyzwanie. Jeśli dojdzie do tej walki, to do niej dojdzie”, powiedział Stanionis.

Bokser zauważył, że odkąd został mistrzem świata, coraz trudniej jest mu spokojnie chodzić po ulicach Litwy lub gdzieś pojechać, ponieważ ludzie wszędzie go rozpoznają i proszą o wspólne zdjęcia. Na koniec wywiadu Stanionis dodał, że chciałby stoczyć walki „unifikacyjne” z Mario Barriosem lub Jaronem Ennisem.