Wileńska kobieta zaskakuje przechodniów na ulicy Jono Basanavičiaus w Połądze niezwykłymi koronkami.
Dorastająca wnuczka straciła rozum
Regina Virpša, koronkarka, mówi nam, że pomysł tworzenia niekonwencjonalnych koronek narodził się podczas pandemii koronawirusa.
„Dlaczego wymyśliłam szydełkowanie z marchewki? Via covida, Kiedy moja wnuczka była małą dziewczynką, kiedy spędzałam z nią czas, wpadłam na pomysł, żeby zrobić dla niej coś miłego, ciekawego i edukacyjnego, bo jestem nauczycielką. Spróbowałam. Ponieważ wyszło całkiem nieźle, a ja i moja wnuczka również wypróbowałyśmy szydełkowane rzeczy w praktyce: ucząc się o kolorach, warzywach, owocach i jak je policzyć, byłam uzależniona” – mówi z uśmiechem.
Plaża w dzień, praca wieczorem
R.Virpša, która mieszka w stolicy i pracuje jako nauczycielka w przedszkolu Raktelis w Wilnie, przyjeżdża do Połągi z mężem latem.
„Ponieważ co roku jeździmy tu na wakacje, a ja zawsze mam w rękach torbę i koronki, mój mąż zasugerował, żebym spróbowała coś sprzedać w Połądze. W ciągu dnia chodzimy na plażę, a wieczorem jestem na ulicy J. Basanavičiaus z koronkami. Już drugie lato dokładam się do pensji. Najlepszą rzeczą jest kupowanie aniołów. Sprzedaję około dwóch dziennie, popularne są też gumki do włosów. Oczywiście moi koledzy nauczyciele kupują zestawy do pracy z dziećmi, w zeszłym roku sprzedaż była bardzo dobra, w tym roku jest trudniej, ludzie są bardziej oszczędni. Szczerze mówiąc, to dla mnie bardziej hobby niż biznes. Chcę po prostu wyrobić sobie markę i spróbować czegoś nowego”, mówi.
Nigdy nie odważyła się pokazać
To już drugie lato, kiedy spędza część wakacji w ten sposób i śmieje się, że początki były trudne. Przyjechała na wakacje z torbą koronek, weszła na ulicę J. Basanavičiaus, odwróciła się i wróciła do domu. Wtedy nie odważyła się wyjąć swoich robótek i zaoferować ich przechodniom.
„Ale mój mąż przekonał mnie, żebym się nie poddawała. To zainspirowało mnie do powrotu z koronkami na ulicę J. Basanavičiaus” – mówi Virpša.
Niezwykłe zestawy są zaskakujące
Według 35-letniej nauczycielki, jej koronki służą nie tylko do zabawy, ale także do edukacji: małym dzieciom pomagają poznać kolory, warzywa i owoce, a później mogą je liczyć, grupować i układać.
„Kiedy odwiedzam moją pięcioletnią wnuczkę, pierwsze pytanie, jakie jej zadaję, dotyczy tego, co zrobiłem. Teraz ona i ja bawimy się w sklep, jedna kupuje, a druga sprzedaje warzywa, które szydełkowałam. Uczymy się. W ten sposób można ułożyć burgera według własnego gustu” – mówi, a następnie demonstruje, jak wygląda szydełkowany burger: kawałek mięsa, sałata, warzywa i bułka.
Jej kolekcje są zdumiewające – pudełka małych, kolorowych warzyw i owoców: marchewki, rzodkiewki, buraki, ziemniaki, cebula, ogórki, kukurydza, pomarańcze, a nawet cukinia, by wymienić tylko kilka. Obok nich znajdują się pączki, słodycze, chleb, kiełbaski i ciasta, malutkie skarpetki i ozdoby wielkanocne.
Cena jednego zestawu, który zawiera około 25 maleńkich koronek, wynosi około 20 euro, a można go również wykonać samodzielnie według własnych życzeń i gustów.
Początki
Zapytana, skąd czerpie pomysły na swoje miniaturowe kreacje, uśmiecha się – internet jest pełen wszelkiego rodzaju gadżetów.
„Włączam yuotube, widzę coś interesującego i zastanawiam się, czy mógłbym to zrobić. Zaczęłam od aniołków. Na początku szydełkowałam tylko aniołki-zabawki i płatki śniegu na choinkę, potem przeszłam do innych rzeczy. Szydełkowałam dwa tuziny aniołków na 700-lecie Wilna, a fabryka skarpet Sparta zamówiła 80 złotych i srebrnych miniaturowych skarpetek, robiłam też prezenty dla rodziców moich uczniów. Nie żałuję tego, najważniejsze jest to, że koronka uszczęśliwia innych ludzi” – mówi z uśmiechem R. Virpša.
Hobby szydełkowania, które odkryła w młodości, nadal towarzyszy jej wszędzie. Nie wyobraża sobie życia bez kłębka kolorowej włóczki w rękach, kiedy jedna mała koronka rodzi się w zaledwie pół godziny – podczas oglądania telewizji lub spokojnego czekania na kupujących na ulicy Basanavičiaus.